VBIED oznacza Improwizowany Ładunek (Urządzenie) Wybuchowy Umieszczony w Pojeździe. W praktyce to od kilkuset kilogramów do kilku ton materiałów wybuchowych umieszczonych w najróżniejszych pojazdach, od samochodów po czołgi. Ich zadaniem jest dotrzeć do wroga i zdetonować swój ładunek, dając efekty podobne do upadku ciężkiej bomby lotniczej, a nawet większe. W odpowiednich warunkach i przy odpowiedniej dozie szczęścia VBIED może być bardzo skuteczną bronią, co udowodniły wojny na Bliskim Wschodzie.
Na tyle skuteczną, że zaczęli po nią sięgać Rosjanie. Ich wojsko miało okazję zetknąć się z VBIED w Syrii, co zaowocowało zainteresowaniem tematem i opisami konstrukcji takiej broni. Pierwszy znany przypadek jej użycia w Ukrainie to luty tego roku i odcinek frontu w rejonie Swatowa na wschodzie. Rosjanie chwalili się, że wyładowali transporter opancerzony MT-LB kilkoma bombami lotniczymi i kilkusetkilogramowym sznurem wypełnionym materiałem wybuchowym, normalnie przeznaczonym do oczyszczania przejść w polach minowych. Zdalnie sterowany, lub po prostu ustawiony na jazdę przed siebie, pojazd dotarł do ukraińskich linii. Utknął tam i został sfilmowany przez Ukraińców. Następnie miał eksplodować i zabić znaczną liczbę żołnierzy (według Rosjan), lub zostać bezpiecznie zdetonowany po odkryciu przeznaczenia (według Ukraińców). Nie było jednak nagrań eksplozji pozwalającej rozstrzygnąć, kto mówi prawdę.
Teraz mamy jednak znacznie lepsze i jednoznaczne nagranie tego rodzaju ataku w wykonaniu Rosjan. Pochodzi z rejonu Marinki na zachód od Doniecka, gdzie rosyjskie wojsko od roku nie jest w stanie istotnie posunąć się naprzód, pomimo nieustannych prób. Na nagraniu z drona widać stary czołg T-54 lub T-55 (według Rosjan zdobyczny, ale Ukraińcy takich nie używają) jadący w kierunku ukraińskich okopów przez pole usiane kraterami po wybuchach pocisków artyleryjskich. Nie dojeżdża do celu, ponieważ około stu metrów wcześniej pod lewą gąsienicą wybucha mina przeciwpancerna, która unieruchamia pojazd. Chwilę później wyraźnie widać, że siedzący w okopach Ukraińcy odpalają w kierunku czołgu pocisk z granatnika przeciwpancernego. Robią to bardzo skutecznie, ponieważ przebija on bok maszyny i wywołuje ogromną eksplozję.
Rozmiary wybuchu są ewidentnym potwierdzeniem, że w czołgu musiało być naprawdę dużo materiałów wybuchowych. Według opisu osoby, która wrzuciła nagranie na Telegram, było ich tam sześć ton. Niestety dla nieświadomych zagrożenia Ukraińców, tak silna eksplozja nawet z odległości około stu metrów mogła jak najbardziej być śmiertelna albo co najmniej wywołująca poważne obrażenia wewnętrzne. To jedna z cech charakterystycznych VBIED. Nie muszą być szczególnie celne. Nie muszą dosłownie wjechać na pozycję przeciwnika. Prymitywność nadrabiają zazwyczaj ogromną siłą eksplozji.
Brak celności jest wynikiem przyjętej metody sterowania. Dżihadyści i różnej maści radykałowie islamscy korzystali z ochotników-samobójców. Wówczas uzyskiwali SVBIED, czyli "samobójczy" VBIED. Pozwalało to zapewnić bardzo małym kosztem (z punktu widzenia organizacji używających takiej broni) dość skuteczny system kierowania bombami na kołach i gąsienicach. Produkcja tego rodzaju maszyn stała się specjalnością tak zwanego Państwa Islamskiego, które używało ich na dużą skalę. Często ze spektakularnymi efektami. SVIBED były bronią wywołującą największy strach wśród wrogów diżihadystów.
Rosjanie samobójców nie wykorzystują. Przynajmniej nic o tym nie wiadomo. W przypadku wspomnianego na początku lutowego MT-LB była mowa o jakiejś formie prowizorycznego zdalnego sterowania. Jest jednak bardzo prawdopodobne, że chodzi o zablokowanie pedału gazu cegłą czy temu podobnym wyrafinowanym rozwiązaniem, wycelowanie pojazdem w ogólnym kierunku Ukraińców, po czym wyskoczenie kierowcy. Tak wynika między innymi z notki i nagrania wideo zamieszczonych w sobotę na stronie rosyjskiego ministerstwa obrony. Pomijając propagandowe stwierdzenia o wielkich sukcesach, niszczeniu zachodniego sprzętu i dziesiątkach "ukronazistów", jest tam wypowiedź sapera, który opisuje, w jaki sposób rzekomo zniszczyli "punkt umocniony" Ukraińców. Mówi o wypakowaniu materiałami wybuchowymi zdobytego transportera i wysłaniu go ku pozycji wroga. Kierowca miał zablokować układ kierowania około 300 metrów przed ukraińskimi pozycjami i wyskoczyć.
Jest bardzo prawdopodobne, że podobnie użyto T-54/55 z zamieszczonego wcześniej nagrania. Oddziały będące na froncie mają bardzo ograniczone możliwości tworzenia jakichś układów zdalnego sterowania. Tym bardziej że w przypadku tego typu czołgu mowa o naprawdę starej maszynie, która jest bardzo toporna w obsłudze. To nie jest samochód z lekko chodzącą kierownicą i pedałem gazu, gdzie można porwać się na chałupniczo wykonany system zdalnego sterowania oparty na powszechnie dostępnej elektronice. Tym bardziej że do tego rodzaju zadań nie używa się maszyn w dobrym stanie, ale takie, które są już bezużyteczne do czego innego. Na przykład w wyniku uszkodzeń czy usterki czyniącej wieżę z działem nieprzydatną. Poważniejsze naprawy tego rodzaju gruchotów, których zadaniem jest pełnić funkcję prostej broni wsparcia poprzez stanie w rejonie frontu i słanie pocisków w ogólnym kierunku przeciwnika, najpewniej nie wchodzą w grę. Pomimo tego Rosjanie raz po razie twierdzą, że używają do tego celu zdobycznych maszyn, tak jakby nie chcieli się przyznać, iż robią to przy pomocy własnych.
Używanie tego rodzaju prymitywnych mobilnych bomb jest możliwe z powodu pozycyjnego charakteru wojny na większości długości ukraińskiego frontu. Pozycje obu stron w większości miejsc nie zmieniły się istotnie od wielu miesięcy. Ukraińcy mają swoje okopy i umocnienia w jednej kępie drzew, dalej jest pole, niczyja kępa drzew, a po niej pole i pozycje Rosjan w kolejnym pasie zieleni. Posłanie VBIED w kierunku przeciwnika jest więc wykonalne, bo wiadomo, gdzie jest i że raczej nigdzie się ze swoich okopów nie rusza. Jednocześnie jest też wyzwaniem, bo pojazdy bez kierowcy, nawet gąsienicowe, mogą łatwo wpaść na jakąś przeszkodę, nie wspominając o polach minowych czy wrogich granatnikach przeciwpancernych. Samotnie szarżujący pojazd jest dość prostym celem.
Nagranie standardowego ataku przy pomocy SVIBED w wykonaniu islamskich radykałów. Syria 2013 rok. Prowizorycznie opancerzona ciężarówka wypakowana materiałami wybuchowymi i nawozami.
Nic nie wskazuje na to, aby Rosjanie używali VBIED na dużą skalę. Ciągle mowa o raczej incydentach. Ogólnie rzecz biorąc to prymitywna i zawodna broń, używana przez biednych i słabych, którzy nie mają innych narzędzi. Takich jak artyleria czy lotnictwo, które są w stanie osiągnąć znacznie lepszy rezultat w pewniejszy sposób. Pomimo tego Rosjanie miejscowo używają VBIED i nawet się tym chwalą. Można to odczytywać jako objaw słabości ich sił zbrojnych, które nie są w stanie zapewnić swoim oddziałom odpowiedniego wsparcia z dystansu i powietrza, wobec czego żołnierze chwytają się prowizorycznych rozwiązań.
Ukraińcy chwalili się używaniem do podobnych zadań znacznie mniejszych prowizorycznych zdalnie sterowanych pojazdów. Mowa o samoróbkach na bazie urządzeń, które normalnie były używane do zabawy przez cywilów. Zdalnie sterowane pojazdy terenowe, zdolne na przykład dostarczyć do pozycji wroga minę czy kilkanaście kilogramów materiałów wybuchowych. Były to jednak również lokalne prowizorki i inicjatywy żołnierzy z poszczególnych oddziałów. Nic nie świadczy o jakiejś szerszej produkcji czy użyciu.