Andrew Malkinson trafił do brytyjskiego więzienia w 2004 r. Został skazany za gwałt na 33-letniej wówczas kobiecie. Mężczyzna przekonywał, że jest niewinny i nie przypomina nawet opisywanego przez ofiarę napastnika.
Wyrokiem Malkinsona zainteresowała się organizacja charytatywna Appeal zajmująca się analizą pomyłek sądowych. Dzięki niej śledczy ponownie sprawdzili dowody w sprawie. W styczniu 2023 r. na fragmentach ubrania ofiary zostało znalezione DNA innego mężczyzny. Co więcej, sąd apelacyjny wskazał, że podczas procesu doszło do szeregu uchybień. Kluczowy świadek, który rzekomo widział, jak Andrew napastuje kobietę, został skazany za inne przestępstwo, a za zeznania dostał w "nagrodę" niższy wymiar kary. Ponadto był przez wiele lat uzależniony od narkotyków. Mężczyzna zmarł.
W środę 26 lipca sąd apelacyjny unieważnił wyrok - podał "The Guardian". Decydujące okazały się wyniki DNA.
- Sędzia powiedział: "Możesz odejść jako wolny człowiek", i wtedy zacząłem się trząść. Jedną z pierwszych rzeczy, o których pomyślałem, było to, że w końcu mogę wyjechać na wakacje - powiedział Andrew, który ma dziś 57 lat.
Mężczyzna spędził w więzieniu 17 lat. Policja wydała oświadczenie, w którym "szczerze przeprosiła Malkinsona za to, że padł ofiarą tak poważnej pomyłki sądowej". Ma nadzieję, że uniewinniający wyrok da mężczyźnie "długo wyczekiwane poczucie sprawiedliwości". Zdaje sobie sprawę, że "nie zwróci mu on straconych lat". Funkcjonariuszom jest również "niezmiernie przykro z powodu ofiary, która po doznaniu przerażającej traumy 20 lat temu ponownie doświadczyła tego uczucia podczas procesu" - czytamy. Zapewnili, że dołożą starań, aby napastnik odpowiedział za swoje czyny.