Grupa Wagnera była blisko zdobycia broni atomowej? Budanow: Pociski miały podnieść stawkę

Pojawiły się nowe ustalenia dotyczące buntu Jewgienija Prigożyna. W drodze na Moskwę część najemników Grupy Wagnera oddzieliła się od głównej kolumny - podaje Agencja Reutera, powołując się m.in. na nagrania udostępnione w Internecie, rozmowy z mieszkańcami, a także źródła blisko Kremla. Bojownicy ruszyli w kierunku bazy rosyjskich sił nuklearnych Woroneż-45. Sytuacja wokół magazynu miała przyczynić się do szybkiego porozumienia.

Grupa Wagnera 24 czerwca rozpoczęła "marsz sprawiedliwości" na Moskwę. Jak podaje Agencja Reutera, część najemników oddzieliła się od głównej kolumny, tworząc tym samym mniejszą grupę bojową. Według ustaleń dziennikarzy nowy oddział zmierzał w kierunku bazy rosyjskich sił nuklearnych Woroneż-45. 

Zobacz wideo Prof. Legucka: Putinowi udaje się utrzymać lojalność w elitach władzy

Grupa Wagnera ruszyła na bazę z bronią jądrową? Reuters przeanalizował drogę konwoju

W skład konwoju miało wchodzić co najmniej 75 pojazdów. Dziennikarze, analizując publikowane w Internecie zdjęcia i nagrania, odtworzyli jego drogę. Bojownicy minęli wieś Woroncowka i miasteczko Buturlinowka. W miejscowości Tałowaja - około 100 km od bazy Woroneż-45 - strącili atakujący ich śmigłowiec. Prawdopodobnie tam się zatrzymali, co było spowodowane ogłoszonym porozumieniem między Prigożynem a Kremlem - wynika z relacji mieszkańców. Agencja Reutera nie jest w stanie zweryfikować, w jakim kierunku skierował się później oddział.  

Relikty zimnej wojny. Kyryło Budanow: Miały podnieść stawkę

Władze rosyjskie przekonywały, że arsenał atomowy w żadnym momencie buntu nie był zagrożony. W podobnym tonie wypowiedział się również rzecznik Rady Bezpieczeństwa przy Białym Domu, Adam Hodge. Jednak odmienne zdanie na ten temat ma szef ukraińskiego wywiadu wojskowego, Kyryło Budanow. W rozmowie z Reutersem stwierdził, że w bazie Woroneż-45 przechowywane są relikty zimnej wojny, a dokładnie niewielkie ładunki jądrowe, które "mieszczą się w plecaku". Jego zdaniem najemnicy chcieli je przechwycić. - Jeśli jesteś przygotowany do walki do ostatniego człowieka, jest to jeden z obiektów, który znacznie podnosi stawkę - powiedział. Jak powiedział, odłam wagnerowców był znacznie bliżej bazy, niż ustalili dziennikarze. - Jedyną przeszkodą były zamknięte drzwi, których nie udało im się sforsować i dzięki temu nie zdołali dostać się do części technicznej magazynu - dodał.

Sytuacja miała wzburzyć Amerykanów, a także wywołać panikę na Kremlu

"Reuters nie był w stanie ustalić, czy bojownicy Grupy Wagnera dotarli do bazy Woroneż-45. Budanow nie przedstawił dowodów na poparcie swojego twierdzenia i odmówił podania, jakie dyskusje, jeśli w ogóle, miały miejsce ze Stanami Zjednoczonymi i innymi sojusznikami na temat incydentu. Nie powiedział też, dlaczego bojownicy się wycofali" - czytamy na stronie agencji.

Jednak źródło zbliżone do Kremla, na które powołuje się agencja, częściowo potwierdziło słowa Budanowa. Anonimowy informator stwierdził, że oddział Grupy Wagnera "zdołał dotrzeć do strefy specjalnego zainteresowania, co miało wzburzyć Amerykanów, ponieważ w miejscu tym składowana jest broń atomowa". Kolejne źródło oceniło, że sytuacja wokół bazy Woroneż-45 miała nie tylko wywołać panikę na Kremlu, ale także przyczyniła się do szybko wynegocjowanego porozumienia z Prigożynem.

Więcej o: