Ratownicy pracujący na miejscu mieli znaleźć ciała 3 członków załogi i 7 pasażerów. Żaden z reżimowych organów śledczych nie potwierdził, że zidentyfikowano zwłoki Jewgienija Prigożyna, choć rosyjskie media niezależne podają, że jego ciało znaleziono na miejscu katastrofy.
Na obecność Prigożyna w samolocie wskazuje też lista pasażerów. Część niezależnych komentatorów ma jednak wątpliwości, czy szef wagnerowców i jego zastępca Dmitrij Utkin rzeczywiście znajdowali się na pokładzie maszyny.
Denis Korotkow z serwisu śledczego Dosje nie jest przekonany, że Jewgienij Prigożyn naprawdę zginął w katastrofie lotniczej. "Nie zaryzykuję i nie przedstawię żadnych prognoz, czy przypuszczeń. Mogło się zdarzyć wszystko. Jedynie wtedy, gdy na miejscu są zwłoki i nam jej pokażą znacznie zmaleje ryzyko ewentualnej mistyfikacji zorganizowanej przez samego Prigożyna" - stwierdził dziennikarz.
Inny niezależny publicysta Siergiej Kowalcznko także dopuszcza możliwość mistyfikacji. "Jeśli rzeczywiście Prigożyn znajdował się w drugim samolocie, to powinien jak najszybciej uciekać w stronę granicy, bo teraz w Rosji nikt za niego nie da złamanego grosza" - oświadczył.
Natomiast politolog Abbas Galliamow zwraca uwagę, że Jewgienij Prigożyn zachowywał się po nieudanym buncie tak, jakby uważał, że on i jego projekty są zbyt cenne dla Kremla i dlatego nikt nie podniesie na niego ręki. "Widocznie taka logika zawiodła go. On nie docenił, jak bardzo osobiście Putin go nienawidzi" - podkreślił politolog.
Dopiero kilka godzin po katastrofie śledczy odnaleźli fragment skrzydła zniszczonej maszyny. Miał się on znajdować ponad dwa kilometry od miejsca katastrofy. Część świadków upadku samolotu oświadczyła, że widziała smugi rakiet na niebie oraz słyszała eksplozje, co miałoby świadczyć, iż maszyna została zestrzelona.