Batyskaf Titan, będący własnością prywatnej firmy OceanGate Expeditions, zaginął w minioną niedzielę (18 czerwca) w pobliżu kanadyjskiej wyspy Nowa Fundlandia. Na jego pokładzie znajdowało się pięć osób. Łączność z załogą utracono około dwóch godziny po zanurzeniu. Celem wyprawy było nurkowanie w pobliżu wraku Titanica.
W poszukiwaniach zaginionego okrętu podwodnego udział brały Stany Zjednoczone, Kanada oraz Francja.
Do zaginięcia łodzi odniósł się we wtorek w wywiadzie dla brytyjskiej stacji Sky News Roger Mallinson. Mężczyzna w 1973 roku jako 35-latek wraz z młodszym o siedem lat, nieżyjącym już Rogerem Chapmanem układali transatlantycki przewód telefoniczny ok. 250 kilometrów od wybrzeża Irlandii. Pracowali na łodzi podwodnej o nazwie Pisces III.
W pewnym momencie właz do jej maszynowni został przypadkowo otwarty przez statek, do którego była przymocowana liną. Woda zaczęła wlewać się do środka, a po chwili lina pękła i łódź szybko opadła na dno. Łódź opadała około 30 sekund, w trakcie których mężczyźni włożyli do ust po kawałku tkaniny, żeby przy uderzeniu nie odgryźć sobie języków.
Jak tłumaczył Mallinson w rozmowie ze Sky News, aby zredukować zużycie tlenu, mężczyźni przestali rozmawiać i starali się leżeć nieruchomo. Powstrzymali się nawet od zjedzenia kanapki i wypicia puszki lemoniady, czyli ich jedynego pożywienia.
Służby napotkały na szereg problemów w czasie akcji ratunkowej. - Uratowanie nas zajęło ratownikom 84 godziny - relacjonował telewizji mężczyzna. Dopiero trzy dni po zdarzeniu statek ratunkowy był w stanie przymocować do zatopionej łodzi specjalnie zaprojektowany hak i linę holowniczą i wyciągnąć ją na powierzchnię.
- Zanim zeszliśmy pod wodę, zabrałem ze sobą dodatkową butlę z tlenem. Gdybym jej nie wziął, nie byłoby mnie tutaj - wspominał. Gdy mężczyzn wyciągnięto na powierzchnie, w butli pozostało tlenu na zaledwie kilkanaście minut.
Mallinson odniósł się także do poszukiwanej łodzi. W jego ocenie fakt, że z załogą nie ma żadnego kontaktu to "złowieszczy znak". - To straszne. Nie rozumiem, dlaczego nie wysłali żadnego sygnału. Mam okropne przeczucie, że coś jest nie w porządku - ocenił.
Jak podaje nieoficjalnie CNN, załogi poszukujące łodzi podwodnej Titan słyszały odgłosy uderzania, które pojawiały się we wtorek co 30 minut. Taka informacja miała znajdować się w wewnętrznej rządowej notatce. "Cztery godziny później, po rozmieszczeniu dodatkowych urządzeń sonarowych, wciąż było słychać uderzenia. Na podstawie notatki nie było jasne, kiedy i jak długo było je słychać" - czytamy. W aktualizacji notatki dodano, że usłyszano również "dodatkowe akustyczne sprzężenie zwrotne", co mogło okazać się pomocne w akcji poszukiwawczej.
BBC przypuszczało, że sygnały mógł nadawać znajdujący się na pokładzie łodzi francuski nurek Paul-Henry Nargeolet, mający ogromne doświadczenie w marynarce wojennej.