Słowa Viktora Orbana, które padły w wywiadzie dla radia Kossuth, szeroko przytaczają kremlowskie media rządowe. - Jeśli Amerykanie zechcą, pokój nadejdzie jutro rano. A dlaczego nie chcą - to jest pytanie, o którym myśli cały świat - powiedział Orban. Dalej szef węgierskiego rządu przekonywał, że Ukraina "utraciła suwerenność", a pieniądze otrzymuje głównie ze Stanów Zjednoczonych. - Wojna w Ukrainie będzie się przedłużała, ponieważ Zachód tego chce i dlatego sankcje i inflacja nie znikną - powiedział Orban.
To jest stała retoryka Orbana. Pod koniec czerwca również w niemieckim "Bildzie" przekonywał, że Ukraina nie jest suwerennym państwem. Mówił, że Ukraina przegra wojnę, ponieważ Kijów "szybciej straci żołnierzy" niż Rosja, a dyplomacja Zachodu w tej sprawie jest "porażką". - Ukraina nie jest już suwerennym państwem - nie masz pieniędzy, nie masz broni. Mogą walczyć tylko dlatego, że wspieramy ich na Zachodzie. Więc jeśli Amerykanie zdecydują, że chcą pokoju, będzie pokój - stwierdził Orban. Polityk twierdził ponadto, że Putin "nie jest zbrodniarzem wojennym".
Na słowa węgierskiego szefa rządu zareagował doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. "Viktor Orban w swoich wypowiedziach bagatelizuje europejskie wartości i szerzy rosyjskie mity propagandowe" - napisał we wtorek (27 czerwca) na Twitterze. "Czas, aby Viktor Orban zdał sobie sprawę, że Ukraina, która od 489 dni zaciekle broni swojej wolności, swoich dzieci i ich przyszłości, skutecznie przeciwstawia się poradzieckiemu neoimperializmowi w przebraniu historycznego seryjnego mordercy, który zastraszył pół świata swoim bezprawiem, jest absolutnie suwerenna w swojej polityce i decyzjach" - podkreślił.