W piątek szef wagnerowców Jewgienij Prigożyn oskarżył rosyjski MON o wydanie rozkazu ostrzału rakietowego. "Kucharz Putina" zapowiedział odwet. Spór Prigożyna z rosyjskim dowództwem wojskowym trwa od lat, choć na światło dzienne wyszedł przy okazji walk o Bachmut.
Zdaniem Nigela Gould-Daviesa, starszego pracownika ds. Rosji i Eurazji z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych, szef wagnerowców "wyraźnie złapał wiatr w żagle". Associated Press przypomina przy tym, że to właśnie najemnicy Wagnera zdobyli w ubiegłym miesiącu Bachmut. - Putin dominuje w systemie, ale nadal zależy od niewielkiej liczbie wielkich ludzi, którzy realizują jego wolę, by zapewnić mu środki do wykonywania jego rozkazów, w tym walki na wojnie - stwierdził w rozmowie z agencją AP. Jego zdaniem "wiele wskazuje na to, że (Prigożyn - red.) szuka jakiejś politycznej przyszłości".
"Po ponad dwóch dekadach rządów prezydenta Władimira Putina wybuchła zacięta walka o władzę wśród jego najwyższych dowódców wojskowych" - pisze w sobotę "Die Welt", które postanowiło opisać kulisy konfliktu. Jak zauważa, do tej pory przywódca Rosji ignorował "tyrady Prigożyna przeciwko Ministerstwu Obrony". Szef wagnerowców już na początku maja opublikował drastyczne nagranie na tle ciał poległych 4 maja bojowników. Zwrócił się wówczas do Gierasimowa i Szojgu. - To są ludzie z grupy Wagnera, którzy dzisiaj zginęli. Ich krew wciąż jest świeża. Teraz posłuchajcie mnie - to są czyiś ojcowie i synowie. A te szumowiny, które nie dają amunicji, będą jedli ich zwłoki w piekle. Szojgu, Gierasimow, gdzie ta amunicja? Spójrzcie na nich! - mówił Prigożyn na nagraniu. - Siedzicie, kreatury, w drogich klubach, wasze dzieci kiwają się od życia, kręcą filmy na YouTube. Myślicie, że jesteście panami tego życia i że macie prawo rozporządzać czyimś życiem - kontynuował, a następnie stwierdził, że gdyby jego grupa otrzymała więcej amunicji, straty w ludziach byłyby pięć razy mniejsze.
W piątek (23 czerwca) Prigożyn stwierdził, że misją wagnerowców jest ukaranie dowództwa wojskowego, które - jego zdaniem - zarządziło atak na obóz grupy. - Uderzenie zostało zadane od tyłu, to znaczy zostało zadane przez wojsko rosyjskiego Ministerstwa Obrony (...). Zginęła ogromna liczba żołnierzy. Zadecydujemy, jak zareagujemy na to okrucieństwo. Następny krok należy do nas' - mówił Prigożyn według "Kyiv Post". Strona rosyjska zaprzeczyła jednak tym doniesieniom.
Niezależna rosyjska dziennikarka Tatiana Stanowaja uważa, że aktualne wydarzenia w Rosji będą końcem Prigożyna. "Teraz gdy państwo podjęło działania, nie ma odwrotu" - napisała w mediach społecznościowych.