Andrew Glenn, koordynator pomocy żywnościowej i finansowej PAH: Powódź w Chersoniu to tragedia rozgrywająca się w ramach trwającego, bardzo głębokiego kryzysu. Sytuacja jest niezwykle złożona, zwłaszcza w tym przypadku, ponieważ część poszkodowanych przebywa na terenach niekontrolowanych przez Ukrainę.
Na tym etapie jest zbyt wcześnie, aby w pełni zrozumieć skalę tego dramatu oraz konkretne potrzeby. Oczywiste jest, że masowe przemieszczanie się ludzi z zalanych obszarów do sąsiednich obwodów, takich jak dniepropietrowski, mikołajowski i odeski, dodatkowo obciąża te obszary. Mikołajów potrzebował dostaw wody już wcześniej, a teraz zapotrzebowanie będzie jeszcze większe. Priorytetem będą natychmiastowe i ratujące życie działania, takie jak dostarczenie wody, żywności, ale też zapewnienie schronienia lub gotówki. Powódź zakłóca również inne nasze działania w okolicy, ponieważ drogi są zablokowane, a infrastruktura uszkodzona. Dodatkowo istnieje ryzyko przemieszczenia przez wodę min i zdetonowania ich w innym miejscu.
Liczymy się z tym, że może to szybko zmienić zapotrzebowanie na pomoc pod względem tego, gdzie są osoby wymagające wsparcia i jakie ono powinno być. W niektórych regionach pomoc powoli przechodzi z trybu pilnego na długoterminowe wsparcie. Ale możliwe, że pojawią się nowe obszary wymagające pilnej pomocy humanitarnej.
Oczywiście jest bardzo wiele niewiadomych. Ale staramy się przewidywać różne możliwe scenariusze i przygotować na nie. Możliwe, że konieczne będzie szybkie przerzucenie zasobów w miejsca, gdzie w tej chwili nie działamy.
W ostatnich miesiącach dużo uwagi skupiało się na przygotowaniu i przetrwaniu zimy, szczególnie wobec ataków na energetykę. Potrzeby były bardzo duże. Ale - na szczęście - ogromne wsparcie przyszło zarówno ze strony państw, jak i indywidualnych osób. Sytuacja nie była tak zła, jak mogła być.
Społeczność międzynarodowa była bardzo hojna z wsparciem Ukrainy i mogę powiedzieć, że Ukraińcy są za to ogromnie wdzięczni. Ale potrzeby wciąż pozostają duże i przez długi czas konieczne będą różne formy wsparcia.
Zimą potrzeby wszędzie był dość podobne. Teraz mamy znaczne różnice w zależności od regionu. Inna jest sytuacja i potrzeby na wschodzie i południu, szczególnie w regionach blisko linii frontu, a inna na zachodzie kraju.
Tak, tam dużym wyzwaniem jest liczba osób przesiedlonych z innych części Ukrainy. To powoduje m.in. brak mieszkań.
W rejonie Charkowa to przede wszystkim gospodarstwa domowe z seniorami oraz osobami z niepełnosprawnością. Tam działa dużo innych organizacji, dlatego skupiamy się na osobach, które nieraz są pomijane np. w dużych programach pomocy z zapisami online, lub mieszkają w małych miejscowościach. Pomoc finansowa ma zapewnić im minimum egzystencjalne. To znaczy, że bez niego ci ludzie nie byliby w stanie pokryć podstawowych potrzeb, jak jedzenie.
Inflacja, masowe przemieszczenia i niewydolny rynek pracy sprawiają, że wiele osób może przetrwać tylko dzięki wsparciu rządu, organizacji lub doraźnej pracy. Bez tej pomocy finansowej gospodarstwa domowe nie byłyby w stanie związać końca z końcem.
Dystrybucja pomocy przez PAH w Ukrainie Fot. PAH
Z kolei w obwodach chersońskim czy mikołajowskim wsparcia jest mniej, więc tam pracujemy nad szerszymi programami wsparcia. Chcemy, żeby wsparcie trafiło np. do rodzin mających troje dzieci lub więcej, czy do osób wysiedlonych z innych części kraju.
Zajmuję się wsparciem finansowym oraz dostarczaniem żywności. Jednym z naszych zadań jest właśnie określenie tego, gdzie najlepiej przekazywać jedzenie w formie darów, a gdzie lepiej dawać pieniądze, za które ludzie sami zrobią zakupy. Jeśli przekażemy jedzenie w miejscu, gdzie jest jakaś ograniczona liczba sprzedawców, to zniszczymy ich źródło dochodu. Tam, gdzie działają sklepy czy targi, często w większych miastach, wspieramy ludzi finansowo.
Społeczności wiejskie bardziej - w porównaniu do miast - potrzebują dostaw żywności. Latem sytuacja jest łatwiejsza, kiedy mieszkańcy uprawiają swoje ogródki. Ale to, co jest produkowane lokalnie, nieraz nie wystarcza. W obwodzie zaporoskim jest gmina, która przed wojną liczyła 15 tys. mieszkańców, a teraz żyje tam 45 tys. ludzi.
Oczywiście im bliżej linii frontu, tym życie ludzi jest trudniejsze. Trudniej cokolwiek kupić, trudniej się poruszać czy dostarczyć. A najtrudniej jest pomagać na terenach, które nie są kontrolowane przez Ukrainę.
Pomoc jest tam bardzo potrzebna, bo ceny żywności są nawet dwa razy wyższe niż w reszcie Ukrainy. Nie możemy wspierać tych ludzi finansowo, ale da się przekazywać żywność - choć jest to bardzo trudne. Najczęściej organizacje współpracują z lokalnymi partnerami - wiele organizacji pozarządowych, takich jak PAH, działa w tej części Ukrainy od dłuższego czasu, od ok. 2014 roku, gdy wybuchła wojna, i ma sieć kontaktów, dzięki której możliwe jest kupowanie żywności na miejscu i przekazywanie jej bezpośrednio potrzebującym. Sami jako pracownicy oczywiście nie przekraczamy linii frontu, bo to zbyt duże zagrożenie.
To zawsze tragiczne zdarzenia. Znam ludzi, którzy stracili swoich przyjaciół pracując w niebezpiecznych regionach. Liczymy się z ryzykiem i robimy co się da, by je minimalizować, korzystamy z ekspertyz, oceniamy, gdzie można pojechać, współpracujemy z władzami lokalnymi. To ważne także dlatego, żeby nie narażać tych, których wspieramy. Ale ostatecznie chcemy nieść pomoc tym, którzy szczególnie tego potrzebują. Po to tu jesteśmy.
...
Działania PAH w Ukrainie można wesprzeć na pah.org.pl/wplac