Jednostka "Achmat", walcząca po stronie Rosji, została w dniu wybuchu buntu Prigożyna skierowana do Rostowa nad Donem - miejscowości, która jako pierwsza została zajęta przez najemników z grupy Wagnera, domagających się dymisji ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji Walerija Gierasimowa. W pewnym momencie Czeczeńcy znajdowali się zaledwie 500-700 metrów od wagnerowców, ale nie podjęli żadnych działań.
Z ustaleń prokremlowskiej agencji TASS wynika, że to rosyjskie Ministerstwo Obrony "poprosiło, by żołnierze nie brali udziału w walkach". Taką informację przekazał dowódca czeczeńskiej jednostki Apti Alaudinow.
- Niektóre z naszych jednostek były dosłownie 500-700 metrów od żołnierzy Grupy Wagnera. Zatrzymaliśmy się i wysłaliśmy naszych zwiadowców, by sprawdzili wszystkie punkty, w których stacjonują jednostki buntowników - przekazał Alaudinow. Jak zauważają zachodni analitycy wojskowi, wersja ta jest zbliżona do narracji Władimira Putina i Jewgienija Prigożyna, którzy zapewniają o działaniach, których celem było zapobieżenie "rozlewowi krwi".
Jak jednak zaznaczył dowódca, kadyrowcy "byli przygotowani na każdy rozwój wydarzeń" i "wykonaliby każdy rozkaz" z Rosji. Teraz Czeczeni mają w najbliższych dniach wrócić do Ukrainy, by dalej działać w regionie Marjinki.
W międzyczasie niesamowicie zajęci kadyrowcy zdążyli nagrać propagandowe nagranie. Żołnierze grupy "Achmat" zapewnili na filmiku, że są gotowi do obrony Moskwy. Zapozowali nawet na jednym z mostów, który znajduje się na obrzeżach rosyjskiej stolicy. Zdaniem ekspertów film został nagrany godzinę lub dwie po tym, jak Prigożyn ogłosił, że wycofuje się z marszu na Moskwę.