W zeszłym tygodniu w Nigrze doszło do zamachu stanu. Wojsko obaliło prezydenta Mohameda Bazouma i przejęło władzę w kraju. Teraz junta ogłosiła, że zamyka przestrzeń powietrzną Nigru. Władze zapowiedziały też, że każde jej naruszenie spotka się z natychmiastową reakcją. Jak wskazano w oficjalnym komunikacie, decyzja jest reakcją na groźby interwencji ze strony krajów sąsiednich. Z mapy w serwisie Flightradar24 wynika, że obecnie nad Nigrem nie latają żadne samoloty.
Po zamach stanu Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS) zagroziła, że wyśle wojsko do Nigru, jeżeli junta nie odda władzy. Wspólnota zażądała przywrócenia prezydenta Bazouma w ciągu siedmiu dni. Ten termin minął w niedzielę. Rzecznik prasowy junty przekazał, że siły zbrojne Nigru są gotowe do obrony kraju. Amadou Abdramane, jeden z przedstawicieli junty, przekazał w niedzielnym oświadczeniu, że "obce mocarstwo" planuje atak na Niger.
W niedzielę na stadionie w Niamey, stolicy Nigru, zebrały się tysiące zwolenników zamachu stanu. Do zebranych dołączyli przywódcy junty i, jak przekazała agencja AFP, 30-tysięczny obiekt został niemal całkowicie wypełniony. Obiekt nosi imię Seyni Kountche, przywódcy pierwszego zamachu stanu w historii Nigru, który w jego wyniku w 1974 roku został prezydentem tego państwa. Wielu obecnych tam demonstrujących miało ze sobą rosyjskie flagi i portrety puczystów. Generał Mohamed Toumba przemawiając do tłumu, ostrzegł przed próbami obalenia nowej władzy.