Gry będącej niezwykle ważnym elementem trwających od miesiąca działań ofensywnych Ukraińców. Obie strony nie zaangażowały jeszcze do walk swoich głównych odwodów, czyli sił trzymanych w pewnej odległości za frontem, gotowych do użycia w kluczowych momentach, które mogą zadecydować o wyniku aktualnej rundy walk. Ukraińcy ewidentnie starają się skłonić Rosjan do popełnienia błędu w gospodarowania tymi oddziałami.
Taki wniosek można wysnuwać na bazie dwóch faktów. Po pierwsze według szacunków właściwie wszystkich obserwatorów tego konfliktu, Ukraińcy do swoich operacji ofensywnych trwających od początku czerwca zaangażowali około 1/3 swoich dostępnych sił. Nie licząc tych, które cały czas były na froncie i walczyły. Można to ocenić po tym, jakie oddziały pojawiają się na nagraniach z walk i w oficjalnych komunikatach. Oceny co do Rosjan są mniej jednoznaczne, jednak wydaje się bardziej niż prawdopodobne, że oni też do tej pory nie zaangażowali swoich głównych odwodów. Do reagowania na ukraińskie ataki mieli używać głównie takich lokalnych.
Drugi fakt jest taki, że Ukraińcy od początku czerwca wywierają mocną presję nie w jednym punkcie, ale w kilku. I zmieniają punkt ciężkości. Tak, żeby utrudnić Rosjanom ocenę, gdzie może nastąpić decydujące uderzenie przy użyciu tych 2/3 ukraińskich brygad stojących w odwodzie. Do niedawna najbardziej aktywny kierunek zaporoski, teraz wydaje się ustępować znaczeniem rejonowi Bachmutu. Ukraińcy wywierają mocną presję na flankach miasta. W samych ruinach walki są sporadyczne i głównie ograniczają się do ostrzału artyleryjskiego. Choć w ostatnich dniach Ukraińcy mieli zbliżyć się do południowo-zachodniego krańca miasta, w rejonie dużych ogródków działkowych.
Rejon Bachmutu. Stan na 6 lipca. Niebieskie strzałki wyraźnie wskazują główne ukraińskie kierunki ataków na skrzydłach miasta Fot. Militaryland.net
Znacznie intensywniejsze walki toczą się kilka kilometrów dalej na południe w rejonie wsi Kliszczijiwka. Znajduje się ona u podnóży wzgórz, dominujących nad całą okolicą. Rosjanie wdarli się na nie pod koniec zimy. Teraz Ukraińcy prawie całkowicie je odbili. Od kilku dni trwa wymiana ciosów na ich samym krańcu tuż przed wsią. To Ukraińcy zajmują teren, to są wyrzucani przez rosyjski kontratak, to jest on niszczony przez ukraińską artylerię i kontrkontratak. Aktualnie Rosjanie mają nadal się trzymać ostatnich umocnień przed wsią. Skala walk nie jest jednak duża, bo mowa o odcinku frontu długim na mniej niż 10 km, na którym działania są prowadzone zazwyczaj grupami od kilkunastu do kilkudziesięciu żołnierzy, wspieranych z dystansu przez wozy opancerzone i artylerię. Starcia są jednak bardzo intensywne i trwają tak już od wielu dni. Ukraińcy twierdzą, że Rosjanie codziennie rzucają do walki nowy kilkudziesięcioosobowy pododdział, który następnego dnia jest na tyle przetrzebiony, że potrzeba następnego.
Podobne walki toczą się na północ od miasta, z centrum w rejonie wsi Berchiwka i położonych obok wzgórz kontrolowanych przez Rosjan. Ukraińcy atakują tam już od wielu tygodni ze zmiennym natężeniem. Aktualnie ma ono być w tych górnych wartościach. Ukraińskie wojsko regularnie notuje postępy, ale są one drobne. Ze standardowej w tej fazie wojny kategorii jeden zagajnik albo jeden opornik (pozycja umocniona). Sytuacja Rosjan, dodatkowo okładanych celnym i dość intensywnym ogniem ukraińskiej artylerii, ma być jednak trudna. W ciągu ostatniego tygodnia pojawił się szereg doniesień o kierowaniu w rejon Bachmutu posiłków. Ukraińcy twierdzą, że Rosjanie mają tam już około 50 tysięcy ludzi, czyli 1/3 sił na całym froncie wschodnim, przez który rozumiany jest odcinek od Bachmutu po granicę z Rosją na północy.
Na tymże północnym odcinku frontu regularnie mają pojawiać się dodatkowe rosyjskie oddziały i odbywać lokalne silne natarcia. Tego rodzaju doniesienia są podawane co najmniej raz na tydzień. Zwłaszcza w odniesieniu do rejonu miast Swatowo i Kreminna. W praktyce nie przełożyło się to jednak na zauważalne zmiany w przebiegu linii frontu. Obie strony raczej starają szachować się nawzajem, a Rosjanie wywierać większą niż w poprzednich miesiącach presję, aby Ukraińcy nie mogli się czuć bezpiecznie i trzymali w tych okolicach rezerwy.
Na do niedawna przyciągającym najwięcej uwagi froncie południowym, w rejonie Zaporoża i zachodnich krańców Donbasu, walki przygasły. Na przestrzeni ostatniego tygodnia Ukraińcy nie dokonali żadnych istotnych czy zauważalnych postępów. Były doniesienia o kilku atakach, czy to na zachodzie w rejonie wsi Żerebianki (Rosjanie opublikowali nagranie wskazujące, że nie było udane, ponieważ widać na nim ukraińską grupę szturmową pod celnym ogniem artylerii i wpadającą na miny), czy dalej na wschód w rejonie Robotyne i Riwnopila. Ukraińskie sugestie, że w tym ostatnim miejscu doszło do wyzwolenia kolejnej wsi Prijutne, nie znalazły na razie potwierdzenia zdjęciowego. W ogóle liczba nagrań z tego odcinka frontu wyraźnie się zmniejszyła. Nie brakuje jedynie dowodów na skuteczność ukraińskiej artylerii, która tydzień w tydzień regularnie niszczy artylerię rosyjską. Ukraińcy dopracowali zwłaszcza taktykę używania systemów HIMARS do ognia kontrbateryjnego. Skrócili na tyle czas przekazywania informacji od operatorów dronów do wyrzutni rakiet, że te ostatnie są w stanie skutecznie trafiać rosyjskie działa oraz wyrzutnie działające w rejonie frontu. Wcześniej systemy HIMARS używano głównie do atakowania większych statycznych celów, a nie pojedynczych mobilnych pojazdów.
Rejon Doniecka i wschodniego krańca Zaporoża. Po odbiciu szeregu wsi na południe od Wełykiej Nowosiłki (lewy kraniec mapy), Ukraińcy na razie zmniejszyli presję w tym rejonie Fot. Militaryland.net
Na centralnym odcinku frontu w rejonie Doniecka i Gorłówki sytuacja pozostaje niezmienna już od miesięcy. Lokalne potyczki, zwłaszcza w rejonie Marinki i Awdijiwki, ale nie przekładające się na jakiekolwiek istotne zmiany w kontroli terenu, czy szerszą sytuację w regionie. W pobliżu tej pierwszej miejscowości Rosjanie kontynuują sporadyczne używanie VBIED, czyli pojazdów wypchanych nawet tonami materiałów wybuchowych, kierowanych ku ukraińskim pozycjom jako jeżdżących bomb. Nie doprowadziło to dotychczas do istotnych zmian w sytuacji na froncie. Z rejonu tej drugiej nadchodzą natomiast niemal regularnie filmiki od rosyjskich zmobilizowanych, którzy skarżą się na wykorzystywanie ich jako mięsa armatniego do ich zdaniem bezsensownych szturmów, które nie mają żadnych szans powodzenia.
Widowiskowe, ale mające niewielką skalę walki toczą się w rejonie Chersonia. Ukraińcy pod koniec czerwca przekroczyli tam Dniepr i uchwycili niewielki przyczółek w rejonie końca zrujnowanego mostu Antonowskiego. Rosjanie starają się ich stamtąd wyprzeć wszelkimi sposobami. Użyli rakiety balistycznej Iskander, bomb lotniczych, artylerii, dronów i ataków piechoty wspartej pojazdami opancerzonymi. Jednak choć Ukraińcy ponieśli straty (dokładne nie są znane, ale na nagraniach wyraźnie widać na przykład zatopienie jednej łodzi zaopatrującej przyczółek), to nadal uporczywie bronią przyczółka.
Przykładowy atak na rosyjską haubicę samobieżną Msta-S w wykonaniu ukraińskiego HIMARS-a.
Obie strony aktualnie przypominają bokserów, którzy już trochę zmęczeni walką ostrożnie okrążają się w ringu, wymieniają lekkie ciosy i liczą na to, że wyczerpany przeciwnik w końcu popełni jakiś błąd, odsłoni się i będzie można mu zadać mocne uderzenie, które go zamroczy. Na razie tego jednak nie widać. Pierwsze ukraińskie ciosy na Zaporożu w czerwcu spotkały się z mocną rosyjską obroną. Teraz zwiększona presja w rejonie Bachmutu też napotyka na uporczywą obronę. Nigdzie nie widać perspektyw na przełamanie frontu.
Najpewniej jeszcze na to za wcześnie. Być może Ukraińcy w najbardziej optymistycznym wariancie swoich planów operacyjnych liczyli na jakąś poważną pomyłkę lub potknięcie Rosjan, ale nic takiego się nie stało. Teraz trwają więc starania, alby jak najskuteczniej rosyjskie wojsko zmiękczyć, wyniszczyć, znaleźć jakiś słaby punkt i dopiero potem zaryzykować siły główne trzymane w odwodzie. Takie działania mogą zająć jeszcze wiele tygodni, a nawet miesięcy.