Mołdawia wyrzuca dyplomatów, Kreml jest wściekły. Grozi "niewątpliwymi konsekwencjami"

"To nieprzyjazne posunięcie Kiszyniowa będzie miało niewątpliwe konsekwencje" - pisze w komunikacie Ministerstwo Spraw Zagranicznych Rosji. Władze Mołdawii wydaliły z kraju 45 pracowników rosyjskiej ambasady, wskazując na ich bliską współpracę z FSB.

Decyzja mołdawskich władz o zmniejszeniu liczby rosyjskich dyplomatów w kraju będzie miała konsekwencje dla stosunków między Moskwą a Kiszyniowem - poinformowało rosyjskie MSZ, które cytuje TASS. W komunikacie czytamy, że pracownicy rosyjskich placówek dyplomatycznych w Mołdawii wraz z rodzinami wrócili 14 sierpnia do Moskwy.

Zobacz wideo Statek wycieczkowy z Rosjanami przywitany protestem w gruzińskim porcie

W ocenie Kremla zostali oni "zmuszeni do opuszczenia republiki w wyniku nieprzyjaznych posunięć mołdawskich władz".

Ten nieprzyjazny krok Kiszyniowa będzie miał niewątpliwie konsekwencje dla stosunków rosyjsko-mołdawskich, ale przede wszystkim dotknie mieszkańców obu krajów, których możliwości uzyskania terminowej pomocy konsularnej, a także utrzymania więzi biznesowych i kulturalnych będą znacząco zmniejszona

- czytamy w komunikacie resortu. Jak podkreślono, całkowitą odpowiedzialność za to ponosi kierownictwo Mołdawii, które w ramach rozpętanej przez nie zakrojonej na szeroką skalę kampanii antyrosyjskiej podjęło nieuzasadnioną decyzję o znacznej redukcji personelu rosyjskich misji zagranicznych w tym kraju.

Mołdawia zaostrzyła swoją narrację po zwycięstwie w wyborach prezydenckich Mai Sandu. Od tego czasu rosyjskie władze przekonują o agresywnej, rusofobicznej postawie Mołdawii. W sierpniu władze Mołdawii zdecydowały się na wydalenie 45 pracowników rosyjskiej ambasady, wskazując na ich bliską współpracę z FSB przy tworzeniu siatki wywiadowczej.

Mołdawia obawia się prób obalenia rządu

Prezydentka Mołdawii w swoich wypowiedziach kilkukrotnie podkreślała, że jej kraj jest poważnie zagrożony ze strony Rosji. Celem tamtejszych władz ma być obalenie rządu, a w kraju ma dochodzić do działań z udziałem przeszkolonych dywersantów. Według Sandu te plany nie są nowe i Rosja podejmowała próby osłabienia Mołdawii już jesienią ubiegłego roku.

- Plan [Rosji - red.] na najbliższy okres przewiduje działania z udziałem przeszkolonych dywersantów, przebranych w cywilne ubrania, którzy doprowadzą do aktów przemocy, napadną na niektóre budynki państwowe i wezmą zakładników. Zmiana władzy w Kiszyniowie byłaby wymuszona poprzez gwałtowne działania, zamaskowane protestami tzw. opozycji - mówiła prezydentka. W działania mieliby być zaangażowani obywatele nie tylko Rosji, ale także Białorusi, Serbii i Czarnogóry.

Prezydentka Mołdawii ostrzega obywateli. "Najbardziej agresywną formą ataku jest atak informacyjny"

Według Mai Sandu celem Rosji jest powstrzymanie procesu integracji europejskiej i wykorzystanie Mołdawii w wojnie z Ukrainą. Prezydentka zaznaczyła, że parlament powinien jak najszybciej przyjąć ustawy wzmacniające bezpieczeństwo kraju.

Maia Sandu wezwała też Mołdawian do ostrożności, zaznaczając, że "najbardziej agresywną formą ataku jest atak informacyjny".

Więcej o: