We wtorek Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze poinformowała o rozpoczęciu śledztwa w związku z pożarem oraz wybuchem substancji łatwopalnych. Postępowanie dotyczy sprowadzenia zagrożenia dla życia i zdrowia osób oraz mienia wielkiej wartości. Rzeczniczka prokuratury Ewa Antonowicz przekazała, że przeprowadzono już pierwsze przesłuchania oraz zabezpieczono nagrania z monitoringu. Do tej pory przesłuchano osoby pokrzywdzone. Wśród nich są między innymi właściciele hal. Według informacji przekazanej przez prokuraturę, w poniedziałek rozpoczęto pierwsze oględziny miejsca zdarzenia. Antonowicz dodała, że do Zielonej Góry przyjedzie specjalistyczny sprzęt, który umożliwi dokładną dokumentację miejsca pożaru. Dodatkowo śledczy planują czynności z udziałem biegłych z zakresu pożarnictwa oraz badań chemicznych.
Z kolei portal NewsLubuski.pl dotarł do wykazu części substancji niebezpiecznych, które były składowane w Przylepie. Wśród nich są między innymi: alkohol benzylowy, styren, aceton, glikol etylowy, octan butylu, benzen, etylobenzen, cynk - pył, ołów i chrom. Portal podkreślił, że zgodnie z ekspertyzą ekspertów, którą zleciła prokuratura, zweryfikowano ponad 30 różnych niebezpiecznych substancji.
Przypomnijmy: w sobotę około godz. 16:00 wybuchł pożar składowiska z niebezpiecznymi odpadami na osiedlu administracyjnym Przylep w Zielonej Górze. Do okolicznych mieszkańców apelowano wówczas, by nie wychodzili z domów i nie otwierali okien. Strażacy i specjalistyczne służby całą noc walczyły o opanowanie ognia. Wojewoda lubuski w niedzielę przed południem poinformował, że pożar został opanowany. - Cały czas pobierane są próbki powietrza do badań - dodał.
W poniedziałek prezydent Zielonej Góry przekazał, że "doszło do skażenia terenu, jednak normy nie zostały przekroczone tak, by zagrażało to życiu i zdrowiu". - Podjęliśmy decyzję o przygotowaniu wariantu ewakuacji mieszkańców, autobusy były w dyspozycji, placówki czekały. W tym momencie robiliśmy badania powietrza. Okazało się, że normy nie zagrażają zdrowiu i życiu - mówił Janusz Kubicki w rozmowie z Polską Agencją Prasową. Kubicki podkreślił, że ustalenia te nie oznaczają, że "nie doszło do skażenia". - Dobrze o tym wiemy, że to miało miejsce. Ale te normy, które nakazywałyby rozpoczęcie ewakuacji, nie zostały przekroczone - podkreślił.
***