Jewgienij Prigożyn przerwał milczenie po sobotnim "marszu sprawiedliwości" w Rosji. Szef Grupy Wagnera opublikował 11-minutową wiadomość audio, w której poinformował o odejściach najemników. Rosjanin oszacował liczbę żołnierzy, którzy mogli przystać na propozycję przejścia do armii rosyjskiej.
Kiedy podczas sobotniego marszu najemnicy zbliżali się do Moskwy, postanowiono zakończyć demonstrację, aby nie doszło do bezpośredniej walki. Wtedy prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka miał "wyciągnąć rękę" i zaoferować znalezienie rozwiązań, żeby Grupa Wagnera mogła dalej działać w zgodzie z prawem. Dodatkowo dla osób, które odmówiły uczestnictwa w buncie, pojawiła się możliwość przejścia do szeregów armii rosyjskiej.
Według doniesień CNN, Jewgienij Prigożyn początkowo zapewnił w nagraniu, że żaden z jego najemników nie przeszedł do armii rosyjskiej. - Nikt nie zgodził się na podpisanie umowy z Ministerstwem Obrony, ponieważ wszyscy doskonale wiedzą z obecnej sytuacji i doświadczeń podczas specjalnej operacji wojskowej, że doprowadzi to do całkowitej utraty zdolności bojowej - przekazał dowódca Grupy Wagnera. Później przyznał, że niektórzy przyjęli ofertę, chociaż twierdził, że było to od 1 do 2 proc. jego armii. Jak informuje CNN, w sobotę rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział dziennikarzom, że osiągnięto porozumienie z Prigożynem i zarzuty przeciwko niemu za nawoływanie do zbrojnego buntu zostaną wycofane. Z kolei rosyjska państwowa agencja informacyjna TASS przekazała, że śledztwo w sprawie karnej Prigożyna i jego rzekomego udziału w zorganizowaniu zbrojnego buntu jest nadal w toku.
Jak informowaliśmy, Prigożyn przekazał, że Ministerstwo Obrony Rosji planowało zakończenie działalności Grupy Wagnera od 1 lipca. Rosjanin stwierdził, że marsz został rozpoczęty z powodu niesprawiedliwości, ale nie chciał przelewać rosyjskiej krwi i obalić rządu. Akcja miała być jedynie demonstracją i wyrazem protestu. - Niektórzy są rozczarowani, że zatrzymaliśmy się, ponieważ w marszu sprawiedliwości, oprócz naszej walki o byt, widzieli wsparcie dla walki z biurokracją i innymi dolegliwościami, które istnieją dzisiaj w naszym kraju - powiedział Prigożyn.
Według doniesień "New York Post" Rosjanin stwierdził, że gdyby działania z 24 lutego, kiedy to Rosja rozpoczęła agresję na Ukrainie, były prowadzone przez jednostki wyszkolone tak jak Grupa Wagnera, operacja być może trwałaby jeden dzień. - Pokazaliśmy klasę mistrzowską, jak to powinno wyglądać 24 lutego 2022 roku - powiedział Prigożyn.
Dowódca Grupy Wagnera przekazał, że jego armia przeszła 780 kilometrów, a do Moskwy zostało ich ponad 200. - Ani jeden żołnierz nie zginął na ziemi - poinformował Prigożyn. Według doniesień "The Mirror", siły Wagnera zestrzeliły kilka helikopterów wojskowych i wojskowy samolot komunikacyjny, zabijając co najmniej 15 osób. Prigożyn stwierdził, że żałuje, że jego armia została zmuszona do ataków na samoloty, ale było to podyktowane koniecznością obrony. Maszyny miały zrzucać bomby i przeprowadzać ataki rakietowe.