Wielu Ukraińców polega na pomocy humanitarnej. Wylanie Dniepru oznacza nowe, potężne potrzeby

Patryk Strzałkowski
- Wylanie Dniepru zakłóca nasze działania w okolicy, ponieważ drogi są zablokowane, a infrastruktura uszkodzona - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Andrew Glenn, pracownik Polskiej Akcji Humanitarnej w Ukrainie. Mieszkańcy kraju przetrwali trudną zimę, ale wciąż potrzebują pomocy. Organizacje takie jak PAH szykują się też na skutki spodziewanej kontrofensywy, a teraz mierzą się z powodzią w obwodzie chersońskim.
Zobacz wideo Prawica próbuje nastawić ludzi przeciwko polityce klimatycznej

Patryk Strzałkowski: Jak PAH reaguje na skutki przerwania zapory w Nowej Kachowce?

Andrew Glenn, koordynator pomocy żywnościowej i finansowej PAH: Powódź w Chersoniu to tragedia rozgrywająca się w ramach trwającego, bardzo głębokiego kryzysu. Sytuacja jest niezwykle złożona, zwłaszcza w tym przypadku, ponieważ część poszkodowanych przebywa na terenach niekontrolowanych przez Ukrainę.

Na tym etapie jest zbyt wcześnie, aby w pełni zrozumieć skalę tego dramatu oraz konkretne potrzeby. Oczywiste jest, że masowe przemieszczanie się ludzi z zalanych obszarów do sąsiednich obwodów, takich jak dniepropietrowski, mikołajowski i odeski, dodatkowo obciąża te obszary. Mikołajów potrzebował dostaw wody już wcześniej, a teraz zapotrzebowanie będzie jeszcze większe. Priorytetem będą natychmiastowe i ratujące życie działania, takie jak dostarczenie wody, żywności, ale też zapewnienie schronienia lub gotówki. Powódź zakłóca również inne nasze działania w okolicy, ponieważ drogi są zablokowane, a infrastruktura uszkodzona. Dodatkowo istnieje ryzyko przemieszczenia przez wodę min i zdetonowania ich w innym miejscu.

Czy jako organizacje humanitarne przygotowujecie się na możliwe efekty kontrofensywy wojsk ukraińskich?

Liczymy się z tym, że może to szybko zmienić zapotrzebowanie na pomoc pod względem tego, gdzie są osoby wymagające wsparcia i jakie ono powinno być. W niektórych regionach pomoc powoli przechodzi z trybu pilnego na długoterminowe wsparcie. Ale możliwe, że pojawią się nowe obszary wymagające pilnej pomocy humanitarnej. 

Oczywiście jest bardzo wiele niewiadomych. Ale staramy się przewidywać różne możliwe scenariusze i przygotować na nie. Możliwe, że konieczne będzie szybkie przerzucenie zasobów w miejsca, gdzie w tej chwili nie działamy. 

Jak dotychczas zmieniały się potrzeby związane z pomocą humanitarną w Ukrainie?

W ostatnich miesiącach dużo uwagi skupiało się na przygotowaniu i przetrwaniu zimy, szczególnie wobec ataków na energetykę. Potrzeby były bardzo duże. Ale - na szczęście - ogromne wsparcie przyszło zarówno ze strony państw, jak i indywidualnych osób. Sytuacja nie była tak zła, jak mogła być. 

Czy wciąż nie ma problemu z finansowaniem pomocy?

Społeczność międzynarodowa była bardzo hojna z wsparciem Ukrainy i mogę powiedzieć, że Ukraińcy są za to ogromnie wdzięczni. Ale potrzeby wciąż pozostają duże i przez długi czas konieczne będą różne formy wsparcia. 

Teraz zima się skończyła. Jak wygląda sytuacja?

Zimą potrzeby wszędzie był dość podobne. Teraz mamy znaczne różnice w zależności od regionu. Inna jest sytuacja i potrzeby na wschodzie i południu, szczególnie w regionach blisko linii frontu, a inna na zachodzie kraju. 

Czyli tam, gdzie wojna jest stosunkowo daleko. 

Tak, tam dużym wyzwaniem jest liczba osób przesiedlonych z innych części Ukrainy. To powoduje m.in. brak mieszkań.

Komu teraz przede wszystkim pomagacie?

W rejonie Charkowa to przede wszystkim gospodarstwa domowe z seniorami oraz osobami z niepełnosprawnością. Tam działa dużo innych organizacji, dlatego skupiamy się na osobach, które nieraz są pomijane np. w dużych programach pomocy z zapisami online, lub mieszkają w małych miejscowościach. Pomoc finansowa ma zapewnić im minimum egzystencjalne. To znaczy, że bez niego ci ludzie nie byliby w stanie pokryć podstawowych potrzeb, jak jedzenie. 

Inflacja, masowe przemieszczenia i niewydolny rynek pracy sprawiają, że wiele osób może przetrwać tylko dzięki wsparciu rządu, organizacji lub doraźnej pracy. Bez tej pomocy finansowej gospodarstwa domowe nie byłyby w stanie związać końca z końcem.

Dystrybucja pomocy przez PAH w UkrainieDystrybucja pomocy przez PAH w Ukrainie Fot. PAH

Z kolei w obwodach chersońskim czy mikołajowskim wsparcia jest mniej, więc tam pracujemy nad szerszymi programami wsparcia. Chcemy, żeby wsparcie trafiło np. do rodzin mających troje dzieci lub więcej, czy do osób wysiedlonych z innych części kraju.

W jaki sposób działania PAH różnią się zależnie od regionu? 

Zajmuję się wsparciem finansowym oraz dostarczaniem żywności. Jednym z naszych zadań jest właśnie określenie tego, gdzie najlepiej przekazywać jedzenie w formie darów, a gdzie lepiej dawać pieniądze, za które ludzie sami zrobią zakupy. Jeśli przekażemy jedzenie w miejscu, gdzie jest jakaś ograniczona liczba sprzedawców, to zniszczymy ich źródło dochodu. Tam, gdzie działają sklepy czy targi, często w większych miastach, wspieramy ludzi finansowo.

Ale pewnie nie wszędzie da się regularnie zrobić zakupy.

Społeczności wiejskie bardziej - w porównaniu do miast - potrzebują dostaw żywności. Latem sytuacja jest łatwiejsza, kiedy mieszkańcy uprawiają swoje ogródki. Ale to, co jest produkowane lokalnie, nieraz nie wystarcza. W obwodzie zaporoskim jest gmina, która przed wojną liczyła 15 tys. mieszkańców, a teraz żyje tam 45 tys. ludzi. 

Oczywiście im bliżej linii frontu, tym życie ludzi jest trudniejsze. Trudniej cokolwiek kupić, trudniej się poruszać czy dostarczyć. A najtrudniej jest pomagać na terenach, które nie są kontrolowane przez Ukrainę. 

Czyli wspieracie też ludzi mieszkających na obszarach okupowanych przez Rosję?

Pomoc jest tam bardzo potrzebna, bo ceny żywności są nawet dwa razy wyższe niż w reszcie Ukrainy. Nie możemy wspierać tych ludzi finansowo, ale da się przekazywać żywność - choć jest to bardzo trudne. Najczęściej organizacje współpracują z lokalnymi partnerami - wiele organizacji pozarządowych, takich jak PAH, działa w tej części Ukrainy od dłuższego czasu, od ok. 2014 roku, gdy wybuchła wojna, i ma sieć kontaktów, dzięki której możliwe jest kupowanie żywności na miejscu i przekazywanie jej bezpośrednio potrzebującym. Sami jako pracownicy oczywiście nie przekraczamy linii frontu, bo to zbyt duże zagrożenie.

Zapewne praca nawet w regionie frontu jest niebezpieczna. W tym roku były przypadki zranienia, a nawet zabicia dziennikarzy czy pracowników pomocowych. 

To zawsze tragiczne zdarzenia. Znam ludzi, którzy stracili swoich przyjaciół pracując w niebezpiecznych regionach. Liczymy się z ryzykiem i robimy co się da, by je minimalizować, korzystamy z ekspertyz, oceniamy, gdzie można pojechać, współpracujemy z władzami lokalnymi. To ważne także dlatego, żeby nie narażać tych, których wspieramy. Ale ostatecznie chcemy nieść pomoc tym, którzy szczególnie tego potrzebują. Po to tu jesteśmy. 
...
Działania PAH w Ukrainie można wesprzeć na pah.org.pl/wplac 

Więcej o: