Pożar, który wybuchł w regionie Volos w środkowej Grecji, dotarł w czwartek do składu amunicji przy bazie greckich sił powietrznych w gminie Nea Anchialos. Wywołał serię silnych eksplozji, wskutek których popękały okna w okolicznych domach. Kilka osób zostało ranionych przez odłamki szyb. Zadysponowano cztery karetki pogotowia. Nie ma doniesień o śmiertelnych ofiarach wybuchów w składzie. Policja i straż pożarna ewakuowały mieszkańców zagrożonych miejscowości z dużym wyprzedzeniem - podały greckie radio EPT i amerykański dziennik "The Washington Post".
"Ponieważ pożar wymyka się spod kontroli, zaapelowano o zamknięcie pobliskich stacji benzynowych" - podał portal rozgłośni. Jeden z wybuchów w Nea Anchialos zarejestrowano w czasie telewizyjnej relacji na żywo.
"Według wojska eksplodują rakiety greckich sił powietrznych, a sytuacja jest uważana za krytyczną. Władze spodziewają się najgorszego rozwoju wydarzeń" - podał na Twitterze portal Avia.Pro, zajmujący się tematyką wojskowości i geopolityki.
Greckie władze ostrzegają przed zagrożeniem pożarowym w kilkunastu regionach kraju. Od ponad tygodnia pożary pustoszą Rodos, ogień objął około dziesięciu procent terytorium wyspy. Lokalne ekipy strażackie wspierane przez zastępy z Unii Europejskiej starają się ugasić pożary na wyspach Rodos, Korfu i Eubea, a także w środkowej Grecji. Siłę żywiołu potęguje wiatr, który ponownie roznieca ogień. W akcji gaśniczej uczestniczą strażacy z Polski.
Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis podkreślił, że "Grecja mierzy się obecnie z trudnymi i smutnymi dniami". Złożył kondolencje rodzinom ofiar żywiołu. - Grecja opłakuje czworo rodaków: dwóch pilotów samolotów i kolejną dwójkę, która nie mogła na czas uciec od tego piekła - powiedział szef greckiego rzędu.
W środę kolejne dwie osoby zginęły w środkowej Grecji, zwiększając liczbę ofiar śmiertelnych pożarów do pięciu. Od 13 lipca w Grecji wybuchło ponad 600 pożarów.