Jak informuje agencja BelTA, na spotkaniu dowództwa Sił Patriotycznych Republiki Białorusi przyjęto "apel do Polaków". Tekst odczytano w trzecią rocznicę nielegalnych wyborów na Białorusi. Przypomnijmy, że wiele informacji podawanych przez rosyjskie i białoruskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. "Bracia Polacy. Jesteśmy sąsiadami. Narody białoruski i polski mają setki lat wspólnej historii" - brzmią pierwsze zdania apelu. Dalej stwierdzono, że stosunki między krajami "miały swoje wzloty i upadki", co "nie daje powodu do traktowania białoruskiej ziemi jako polskich Kresów Wschodnich". W apelu Białoruś podkreśla, że "polscy politycy dolewają oliwy do ognia" i nie będzie tolerować "żadnego zwierzchnika".
"Mamy nadzieję, że będziecie na tyle mądrzy, by powstrzymać się od zbrojnej konfrontacji. Chcielibyśmy wierzyć, że nie dacie się zwieść agresywnej propagandzie" - czytamy dalej. W dalszej części apelu podkreślono, że Białoruś jest zdeterminowana, by się bronić. "Historia zna wiele przykładów tego, jak Białorusini odparli inwazję z Zachodu. Nie spieszcie się, aby doświadczyć tego na własnej skórze" - brzmi ostrzeżenie.
O to, czy apel ten zwiastuje kolejne prowokacje na granicy polsko-białoruskiej, był pytany w Programie Pierwszym Polskiego Radia szef MON Mariusz Błaszczak. - Oczywiście, to zapowiedź prowokacji. Musimy być gotowi na różne scenariusze, niczego nie wykluczamy. Dlatego zdecydowaliśmy o przerzuceniu wojsk bliżej granicy, by odstraszyć agresora - mówił. Podkreślił również, że w związku ze wzrostem liczby prób nielegalnego przekroczenia granicy z Białorusi na ten odcinek skierowani będą kolejni żołnierze.
Jak na antenie Programu 1 Polskiego Radia zapowiedział minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, łącznie będzie ich około 10 tysięcy. - Cztery tysiące żołnierzy będzie zaangażowanych bezpośrednio we wsparcie Straży Granicznej na granicy, a sześć tysięcy będzie w odwodzie, szkoląc tam swoje umiejętności - wyjaśnił minister.
W tym roku około 20 tysięcy razy próbowano nielegalnie przekroczyć zieloną granicę. W całym ubiegłym roku było to niecałe 16 tysięcy. Lipiec był rekordowy - do Polski próbowało się przedostać prawie cztery tysiące osób. Takich liczb nie notowano od 2021 roku, gdy Białoruś rozpoczęła operację hybrydową.
Około 500 osób usłyszało w tym roku zarzuty za transport nielegalnych migrantów. Większość z nich to obcokrajowcy. Zarzuty dotyczyły próby przedostania się w rejon granicy od strony polskiej, aby odebrać nielegalnych migrantów i przerzucić ich do Niemiec.
Według polskich władz każde nielegalne przekroczenie granicy Białorusi z Polską odbywa się z udziałem białoruskich służb, a cały proceder jest organizowany przez tamtejszych funkcjonariuszy. Nielegalni migranci są grupowani bezpośrednio w placówkach granicznych bądź w ich okolicy i przywożeni pod granicę w odpowiedniej chwili. Białoruskie służby mają uczestniczyć również w uszkadzaniu zapory granicznej - rozpierają i wycinają tworzące ją belki przy pomocy narzędzi elektrycznych.
Ponadto od czasu postawienia zapory na granicy z Białorusią zwiększyła się agresja próbujących wtargnąć do Polski wobec funkcjonariuszy Straży Granicznej i policji oraz żołnierzy. Migranci atakują butelkami, kamieniami, strzelają z procy, czy rzucają konary. Być może użyto także broni pneumatycznej lub palnej.
Kolejnym wyzwaniem ma być obecność na Białorusi najemników z Grupy Wagnera. Według polskich, ale i litewskich władz, mogą oni uczestniczyć w akcjach destabilizujących pogranicze.