Miesiąc temu opiekunowie żłobka Only About Children w Melbourne powiadomili jedną z matek, że jej 10-tygodniowy synek Noah miał zostać podrapany przez dwuletnie dziecko. "Poprosiłam opiekunkę, aby najpierw wysłała mi zdjęcie. Dostałam je dopiero półtorej godziny później i byłam nim zupełnie zszokowana. Na zdjęciu twarz mojego synka była cała podrapana, a niektóre rany wciąż krwawiły, mimo że opiekunka zapewniała, że już się nimi zajęła" - opowiedziała matka w długim wpisie na Facebooku. - Bałam się nawet patrzeć na te zdjęcia, były tak drastyczne - dodała w rozmowie z telewizją 9News.
Po wiadomości rodzice Noah natychmiast pojechali do żłobka i zabrali dziecko do szpitala. Lekarz uspokoił ich, że rany nie powinny pozostawić blizn, ale ponieważ "chłopiec jest zbyt mały, aby przyjmować leki, nie pozostaje nic innego, jak czekać, aż rany same się zagoją".
Dyrekcja żłobka tłumaczyła się rzekomo, że zadrapania u Noah to tylko "wypadek" i że "takie incydenty zdarzają się codziennie przy opiece nad dziećmi". Dwulatek miał zaatakować chłopca w momencie, kiedy opiekunka była zajęta zmienianiem pieluchy innemu dziecku. To zupełnie nie przekonuje rodziców Noah. - Na jego twarzy jest aż 20 ran. Jak coś takiego mogło zdarzyć się przez przypadek? - zastanawia się matka. Podkreśliła, że placówka nie zaoferowała żadnej formy zadośćuczynienia za niedopilnowanie dzieci.
Gdy sprawa została nagłośniona przez australijskie media, Only About Children wydało oświadczenie. Władze żłobka zapewniły, że "bardzo poważnie traktują bezpieczeństwo i dobre samopoczucie wszystkich dzieci", które są pod ich opieką. "Jesteśmy bardzo zasmuceni niedawnym incydentem" - dodano. Dyrekcja powiadomiła, że odbyła kolejną rozmowę z rodzicami Noah i że "od czasu incydentu nadal oferuje opiekę i wsparcie finansowe". Rodzice chłopca tymczasem zgłosili sprawę do australijskiego Departamentu Edukacji.