"New York Post" opisuje w poniedziałek historię Rudiego Farias'a, który zaginął osiem lat temu jako 17-latek. Rudy zniknął, gdy spacerował z dwoma psami w pobliżu domu swojej rodziny w Houston w stanie Teksas. W momencie zaginięcia był w złym stanie psychicznym i fizycznym. Od kilku lat leczył się na depresję i stany lękowe. Rodzina przekazała w oświadczeniu, że na oczach Rudiego kilka lat wcześniej zginął jego brat i od tamtej pory chłopiec cierpiał na zespół stresu pourazowego.
Przełom w sprawie nastąpił w miniony weekend. W sobotę rodzina otrzymała informację, że 25-letni Rudolph leży w szpitalu. Mężczyzna trafił do niego z siniakami i skaleczeniami. Nie wiadomo, co mu się stało. Pod numer alarmowy zadzwoniła osoba, która zauważyła go nieprzytomnego, leżącego przed kościołem.
Tim Miller, dyrektor Texas EquuSearch - organizacji, która zajmowała się sprawą zaginięcia nastolatka - poinformowała, że został on odnaleziony w zeszły piątek. - Wierzymy w cuda i to z pewnością był cud – powiedział Miller. Dodał, że nie zliczy nawet, ile razy szukano zaginionego i ile organizacja otrzymała wskazówek, dotyczących jego możliwego miejsca pobytu.
Na ten moment nie wiadomo, w jaki sposób nastolatek zaginął i co działo się z nim przez minionych osiem lat. Matka mężczyzny poinformowała, że jej syn jest w kiepskiej kondycji zarówno psychicznej jak i fizycznej. Podkreśliła, że jest jednak niezwykle szczęśliwa, że mężczyzna żyje.