"To bezprecedensowe i absurdalne, gdy nie są ustalone ramy czasowe ani dla zaproszenia, ani dla członkostwa Ukrainy w NATO. Wydaje się, że nie ma gotowości, by zaprosić Ukrainę do NATO, ani uczynić ją członkiem Sojuszu" - napisał we wtorek, pierwszego dnia szczytu w Wilnie, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. "NATO zgodziło się w 2008 roku, że Ukraina stanie się członkiem. Ale sojusz nie powiedział, jak i kiedy może to nastąpić. Teraz, w drodze do Wilna, otrzymaliśmy sygnały, że pewne sformułowania są dyskutowane bez Ukrainy" - przekazał zawiedziony prezydent Ukrainy. Zełenski podsumował wpis stwierdzeniem, że "niepewność jest słabością". "I będę o tym otwarcie dyskutował na szczycie" - zapewnił ukraiński lider. Jak donosi nieoficjalnie "The Washington Post" było blisko, by ostra wypowiedź Zełenskiego, zamiast pomóc Ukrainie, zaszkodziła Ukrainie.
Jak podaje dziennik, wielu oficjeli zirytował wpis prezydenta Ukrainy, ale panowało zrozumienie, że lider kraju pogrążonego w wojnie musi pokazać obywatelom, że robi wszystko, co w jego mocy. Zaznajomieni z sytuacją informatorzy, z którymi rozmawiał "The Washington Post", twierdzą, że delegacja USA rozważała nawet wycofanie słów o zaproszeniu Ukrainy do NATO z deklaracji.
Dołączenie do NATO zaproponowano Ukrainie już w 2008 roku. Jak twierdzi Sojusz, po 15 latach kraj wciąż jednak nie spełnił warunków, które by na to pozwoliły. Ukraińcy narzekają jednak, że wiele wymogów jest niekonkretnych. Urzędnicy z USA mieli rozważać zmiany w deklaracji, bo jak twierdzili, administracja Bidena jest wyczulona na wątpliwości Zełenskiego i chciałaby je jakoś rozwiązać.
Jednocześnie jednak trzech wyższych rangą urzędników (z których dwóch było uczestnikami rozmów podczas szczytu w Wilnie), twierdzi, że Stany Zjednoczone były gotowe zmienić brzmienie deklaracji, tak by uczynić je bardziej nieprzychylnym szybkiemu dołączeniu Ukrainy do NATO. "Niektórzy chcieli usunąć nawiązania do 'zaproszenia' albo umieścić to słowo w innym miejscu" - twierdzi jeden z dyplomatów NATO.
Inny jednak mówi, że choć "kilka osób" apelowało, by usunąć z deklaracji słowa, które rozwścieczyły Zełenskiego, to delegaci USA nie chcieli usuwać słów o zaproszeniu z dokumentu. Według "WaPo" panowała zgoda, że ponowne prace nad treścią dokumentu opóźniłyby jego upublicznienie. Ponadto osoby najbardziej zaniepokojone reakcją Ukrainy miały uznać, że lepiej trzymać się dotychczasowego tekstu. Ostatecznie we wtorek poinformowano o zapisie końcowej deklaracji ws. Ukrainy, zgodnie z którym NATO zaprosi kraj do członkostwa, "gdy pozwolą na to warunki". Wołodymyr Zełenski później złagodził swój przekaz i dziękował NATO za wsparcie.
Wcześniej "The New York Times" donosił, że Zełenski tak się wściekł na całą sytuację, że groził, iż nie pojawi się na pierwszej sesji rady NATO-Ukraina. "Bloomberg" z kolei pisał, że we wtorek w Wilnie, podczas kolacji przywódców państw NATO, gdy Joe Biden udał się do hotelu, inni przywódcy mówili Zełenskiemu, że "ma ochłonąć i spojrzeć na pełen obraz sytuacji". Agencja podaje, że przywódcy krajów sojuszniczych szukali w Wilnie "języka, który wskazywałby na postęp i mógłby być sprzedany Ukrainie jako postęp", ale w najmniejszym stopniu nie przybliżałby ich do wciągnięcia w wojnę z Rosją.
Stany Zjednoczone i Niemcy miały nie chcieć konkretnych obietnic dla Ukrainy. Wcześniejszy projekt komunikatu NATO miał zawierać bardziej konkretną ścieżkę ewentualnego przystąpienia Ukrainy do Sojuszu. Pod wpływem Scholza i Bidena zmiany miały nastąpić tuż przed początkiem szczytu. Gdy Ukraińcy dowiedzieli się o zmianach, postanowili opublikować prowokacyjny wpis, aby przyciągnąć opinię publiczną na swoją stronę - twierdzą dziennikarze.
Część polityków publicznie dała wyraz swojemu niezadowoleniu z wypowiedzi Zełenskiego. Cytowany przez "The Guardian" sekretarz obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace stwierdził, że Ukraina traktuje swoich zachodnich sojuszników, jakby byli magazynem firmy Amazon. - Czy nam się to podoba, czy nie, ludzie chcą widzieć odrobinę wdzięczności - powiedział Wallace, gdy zapytano go o komentarz ukraińskiego przywódcy.
W podobnym tonie wypowiedział się Jake Sullivan, amerykański doradca ds. bezpieczeństwa. Jak podkreślił, "Amerykanie zasługują na wdzięczność". Podkreślał, że Stany Zjednoczone intensywnie pracują na rzecz wsparcia ukraińskich żołnierzy i przypominał o dostarczanym Ukrainie sprzęcie.