Łódź podwodna Titan zaginęła w niedzielę 18 czerwca u wybrzeży Kanady. Łączność z załogą utracono dwie godziny po zanurzeniu batyskafu. Pilot i czterech pasażerów zostali uznani za zmarłych kilka dni później - w czwartek 22 czerwca. Tego samego dnia Straż Wybrzeża USA poinformowała, że w pobliżu wraku Titanica znaleziono szczątki łodzi, co wskazuje, że doszło do implozji kadłuba łodzi, czyli wybuchu do wewnątrz.
Były doradca OceanGate Rob McCallum w rozmowie z "The New Yorker" przekazał, że krótko przed zaginięciem Titana, łódź próbowała wynurzyć się na powierzchnię. - Zrzucili balast i próbowali przerwać opadanie na dno - powiedział McCallum. Ekspert dowodził wcześniej wyprawami do wraku Titanica, a także innych miejsc na dnie oceanu. Jak przekazał, następnie utracono łączność z łodzią. McCallum jest jednak pewien, że pasażerowie wiedzieli, że ze statkiem dzieje się coś złego. - Raport, który otrzymałem natychmiast po zdarzeniu, na długo przed tym, jak uznano łódź za zaginioną, mówił o tym, że Titan schodził na głębokość 3,5 tys. metrów - opisał były doradca OceanGate.
"The New Yorker" dotarł także do treści maila, który ówczesny dyrektor operacji morskich napisał jako pracownik firmy OceanGate do jednego ze współpracowników. David Lochridge obawiał się, że "innowacyjne" podejście szefa firmy Stocktona Rusha doprowadzi do jego śmierci. "Nie chcę być postrzegany jako plotkarz, ale bardzo się martwię, że zabije siebie i innych, dążąc do podbudowania swojego ego" - miał napisać w mailu. Lochridge miał stwierdzić także, że nie zanurkowałby "w tym czymś" za żadne pieniądze.
"New Yorker" zwrócił uwagę także na wyprawę OceanGate z poprzedniego roku, kiedy dołączyła do niej ekipa dokumentalna BBC. Podczas startu nurek zauważył problemy z łodzią, co zgłosił do statku powierzchniowego. Mimo to wyprawa była kontynuowana. Dopiero po dwóch godzinach, gdy dyrektor OceanGate ds. logistyki i zapewnienia jakości Scott Griffith uruchomił silniki, zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. - Nie wiem, co się dzieje - powiedział. - O mój Boże - rzucił Griffith. Jeden z silników został zainstalowany w złym kierunku - opisuje magazyn.
Celem wyprawy była turystyczna podróż do wraku Titanica, który osiadł cztery tysiące metrów pod wodą. Podróż była obsługiwana przez prywatną firmę OceanGate Expeditions. Niestety zakończyła się tragicznie dla całej piątki znajdującej się na pokładzie. Jak wyglądały ostatnie chwile pasażerów? O tym opowiedziała Christine Dawood, żona Shahzada i matka Sulemana w rozmowie z portalem LBC.
Kobieta powiedziała, że przed wyprawą Shahzada i Suleman przeszli dwie odprawy. Polecono, aby założyli ciepłe kombinezony, by lepiej poradzili sobie z niską temperaturą w głębinach. Wśród instrukcji dla pasażerów Titana były jeszcze dwa punkty, o których mówiła Dawood w wywiadzie: mieli oni zabrać ze sobą swoją ulubioną muzykę. Zgodnie z planem operatora łodzi podwodnej, większość podróży miała przebiegać bez włączonych reflektorów. Okręt musiał oszczędzać akumulatory na czas ich włączenia we wraku Titanica. Christine Dawood zakłada, że gdy coraz bardziej zanurzali się w ciemność, pasażerowie Titana mogli słuchać muzyki, którą zabrali ze sobą na pokład. Jak wspomniała, tym, który najbardziej chciał zobaczyć wrak słynnego statku, który zatonął w czasie pierwszego rejsu, był jej mąż Shahzada. - Oczy mu błyszczały, gdy mówił o tym wszystkim. Cieszył się jak małe dziecko - mówiła Christine.