Do zdarzenia doszło w minioną niedzielę (4 czerwca) w rejonach stolicy Stanów Zjednoczonych Ameryki. Pilot cywilnego samolotu marki Cessna naruszył przestrzeń powietrzną Waszyngtonu i nie odpowiadał na wysyłane przez stacje kontroli komunikaty radiowe. Zgodnie z przyjętą procedurą w powietrze poderwano myśliwce mające namierzyć i przechwycić nieupoważnioną do lotu maszynę.
Aby dogonić oddalony cel, myśliwce uzyskały zgodę na rozwinięcie prędkości ponaddźwiękowej, która była odczuwalna nawet dla mieszkańców miasta. Piloci wojskowych maszyn w pierwszej kolejności próbowali skontaktować się z osobami znajdującymi się w kokpicie ściganej cessny poprzez sygnał radiowy, a gdy to nie przyniosło rezultatu, użyły flar "w celu zwrócenia uwagi pilota".
Ostatecznie do przechwycenia cywilnego samolotu doszło około godziny 15.20. Niedługo później maszyna rozbiła się w okolicy George Washington National Forest w Wirginii. Siedzący za sterami myśliwców wojskowi do samego końca usiłowali nawiązać kontakt z nieodpowiadającym pilotem cessny. Zawiadomienie o katastrofie lotniczej wpłynęło na lokalny komisariat policji w okolicach godziny 15.50.
Jak informuje CNN, ratownicy medyczni dotarli na miejsce tragedii w godzinach wieczornych, mniej więcej cztery godziny po rozpoczęciu naziemnych i powietrznych poszukiwań wraku maszyny. Na pokładzie znajdowały się cztery osoby, żadna z nich nie przeżyła katastrofy. Cessna rozbiła się na terenie górzystym w słabo zaludnionym obszarze. Dochodzeniem w sprawie katastrofy zajmuje się Narodowa Rada Bezpieczeństwa Transportu. Urzędnicy zapewniają, że myśliwiec F-16 nie zestrzelił cywilnego samolotu, a jego ponaddźwiękowa prędkość nie przyczyniła się do wypadku.