W Johannesburgu trwa szczyt państw BRICS - Brazylii, Rosji, Indii Chin i gospodarza szczytu Republiki Południowej Afryki. Każdy z krajów reprezentują przywódcy. Jedynie Rosja wysłała szefa reżimowej dyplomacji Siergieja Ławrowa. Początkowo miał tam polecieć Władimir Putin, ale władze RPA zgodnie z zawartym porozumieniem międzynarodowym, dotyczącym udziału w Międzynarodowym Trybunale Karnym, powinny go aresztować jako ściganego listami gończymi za zbrodnie wojenne. Na prośbę uczestników szczytu ustalono, że Putin nie przyleci. Dyktator wygłosił w środę (23 sierpnia) przemówienie, które transmitowano online.
Jak podkreśla Agencja Reutera, Putin wykorzystał przemówienie na szycie BRICS, by usprawiedliwić rosyjską agresję w Ukrainie. Przywódca powielił narrację Kremla, jakoby inwazja Rosji została wymuszona wrogimi działaniami Kijowa i Waszyngtonu. - Nasze działania (...) są podyktowane tylko jedną rzeczą - zakończeniem wojny, która została rozpętana przez Zachód i jego satelitów przeciwko ludziom, którzy mieszkają w Donbasie - stwierdził, a następnie dodał, że "pragnienie utrzymania hegemonii na świecie, (...) doprowadziło do poważnego kryzysu" w Ukrainie.
W odpowiedzi na przemówienie Putina prezydent RPA Cyril Ramaphosa podkreślił, że członkowie BRICS nadal będą wspierać wysiłki na rzecz zakończenia konfliktu. W czerwcu tego roku przywódca przedstawił plan pokojowy Afryki zarówno Putinowi, jak i Zełenskiemu.
We wtorek 22 sierpnia w stolicy Republiki Południowej Afryki rozpoczął się trzydniowy szczyt BRICS. Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i RPA reprezentują jedną czwartą światowej gospodarki i starają się stanowić przeciwwagę dla dominacji Zachodu w sprawach globalnych. Tematem 15. szczytu jest "BRICS i Afryka". Jeszcze przed rozpoczęciem wydarzenia zainteresowanie przyłączeniem miało wyrazić co najmniej 40 krajów, w tym Iran, Arabia Saudyjska, Bangladesz i Argentyna.
Tymczasem według "Die Welt" straty wizerunkowe Władimira Putina są coraz trudniejsze do odrobienia. "Zdalny charakter udziału władcy Rosji w szczycie obnażył jego realne możliwości i to, że od miesięcy mobilizuje swoich rodaków tylko mirażami imperialnej potęgi" - czytamy. Niemiecki dziennik uważa także, że "podzielony wewnętrznie sojusz nie zostanie tak szybko rozszerzony o nowe państwa i nie porozumie się w sprawie stworzenia wspólnej waluty przeznaczonej do rozliczeń handlowych".