O przełomie w śledztwie informuje niemiecki portal RTL/ntv, który zaznacza, że od samego początku dla śledczych sprawa była trudna. Ne było konkretnych wskazówek, gdzie kobieta mogła być, nie odnaleziono również żadnych dowodów ani poszlak wskazujących na to, że padła ofiarą przestępstwa. Tydzień temu na terenie domu G. znaleziono ludzkie szczątki. Badania potwierdziły, że należą do poszukiwanej od siedmiu lat kobiety. - Dorota G. nie żyje - potwierdzili we wtorek prokurator Wilhelm Muckel, prokuratorka Katja Schlenkermann-Pitts i szef wydziału zabójstw Michael Fritscha-Hörmanna. Dorotę G. najprawdopodobniej udusił mąż - informują niemieckie media.
W dzień znalezienia zwłok Doroty G., w miejscowości Suesterseel, aresztowano jej męża Manfreda G. Mężczyzna jest w areszcie, usłyszał zarzut morderstwa. - Jego żona nie spodziewała się ataku w październikowy wieczór we własnym domu. Była całkowicie niewinna, a zatem bezbronna - powiedział prokurator Muckel. "To Manfred G. jako ostatni widział swoją żonę żywą" - podkreślili prokuratorzy, którzy podejrzewali mężczyznę od chwili zaginięcia Polki. Mąż poinformował o jej zniknięciu dopiero trzy dni później. Służby dokładnie przeszukały dom, posesję i pobliski las, jednak nie znaleziono żadnego śladu. Szybko natomiast ustalono, że feralnego wieczoru między małżeństwem doszło do kłótni - Manfred G. zeznał, że żona wyszła po kłótni z domu. Nikt jej jednak później nie wiedział.
Śledczy wciąż prowadzili sprawę i zbierali dowody. W ostatnim czasie ich uwagę zwróciło to, że mąż poszukiwanej Polki od prawie dwóch lat mieszkał ze swoją dziewczyną w nowym domu, w sąsiedniej miejscowości Geilenkirchen. Nadal jednak płacił czynsz za dom w Suesterseel i to mimo kłopotów finansowych. Funkcjonariusze ponownie przeszukali posesję. W budynku gospodarczym "natknęli się na duży worek, a w nim zwłoki Doroty G. w stanie zaawansowanego rozkładu" - relacjonuje RTL. Prokuratorzy twierdzą, że mężczyzna zmieniał miejsce przechowywania ciała żony, bo w czasie wcześniejszych przeszukiwań domu i posesji niczego nie znaleziono. Manfred G. odmawia wyjaśnień w sprawie zbrodni. O ustaleniach niemieckich śledczych informuje również "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
29-letnia Dorota G. zaginęła 18 października 2016 roku w miejscowości Suesterseel w Nadrenii Północnej-Westfalii na zachodzie Niemiec. Polka mieszkała w Niemczech od 11 lat, razem z rodziną: mężem Manfreda i siedmioletnim wówczas synem. Kobieta pracowała w pizzerii, a także była kucharką w przedszkolu. Kiedy kobieta zaginęła, najbliższa rodzina Polki przeczuwała, że z 29-latką stało się coś złego. Nie wierzyli bowiem, by kobieta mogła zostawić swoje dziecko. - Dorotka nie zostawiłaby syna, nie wyszłaby bez torebki, bez okularów i bez telefonu! - mówiła w rozmowie z "Faktem" tuż po zaginięciu Doroty jej mama. Dodała, że jej córka zniknęła zaraz po tym, jak oświadczyła Manfredowi, że nie chce z nim być. Jak podkreślała w 2016 roku, w małżeństwie jej córki od jakiegoś czasu nie działo się najlepiej. Podejrzenia rodziny i śledczych wzbudziło to, że Manfred zgłosił zaginięcie żony dopiero po trzech dniach. Śledczych przekonywał, że Dorota wyjechała po kłótni i urwała kontakt.