Wysadzenie zapory na Dnieprze, będącej częścią Kachowskiej Elektrowni Wodnej, doprowadziło do dużych strat na południu Ukrainy. Mieszkańcy miasta Oleszki w obwodzie chersońskim każdego dnia walczą o przetrwanie w obliczu katastrofy. Według najnowszych doniesień kończą się zapasy, które umożliwiały funkcjonowanie w zniszczonym mieście.
Mer Oleszek Jewhen Ryszczuk pomimo rosyjskiej okupacji pozostał lojalny wobec ukraińskich władz. Urzędnik poinformował o kryzysowej sytuacji w rozmowie telefonicznej. - Zapasów jedzenia zostało na dwie doby. Zaczyna brakować wody pitnej, bo studnie są zanieczyszczone wodami powodziowymi. Jeszcze wczoraj można było pić wodę ze studni po przegotowaniu, a dziś nie nadaje się do niczego, jest brudna i mętna - wyjaśnił w rozmowie telefonicznej z PAP, jak podaje TVN24. Mieszkańcy, którzy w obliczu katastrofy schronili się przed powodzią na dachach budynków, pozostają tam nadal wskutek bierności rosyjskich władz, które nie ewakuują ludzi z okupowanych przez siebie terenów.
- Rosjanie nic nie robią. Wczoraj przypłynęli na dwóch kutrach, przez godzinę pracowali i odpłynęli. Okupanci nie zajmują się aktywną pomocą. Wszystko jest na głowie mieszkańców - powiedział Ryszczuk. Ludności cywilnej mają pomagać jedynie wolontariusze, którzy organizują transporty i opiekę medyczną dla chorych.
Akcję ratunkową utrudnia brak sprzętu, który jest niezbędny do poruszania się po zalanych terenach. Łodzie i pontony ratunkowe zostały jednak odebrane cywilom przez rosyjskich okupantów. - To, czym dysponują wolontariusze na miejscu, to kilka łódek i pontonów, które komuś udało się ukryć w garażu czy na podwórku - informuje mer.
Według relacji Ryszczuka, do zamieszkania nadają się jedynie lokale na wyższych piętrach - te są jednak zajmowane przez Rosjan, którzy urządzają tam stanowiska ogniowe w obawie przed grupami dywersyjnymi z Ukrainy. - Ludzie czekają na pomoc, Rosjanie jej nie udzielają, my nie możemy tam dotrzeć - podsumował mer.
Jak informowaliśmy, katastrofa dotknęła rozległe obszary, które znajdowały się w zasięgu rzeki. W wyniku wysadzenia zapory na Dnieprze tysiące domów prywatnych, instytucji i obiektów infrastruktury uległo zniszczeniu. Mieszkańcom terenów dotkniętych kataklizmem pomagają wolontariusze i organizacje, które czynnie angażują się w pomoc humanitarną. Jedną z nich jest Polska Akcja Humanitarna, która niezwłocznie rozpoczęła działania, by wesprzeć osoby, które straciły swój dobytek.
Według szacunków nawet 16 tys. osób będzie musiało ewakuować się do Mikołajowa, Kijowa czy Odessy. - Mówimy o ludziach, którzy dziś stracili dobytek całego życia. Spodziewamy się, że uciekając z zalanych terenów, zabiorą ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy - mówiła Joanna Szukała, koordynatorka działań PAH w Ukrainie. Organizacja pozarządowa udziela wsparcia zarówno w zakresie dostarczenia ciepłych posiłków oraz wody pitnej, jak i długofalowego wsparcia finansowego i pomocy nieżywnościowej.