Do ataku dronów na lotnisko w Pskowie w północno-zachodniej części Rosji (ok. 700 kilometrów od Ukrainy) doszło w nocy z wtorku na środę. Wybuchł pożar, uszkodzone lub zniszczone zostały cztery samoloty Ił-76. Jak informowały media, lotnisko zostało zaatakowane przez od 10 do 20 dronów. Żołnierze próbowali zestrzelić je z broni ręcznej. Na lotnisku w Pskowie stacjonuje 334. wojskowy pułk transportowy.
Szef Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy (GUR) Kyryło Budanow przekazał w rozmowie z "The War Zone", że drony, które posłużyły do ataku, wystartowały z rosyjskiego, a nie ukraińskiego terytorium. - Działamy z terytorium Rosji - stwierdził krótko Budanow, nie podając jednocześnie liczby i rodzaju używanych dronów wojskowych.
"Szef wywiadu wojskowego Ukrainy odmówił również odpowiedzi, kto dokładnie przeprowadził atak – pracownicy GUR Ministerstwa Obrony Ukrainy, czy partyzanci pod nadzorem ukraińskich służb specjalnych" - czytamy w komunikacie ukraińskiego wywiadu. Kyryło Budanow potwierdził jednocześnie, że dwa samoloty Ił-76 zostały zniszczone, a dwa - poważnie uszkodzone.
"Według niego samoloty te były szczególnym celem, ponieważ państwo-agresor wykorzystywało je do transportu ładunków wojskowych i personelu rosyjskich sił powietrzno-desantowych" - wskazuje Główny Zarząd Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy. Budanow zaznaczył, że w ataku skupiano się na zbiornikach paliwa znajdujących się w górnej części samolotu. Według "The War Zone", wszystko wskazuje na to, że atak rozpoczęto bardzo blisko bazy i w związku z tym nie były to drony dalekiego zasięgu.