Były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump usłyszał 37 zarzutów związanych z przetrzymywaniem tajnych dokumentów, utrudnianiem śledztwa, korupcyjnym zatajaniem dokumentów czy udziale w spisku, mającym na celu zatajenie i nakłanianie do składań fałszywych zeznań przez osoby zaznajomione ze sprawą. Prokuratura oskarżyła polityka o celowe ukrywanie dokumentów opatrzonych najwyższymi klauzulami poufności i chowanie ich przed śledczymi w swojej rezydencji w Mar-a-Lago na Florydzie. Prokuratura bada też wątek pokazywania przez Trumpa osobom nieupoważnionym planu ataku na Iran. Jak wskazują śledczy, nieuprawnione ujawnienie tych dokumentów mogło narazić na ryzyko bezpieczeństwo narodowe USA, zaszkodzić relacjom międzynarodowym, bezpieczeństwu amerykańskiego wojska oraz źródłom osobowym, które zbierają wrażliwe informacje wywiadowcze.
Z ustaleń dziennikarzy brytyjskiego "The Guardian" wynika, że jeden z dokumentów znalezionych przez śledczych w rezydencji Donalda Trumpa pochodzi z czerwca 2020 roku i zawiera informacje dotyczące "zdolności nuklearnych obcego państwa". Ponadto znaleziony został też niedatowany dokument dotyczący "broni jądrowej Stanów Zjednoczonych".
"Były prezydent przechowywał pudła z tajnymi dokumentami w różnych miejscach w Mar-a-Lago, w tym w biurze, swojej sypialni, pomieszczeniu magazynowym, łazience, sali balowej i pod prysznicem" - napisał "The Guardian", powołując się na akt oskarżenia.
Wcześniej amerykański Departament Stanu opublikował zdjęcia z miejsc, gdzie były przetrzymywane dokumenty oraz przedstawił inne dowody zgromadzone w tej sprawie. Wśród nich znajduje się m.in. zapis rozmowy pracownika firmy Trumpa z 5 kwietnia 2021 roku, który wysłał SMSa do kolegi z pytaniem, czy pudła z centrum biznesowego można przenieść w inne miejsce i wykorzystać przestrzeń jako biuro dla personelu. "Zdecydowanie możemy tak zrobić, jeśli przeniesiemy papiery do Lake Room" - brzmiała odpowiedź.
"Jest jeszcze trochę miejsca pod prysznicem, gdzie są jego inne rzeczy. Czy zależy mu tylko na jego papierach? Jest tam kilka innych rzeczy, które nie są papierami. Czy to może iść do magazynu? A może chce, żeby wszystko tam było do jego dyspozycji?" - dopytywał dalej pracownik. Niedługo potem dokumenty miały trafić z rezydencji do łazienki i prysznica wspomnianego wcześniej klubu Lake Room, który znajduje się na terenie posiadłości.
Po ujawnieniu informacji o tym, że Trump wyniósł tajne, rządowe dokumenty do prywatnej posiadłości, polityk miał sugerować swoim prawnikom, by kłamali prokuratorom na temat dokumentów. Chciał też, by je zniszczono lub schowano.
Donald Trump odniósł się do oskarżeń, przebywając w swoim klubie golfowym Bedminster w New Jersey. "Nigdy nie pomyślałem, że to możliwe, żeby coś takiego mogło się przytrafić byłemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych" - napisał polityk w długiej serii wpisów. "JESTEM NIEWINNYM CZŁOWIEKIEM!" - dodał dalej.