Ślimak afrykański, a w tym przypadku jego odmiana lissachatina fulica, to niebezpieczny gatunek inwazyjny. Naturalnie występuje on w Afryce Wschodniej w rejonach Kenii i Tanzanii. Przeniesiony w inne środowisko sieje spustoszenie pośród roślin zarówno hodowanych przez człowieka, jak i tych rosnących dziko.
Jak podaje brytyjski dziennik "The Sun", wzmożoną aktywność osobników tego gatunku zaobserwowano w lipcu tego roku na Teneryfie (Wyspy Kanaryjskie). Miejscowe władze przestrzegają mieszkańców wyspy i przyjeżdżających na nią turystów przed wchodzeniem w kontakt z napotkanymi mięczakami. Są one nosicielami pasożyta odpowiedzialnego za wywoływanie zapalenia opon mózgowych.
Śmiertelnie niebezpieczną chorobą można zarazić się poprzez dotknięcie lub spożycie zainfekowanego nią zwierzęcia. Zapanowanie nad rozrostem populacji issachatina fulica jest bardzo trudne ze względu na jego zdolność do szybkiego rozmnażania się. Jeden przedstawiciel tego mięczaka może złożyć do 2 500 jaj rocznie. Tutaj udostępniamy nagranie, na którym widać, jak prezentuje się afrykański ślimak w porównaniu do ręki dorosłego człowieka.
Zagrażający człowiekowi gatunek inwazyjny charakteryzuje się jasnobrązową skorupą pokrytą ciemnymi pasami. Jej kształt jest lekko stożkowaty. Ślimak afrykański osiąga rozmiary do nawet 20 cm długości. Niektóre osobniki wielkością zbliżone są do królika. Lokalne władze apelują o rozsądek i zgłaszanie występowania niebezpiecznych mięczaków odpowiednim służbom. Zwierzęta trafiły na wyspę najprawdopodobniej w wyniku nielegalnego przemytu kolekcjonerów mięczaków i gadów. W tym roku z powodu ich inwazji na terenie hrabstwa Broward w Stanach Zjednoczonych ogłoszono kwarantannę.