Implozja Titana. SOSUS, SURTASS, IUSS... wiemy, że istnieją i mogły ją wykryć. Reszta jest tajna

Amerykańska flota posiada unikalny system służący do nasłuchiwania w oceanach ruchów okrętów podwodnych. Przy okazji może on usłyszeć wiele więcej. Na przykład dźwięk implodującego kadłuba cywilnego batyskafu schodzącego do wraku Titanica. Na temat IUSS wiadomo jednak bardzo niewiele.

Pewne jest to, że istnieje i ma korzenie sięgające lat 50., ale po zakończeniu zimnej wojny przeszedł poważne unowocześnienie i restrukturyzację. Pewne jest też to, że jest w stanie wykrywać dźwięki z odległości setek mil morskich, a rejon północnego Atlantyku, czyli tam, gdzie zaginął Titan, musi być jednym z najpilniej nasłuchiwanych.

Gwałtowne i głośne wydarzenie

IUSS stał się obiektem zainteresowania ze względu na nieoficjalną informację podawaną przez amerykańskie media (jako pierwszy napisał o tym dziennik "Wall Street Journal"), że system US Navy wykrył dźwięk wskazujący na implozję (w tym przypadku gwałtowne zgniecenie kadłuba przez ciśnienie wody) w minioną niedzielę. Niemal dokładnie w tym samym czasie, kiedy statek-baza stracił kontakt z batyskafem schodzącym do wraku Titanica. Titan musiał być wówczas blisko dna położonego w tym miejscu na głębokości 3,8 kilometra, niemal pod koniec swojego dwugodzinnego schodzenia w głębię. Informacja o dźwięku miała zostać szybko przekazana koordynatorom akcji ratowniczej, jednak nie uznano jej za rozstrzygający dowód końca losów batyskafu, wobec czego o tym nie poinformowano i kontynuowano poszukiwania do uzyskania definitywnego dowodu w postaci zlokalizowania szczątków na dnie.

Oficjalnie amerykańska Straż Wybrzeża, która odpowiadała za akcję poszukiwawczo-ratowniczą, nie potwierdziła tych informacji. Podała jedynie, że w trakcie poszukiwań nie wykryto żadnych szczególnych dźwięków dochodzących z dna. Sytuację monitorowały rozrzucone z samolotów specjalne boje hydroakustyczne, normalnie służące do poszukiwania okrętów podwodnych. Nie wyklucza to jednak, że dźwięk implozji został wykryty przez podwodny system nasłuchu US Navy, ponieważ miało to miejsce jeszcze przed akcją poszukiwawczo-ratowniczą.

Choć Titan nie był szczególnie dużą jednostką (przedział dla ludzi miał 142 cm średnicy i niecałe trzy metry długości), to i tak jego implozja na dużej głębokości była bardzo gwałtownym wydarzeniem z udziałem wielkich sił. Kiedy kadłub uległ ciśnieniu, to został zgnieciony błyskawicznie w ułamku sekundy. To nie było filmowe skrzypienie kadłuba, pojawiające się jeden po drugim małe przecieki, stopniowo rosnące w coraz większe, zalewane wnętrze i gasnące światło. Po prostu jednorazowe natychmiastowe zgniecenie przez ogromne ciśnienie. Tak gwałtowne wydarzenie oznacza głośny hałas. Taki, który może się nieść w oceanie przez setki mil i zostać wykryty przez hydrofony.

Oceany na podsłuchu

Natomiast amerykańska marynarka wojenna nasłuchuje wszelkich nietypowych dźwięków w interesujących ją obszarach oceanów. Oznacza to głównie Północny Atlantyk (flota Rosji) i Pacyfik (floty Chin i Rosji). Zaczęto to robić niedługo po II wojnie światowej, kiedy zdano sobie sprawę, że jest to technicznie możliwe. Najpierw powstał system SOSUS, który zaczął funkcjonować w połowie lat 50., a w latach 60. już rutynowo śledził radzieckie okręty podwodne na północnym Atlantyku oraz Pacyfiku. Składał się z sieci hydrofonów umieszczonych na dnie setki mil morskich od brzegu, połączonych kablami ze stacjami lądowymi, gdzie przetwarzano i analizowano uzyskane sygnały. System przez całą zimną wojnę rozbudowywano i modernizowano.

Szczegóły funkcjonowania SOSUS, a zwłaszcza jego dokładne możliwości, nie są znane. Od początku cały program był utrzymywany w ścisłej tajemnicy. Nie wiedziała o nim nawet większość marynarzy US Navy, poza garstką tych wysokiej rangi i tymi, którzy przy nim pracowali. Nigdy nie ujawniono, skąd pochodzi wiedza o aktualnych rejonach działania radzieckich okrętów podwodnych. Informacje o jakimś tajnym programie podwodnego nasłuchu krążyły we flocie i czasem przedostawały się do mediów, nie było jednak wiadomo nic poza ogólnikami. Oficjalnie cały program SOSUS był cywilnym badaniem oceanów. Formalnie jego istnienie ujawniono dopiero w 1991 roku. ZSRR wiedział jednak wcześniej, za sprawą zwerbowanego do współpracy z KGB podoficera US Navy Johna Walkera, który od późnych lat 60. do 1985 roku przekazywał Rosjanom ścisłe tajemnice floty USA.

Po zimnej wojnie sieć SOSUS stała się jedną z ofiar cięć budżetu Pentagonu i została ograniczona. Nie została jednak zlikwidowana. Nadal istnieje sieć stałych podmorskich stacji nasłuchowych w ramach ogólnego programu IUSS, który obejmuje całość przedsięwzięć US Navy związanych z monitorowaniem sytuacji pod powierzchnią oceanów. Szczegóły dostępne publicznie są jednak bardzo skąpe. Wiadomo tyle, że przynajmniej niektóre elementy SOSUS przeszły dalszą modernizację po zakończeniu zimnej wojny i są nieustannie wykorzystywane. Istnieje też bardzo podobny co do zasady system ADS, który jest jednak przenośny i przeznaczony do tymczasowego rozmieszczania w obszarach zainteresowania US Navy.

Równolegle jest używany mobilny system SURTASS, nad którym pracowano od lat 70., ale oficjalnie wszedł do służby dopiero w 2004 roku na pokładach czterech specjalistycznych jednostek pomocniczych. Jego kluczowym elementem są duże anteny holowane, które mają postać wielokilometrowych kabli z zamontowanymi na nich hydrofonami i nadajnikami. Są w stanie nie tylko pasywnie nasłuchiwać dźwięków w toni, jak SOSUS, ale też aktywnie szukać obiektów w oceanach, na podobnej zasadzie jak radar: wysyłając dźwięk i nasłuchując jego odbicia. Cztery wspomniane jednostki na zmianę krążą w rejonach zainteresowania US Navy.

Nawet tysiące kilometrów to nie przeszkoda

Szczegóły możliwości wszystkich wymienionych systemów nie są jawne. Pewne incydenty dają jednak pojęcie. Na przykład w 1968 roku amerykański okręt podwodny USS Scorpion zaginął na Atlantyku. Stacje systemu SOSUS na Wyspach Kanaryjskich zarejestrowały dźwięk dwóch mniejszych eksplozji na jego pokładzie, a następnie implozji kadłuba kiedy opadał na dno w punkcie około 1,5 tysiąca kilometrów dalej na zachód. Dzięki danym z SOSUS udało się znaleźć wrak okrętu na głębokości około 3 kilometrów. Nigdy nie ustalono przyczyn katastrofy z całkowitą pewnością, jednak za najbardziej prawdopodobne uznaje się eksplozję wodoru wydzielanego przez baterie elektryczne, albo problem z jedną z torped (usterka i wybuch, albo przypadkowe odpalenie i samobójcze trafienie).

Kiedy w 2017 roku zaginął argentyński okręt podwodny ARA San Juan, to zagadkę pomógł rozwikłać system podobny do SOSUS, ale należący do cywilnej Organizacji Całkowitego Zakazu Testów Broni Jądrowej (CTBTO). Posiada ona sieć 11 stacji nasłuchowych w oceanach, których zadaniem jest wykrywać podmorskie eksplozje mogące być skrytymi testami jądrowymi. Dwie z nich wykryły anomalię, która jak się później okazało, była implozją kadłuba okrętu. Zrobiły to z odległości odpowiednio 6 i 7,7 tysiąca kilometrów.

W praktyce oznacza to, że znaczne obszary oceanów są na stałym nasłuchu. Kilkaset kilometrów od brzegu Ameryki Północnej, blisko najważniejszych szlaków żeglugowych pomiędzy tymże kontynentem a Europą, ten nasłuch jest bardziej niż prawdopodobny. Wykrycie implozji Titana i szybkie poinformowanie o niej służb ratunkowych nie jest więc czymś nieprawdopodobnym. Tak samo fakt, że pomimo tego poszukiwania kontynuowano. Wojskowi nie nasłuchują rutynowo takich dźwięków, nie mają zapewne w bazie danych zapisu implozji tego rodzaju batyskafu, więc najpewniej nie mogli mieć pewności, co usłyszały hydrofony. Analiza danych zajmuje czas. Dopiero znalezienie szczątków przez podwodnego robota, w połączeniu z nagraniem, pozwoliły definitywnie rozstrzygnąć losy Titana i jego załogi.

Zobacz wideo
Więcej o: