Tajemniczy samochód wypełniony beczkami. Ukraińskie wojsko: Mógł spowodować wybuch na tamie

Ukraińskie wojsko udostępniło zdjęcie wykonane kilka dni przed zniszczeniem zapory wodnej w Nowej Kachowce. Jak przekazano, na fotografii widać samochód, który może być wypełniony materiałami wybuchowymi. Pojazd zaparkowany był na terenie znajdującym się pod rosyjską okupacją.

Jak przekazała agencja AP, powołując się na ukraińskie wojsko, tajemniczy samochód miał zostać zarejestrowany przez drona, który obserwował ruch na tamie na Nowej Kachowce. W środku auta pozbawionego dachu znajdowały się beczki, w których można było ukryć materiały wybuchowe. "Według ekspertów w środku schowano minę, do której przymocowano kabel ciągnący się w kierunku rosyjskiej strony rzeki" - podaje AP.

Zobacz wideo Zemke: Wydaje mi się, że powoli zbliżamy się do granicy możliwości przekazywania naszego sprzętu Ukrainie

Wojna w Ukrainie. Pokazano zdjęcia sprzed wybuchu na tamie w Nowej Kachowce. Co było w samochodzie?

Zdjęcie miało być wykonane nieco ponad tydzień przed przerwaniem zapory - dokładnie 28 maja. Jak wskazali Ukraińcy, miejsce, w którym był zaparkowany pojazd, znajdował się na okupowanym przez Rosjan terenie. Z informacji, które zdobyła agencja Associated Press wynika, że Rosja miała "środki, motyw i możliwość zburzenia ukraińskiej tamy", a amerykańscy urzędnicy potwierdzili, że rosyjskie wojska stacjonowały we wskazanym przez Ukraińców obszarze na kilka dni przed zdarzeniem. 

Anonimowy urzędnik ds. łączności sił specjalnych Ukrainy powiedział w rozmowie z AP, że wysadzenie zapory przy użyciu samochodu z miną nie wystarczyłoby do jej uszkodzenia. Jednak umieszczenie ładunków na różnych wysokościach tamy mogło wzmocnić skalę zniszczeń na zaporze. 

AP próbowała skontaktować się z rosyjskim Ministerstwem Obrony. Resort Siergieja Szojgu nie odpowiedział jednak na nowe doniesienia. 

Rosja próbuje zrzucić winę na Ukrainę. Eksperci są innego zdania

Jak czytamy w "Independent", Rosja twierdziła, że to Ukraina wysadziła tamę pociskiem, jednak nie jest możliwe, by pocisk wywołał tak silny wybuch, który zarejestrowałyby nawet monitory sejsmiczne. Naukowiec z londyńskiego Royal United Services Institute, Sidharth Kaushal, zauważył, że Ukraińcy nie mają pocisków o ładowności większej niż 500 kilogramów, a takie nie są w stanie wygenerować siły potrzebnej do uszkodzenia tamy.

"Ponadto wydaje się wręcz niewiarygodne, by ukraińscy żołnierze mogli przemycić tysiące kilogramów materiałów wybuchowych w okolice zapory, która od miesięcy była całkowicie kontrolowana przez rosyjskich żołnierzy" - czytamy w "Independent". Dzień przed zawaleniem się tamy Rosjanie ustawili też stanowisko strzeleckie w maszynowni tamy, która znajdowała się tuż nad miejscem wybuchu. 

Jak dodają analitycy wojskowi, Rosja skorzystała na czasie i spowolniła ukraińską kontrofensywę, chociaż najprawdopodobniej nie spodziewała się tak dużych konsekwencji (powodzi) także na okupowanych przez siebie terenach. Z informacji przekazanych przez ukraińskich dowódców wynika, że woda szybko zniszczyła pozycje i rosyjskich sprzęt oraz zmusiła wojska Władimira Putina do budowania umocnień od nowa. 

Do zniszczenia tamy w Nowej Kachowce doszło 6 czerwca. Woda zalazła kilkadziesiąt miejscowości w obwodzie chersońskim. W wyniku przerwania zapory zmarło co najmniej 500 osób. Woda, która opada w niektórych miejscowościach, ukazuje ogrom zniszczeń, ale też zwłoki ludzi i zwierząt, którzy nie przeżyli powodzi. 

Więcej o: