Annette wygrała rejs życia na loterii. Została po niej tylko czarna torebka

Do 37-letniej Annette zdawało się uśmiechnąć szczęście, gdy wygrała na loterii dziewięciodniowy rejs. Z wyprawy, która odbyła się w 2004 roku, jednak nigdy nie wróciła, a na pokładzie znaleziono po niej tylko czarną torebkę. Dodatkowo miał się jej naprzykrzać obcy mężczyzna.

Zaginięcie Annette Mizener z Waukesha w stanie Wisconsin (USA), to jedna z najbardziej tajemniczych historii, które wydarzyły się w grudniu 2004 roku na statku wycieczkowym. 37-latka wygrała na loterii dziewięciodniowy rejs na Riwierę Meksykańską statkiem Carnival Pride. W podróż wybrała się z 17-letnią córką Danielle i rodzicami. Ostatniej nocy rejsu kobieta zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. 

Zobacz wideo Czy wiesz, co zrobić, gdy zaginie ktoś bliski?

Annette miała przyjść do kasyna. Znaleziono tylko czarną torebkę

Jak opisuje m.in. "The Guardian", 37-letnia Annette ostatni dzień rejsu spędzała, korzystając z oferowanych atrakcji. Poszła z córką na karaoke, w kasynie udało jej się dwa razy wygrać w bingo. Wieczorem miała pójść do swojego pokoju, by się odświeżyć. Umówiła się z rodzicami, że spotkają się o godz. 22 ponownie w kasynie. Na miejsce jednak nie dotarła, dlatego zaniepokojeni Wally i Heidi Knerlerowie zaczęli jej szukać i zawiadomili załogę statku

 

Ojciec sprawdzał kolejne piętra, gdy z interkomu wybrzmiała informacja o znalezieniu małej, czarnej, obszytej koralikami kopertówki. Jej zawartość była rozsypana, część koralików leżała wokół, co mogło wskazywać na szarpaninę. Miejsce odnalezienia torebki bardzo zaskoczyło rodziców Annette, pokład był bowiem przeznaczony dla osób palących, a kobieta bardzo nie lubiła zapachu dymu papierosowego. 

Nieszczęśliwy wypadek czy zabójstwo? Kamera zasłonięta kartką

W 16-godzinną akcję poszukiwawczą zaangażowano straż przybrzeżną, która kolejnego dnia przeszukała ponad 800 kilometrów kwadratowych wody - podaje ABC News. Do sprawy dołączyła też FBI, ale przełom w sprawie nie przychodził. Ujawniono jednak kolejny niepokojący aspekt sprawy. Miejsce, w którym znaleziono torebkę Annette, było monitorowane, ale kamera tego wieczora została przysłonięta kartką. 

Annette uznano za zmarłą, a personel założył z góry, że doszło do nieszczęśliwego wypadku. Rodzina była jednak innego zdania - dopatrywała się zbrodni i wykluczała samobójstwo, czyli jedną z hipotez, jaką wyciągnięto, ponieważ niedługo przed wyjazdem kobieta ogłosiła upadłość. Dowodem na to, że mogło dojść do zbrodni, były zeznania 17-letniej córki Danielle. Zwracała ona bowiem uwagę, że mama miała skarżyć się na nachalnego pasażera, który nieustannie ją zaczepiał. Miał nawet poprosić kogoś, by zajął mu miejsce podczas gry obok Annette, bo chciał "życzyć jej szczęścia". Tego wieczora na bingo nie dotarł, a zeznania miał zmieniać kilkukrotnie. Mąż Annette - John - miał pretensje do załogi wycieczkowca. Twierdził, że nie zawrócono wystarczająco szybko, by szukać jego żony. Służbom do tej pory nie udało się wyjaśnić sprawy, a John podpisał pozasądową ugodę z Carnival Pride. 

Więcej o: