"The Wall Street Journal" podaje, że zatrzymania rozpoczęły się już zaledwie kilka godzin po starcie buntu Grupy Wagnera. "Jednym z zatrzymanych oficerów miał być generał Siergiej Surowikin, który wcześniej pełnił funkcję najwyższego rosyjskiego dowódcy w Ukrainie i od dnia buntu nie był widziany publicznie" - informuje niezależny rosyjski portal Meduza na podstawie doniesień "WSJ". Z ustaleń amerykańskiej gazety wynika, że Surowikin przebywa w areszcie w Moskwie. Generał, według informatora "WSJ", miał wiedzieć o planach Prigożyna dotyczących buntu, ale w nim nie uczestniczyć.
Wśród zatrzymanych miał znaleźć się też były wiceszef MON gen. Michaił Mizincew, nazywany "rzeźnikiem Mariupola". "Źródła podały również, że Prigożyn nie został oskarżony o żadne przestępstwa i prawdopodobnie zostanie zwolniony, gdy tylko Władimir Putin zdecyduje, jak zareagować na rebelię" - wskazuje portal Meduza.
Szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn 24 czerwca zainicjował "marsz sprawiedliwości" na Moskwę. Pucz szybko zakończył się porozumieniem, w ramach którego szef Grupy Wagnera miał wyjechać do Białorusi. Alaksandr Łukaszenka przekazał przed kilkoma dniami, że nie wie, gdzie przebywa Prigożyn. - Wątpię, abyśmy jeszcze kiedykolwiek publicznie zobaczyli Prigożyna. Myślę, że albo został umieszczony gdzieś w ukryciu, albo wysłany do więzienia, albo załatwiony w inny sposób, ale wątpię, że kiedykolwiek go jeszcze zobaczymy. Osobiście nie sądzę, że jeszcze żyje, a jeśli tak, to gdzieś w więzieniu - stwierdził we wtorek w ABC News emerytowany generał Armii Stanów Zjednoczonych Robert Abrams.