Francuski dziennik "Liberation" opublikował 7 lipca artykuł, w którym stwierdził, jakoby Jewgienij Prigożyn wbrew doniesieniom wcale nie przebywał na Białorusi ani w Petersburgu. Według informacji zachodniego wywiadu szef wagnerowców ma znajdować się w Moskwie.
"Co najmniej od piątku, 1 lipca, buntownik podobno jest przetrzymywany na Kremlu, gdzie został wezwany wraz ze swoimi najwyższymi dowódcami. Podobno spotkał się z Władimirem Putinem, a także generałem Wiktorem Zołotowem, bardzo lojalnym wobec prezydenta dowódcy Rosgwardii, oraz Siergiejem Naryszkinem, szefem rosyjskiego wywiadu zagranicznego" - czytamy w "Liberation".
Jak pisze natomiast "Daily Mail", równocześnie pojawiają się twierdzenia, że szef grupy Wagnera może otrzymać rozkaz zlikwidowania Wołodymyra Zełenskiego. Rosyjski dziennikarz i laureat Pokojowej Nagrody Nobla Dmitrij Muratow stwierdził, że Prigożyn "może dążyć do przeprowadzenia 'wielkiego okrucieństwa na korzyść Rosji'", aby wrócić do łask reżimu Putina.
23 czerwca szef wagnerowców Jewgienij Prigożyn stwierdził, że jego najemnicy zostali zaatakowani przez siły rosyjskie. "Następny krok należy do nas" - zapowiedział i wraz ze swoimi najemnikami ruszył na Moskwę. Ale już następnego dnia wieczorem Prigożyn opublikował nagranie, w którym ogłosił wycofanie się sił i ich powrót do okopów. Szef wagnerowców miał zgodzić się na deeskalację konfliktu po mediacjach prowadzonych przez prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenkę.