Dramatyczne doniesienia z Chersonia. Ludzie z psami uciekają na dachy. "Powoli umieramy"

- Jeśli wczoraj byli tam żywi ludzie, to dzisiaj nikt nie przeżył. Ludzie toną, umierają z wychłodzenia i odwodnienia - mówią wolontariusze, którzy próbują ratować mieszkańców z zalanych obszarów. W sieci pojawia się coraz więcej próśb o pomoc. "Pomóżcie, proszę! Wszyscy są na dachu - dzieci krzyczą i płaczą. Jesteśmy trzy dni bez jedzenia i wody. Powoli umieramy" - tak brzmi jedna z nich.

We wtorek przed godz. 3:00 w nocy doszło do zawalenia się zapory na Dnieprze. Woda z rzeki zalała okoliczne miejscowości, w tym Chersoń. Wołodymyr Zełenski poinformował, że na zalanych terenach setki tysięcy ludzi mają ograniczony dostęp do wody pitnej. Prezydent napisał na Telegramie, że wody brakuje w wielu miastach i wsiach. "W przeszło 40 miejscowościach życie zostało złamane" - dodał Wołodymyr Zełenski. Podkreślił, że trwa ewakuacja, a władze centralne i lokalne robią wszystko, aby uratować jak najwięcej ludzi. "Rosja jest w pełni odpowiedzialna za tę świadomą zbrodnię przeciwko ludziom, przyrodzie i życiu jako takiemu" - dodał.

Zobacz wideo Zalane wioski w Ukrainie po przerwaniu zapory

Wołodymyr Zełenski poinformował również, że Rosjanie kontynuują ostrzał Chersonia, z którego trwa ewakuacja mieszkańców. "Ostrzeliwują nawet punkty ewakuacyjne, co jest przejawem zła, jakiego być może żaden terrorysta na świecie poza rosyjskimi nigdy nie dokonał. Okupanci pozostawili ludność lewego brzegu obwodu chersońskiego samym sobie" - podkreślił. "Dziś nie ma na świecie nikogo, kto nie widzi, że Rosją rządzą barbarzyńcy. Barbarzyńcy, którzy sami są największą katastrofą dzisiejszej planety" - dodał. Szef chersońskiej obwodowej administracji wojskowej Ołeksandr Prokudin poinformował, że okupanci przeszukiwali też tereny przybrzeżne miasta.

Dramatyczne doniesienia z Chersonia. "Powoli umieramy"

W mediach społecznościowych pojawiają się relacje osób, które czekają na pomoc. W większości są to wpisy mieszkańców okupowanej przez Rosję strony Dniepru. Jak podkreśla BBC, lewy brzeg ucierpiał bardziej, ponieważ położony jest niżej niż prawy. "Pomóżcie, proszę! Wszyscy są na dachu - dzieci krzyczą i płaczą. Jesteśmy trzy dni bez jedzenia i wody. Powoli umieramy. Proszę, proszę" - napisała, cytowana przez BBC, Switłana. "Proszę pilnie! Jest babcia urodzona w 1939 i niepełnosprawna kobieta urodzona w 1958. Trzeba je ewakuować. Pomocy!" - to z kolei słowa Aliony.

Dom Nastii stoi na wzgórzu, dlatego nie został uszkodzony przez wodę. Natomiast jej sąsiedzi nie mieli tego szczęścia - mieszkają na niżej położonym obszarze. - Poszłam zanurkować po psa sąsiada. Pies stał na dachu stodoły, ale był uwiązany pod wodą. Oddałam go właścicielce: ma 82 lata, nie mogła go uratować - powiedziała Nastia, cytowana przez BBC.

"Jeśli wczoraj byli tam żywi ludzie, to dzisiaj nikt nie przeżył"

Ludzie na zalanych terenach próbują ratować siebie, swoich bliskich i zwierzęta. 73-letni Wasyl, mieszkaniec miasta Oleszki, spędził na dachu dobę. Razem z nim były dwa psy. Po tym jak zawaliła się zapora, mężczyzna nie miał czasu na ucieczkę - zanim całkowicie zalało jego dom i samochód, udało mu się wejść na dach. Potem pozostało mu czekać na wolontariuszy. Rodzina Wasyla w listopadzie ubiegłego roku wyjechała do Rosji. On sam został, aby zająć się gospodarstwem i psami.

Rosyjska Mediazone informuje, że w samych Oleszkach (które już w środę zostały całkowicie zalane, a ewakuacja stamtąd możliwa jest tylko przy użyciu specjalnego sprzętu) ratownicy mają do dyspozycji zaledwie kilka łodzi. Najwyższa liczba, o której piszą media, to dziesięć. A zgłoszeń od uwięzionych ludzi są setki. Jedna z wolontariuszek przekazała, że według jej obliczeń w Oleszkach na ewakuację czeka w sumie około 5 tys. osób przebywających łącznie w 1500 miejscach. W czwartek udało się uratować ponad 200 osób. Ta sama wolontariuszka zaznaczyła, że większość próśb o ratunek pochodzi od osób starszych i rodzin z dziećmi, często są z nimi również zwierzęta. Z jej informacji wynika, że około 500 osób jest "już w wodzie" i wymaga pilnej ewakuacji. Wolontariusze zaznaczają, że niektóre ulice są już całkowicie pod wodą. - Jeśli wczoraj byli tam żywi ludzie, to dzisiaj nikt nie przeżył. Ludzie toną, umierają z wychłodzenia i odwodnienia - mówią.

Woda porywa fragmenty ścian i dachów. Wyrzuca je potem na plażę w Odessie:

Poziom wody w Chersoniu i okolicy stopniowo się obniża. Całkowite wyschnięcie może potrwać 10 dni. Wiadomo, że w wyniku powodzi zginęło co najmniej pięć osób.

***

Więcej o: