Na południu zrobiło się gorąco. Tu atak, tam atak i Rosjanie w mocnym niepokoju

Ukraińskie wojsko przeprowadziło największe od dawna ataki na południowym odcinku frontu. Rosjanie twierdzą, że je odparli, zadając przeciwnikowi ciężkie straty. Nie ma na to jednak przekonujących dowodów, a walki mają trwać nadal i Ukraińcy być może posuwają się naprzód.

Według samych Rosjan, po tym jak heroicznie odparli jeden atak w niedzielę, dzisiaj Ukraińcy posunęli się naprzód w innym miejscu i trwają walki o małą wieś Nowodonieck na pograniczu obwodu donieckiego i zaporoskiego. Ukraińskie ataki mają być większe niż wszystko, co widziano od wielu miesięcy. Jednocześnie Ukraińcy mają atakować na mniejszą skalę w rejonie Bachmutu. Nieustannie trwają też rajdy na terytorium Rosji w rejonie Biełgorodu.

Zobacz wideo

Ataki na południu

Rosyjskie kanały na Telegramie są w lekkiej trwodze, tak jak to się dzieje za każdym razem od około dwóch miesięcy, kiedy Ukraińcy przeprowadzą jakiś większy atak. Oczekiwanie na ukraińską ofensywę szarga nerwy Rosjan, którzy już kilka razy ogłaszali jej rozpoczęcie i szybkie zatrzymanie przez skuteczną obronę rosyjskiego wojska. Trudno wyrokować, w jakim stopniu to, co się dzieje dzisiaj, jest kolejnym atakiem paniki, ponieważ informacje na temat wydarzeń pochodzą niemal wyłącznie ze źródeł rosyjskich. Ukraińcy generalnie milczą zgodnie z prośbami swojego wojska o ciszę. Jednak ewidentnie tym razem dzieje się coś na większą skalę i jest poważniejsze niż w podobnych sytuacjach wcześniej.

Pierwszy ukraiński atak miał miejsce w niedzielę, niemal dokładnie na granicy obwodów zaporoskiego i donieckiego. Gdzieś w rejonie pomiędzy wsiami Nowodariwka i Neskuczne. Według Rosjan był bardzo duży i miało w nim brać kilkadziesiąt czołgów oraz innych pojazdów opancerzonych. Oczywiście według ich relacji został odparty. W poniedziałek rano rosyjskie ministerstwo obrony opublikowało komunikat, według którego w nieudanym ataku Ukraińcy stracili 230 ludzi, 16 czołgów i 24 inne pojazdy opancerzone. Czyli katastrofa. Co więcej, szef Sztabu Generalnego generał Walerij Gierasimow, najważniejszy wojskowy Rosji, akurat idealnie był w okolicy i dowodził obroną z wysuniętego punktu dowodzenia.

Oczywiście tego rodzaju komunikaty należy traktować wyłącznie jako propagandę. Z dostępnych nagrań (jedno z rosyjskiego drona o koszmarnej jakości obrazu, na którym widać, że jakieś pojazdy są trafiane i dymią oraz drugie wykonane przez żołnierza po fakcie) wynika, że Ukraińcy zaatakowali siłami kilkunastu lekkich pojazdów opancerzonych, być może wspartych ogniem przez czołgi. Co najmniej cztery amerykańskie terenowe wozy opancerzone MaxxPro zostały porzucone, być może w wyniku uszkodzeń lub utknięcia w terenie. Dodatkowo jest nagranie pojedynku dwóch ukraińskich czołgów i trzech rosyjskich, pokazujące trafienie i zniszczenie jednego z tych ostatnich. Finał niedzielnych starć nie jest jasny. Ukraińcy na pewno ponieśli jakieś straty, jednak w poniedziałek pojawiają się już twierdzenia, że zajęli wieś Nowodariwka (choć Rosjanie już twierdzą, że ją odbili, zadając ciężkie straty przeciwnikowi, w tym polskim najemnikom).

Wspomniane starcie czołgów i trafienie rosyjskiego T-80.

Jednocześnie w poniedziałek rano zaczął się drugi ukraiński atak o podobnej skali, a być może nawet większy (mowa o około 30 pojazdach). Kilkanaście kilometrów na wschód od rejonu niedzielnych walk, w rejonie wsi Nowodonieckie. Według doniesień rosyjskich kanałów Ukraińcy przerwali pierwszą linię obrony i podeszli na granicę wsi. Pojawiają się też twierdzenia, że ją zajęli. Tak samo jak doniesienia o jakoby odbiciu przez Ukraińców Neskucznego i położonego nieco dalej na południe Storożewa. To wszystko obszar o kształcie koła o promieniu około 15 kilometrów ze środkiem w mieście Wełyka Nowosiłka, które było już wcześniej w ukraińskich rękach. Na południe od niego pozycje rosyjskie są wysunięte naprzód o około 15 kilometrów względem ogólnego przebiegu linii frontu w tym rejonie. Wygląda na to, że Ukraińcy zaczęli mocno naciskać tenże występ. Co do skutków to na razie tak naprawdę nie można być niczego pewnym. Informacje są skąpe i pochodzą głównie ze źródeł rosyjskich. Ukraińcy ewidentnie atakują na większą skalę niż dotychczas, ale nadal wygląda to raczej na sondowanie rosyjskiej obrony. Szukanie słabych punktów obrony przed rzuceniem do ataku głównych sił albo tworzenie wrażenia nadchodzącego poważnego uderzenia w fałszywym miejscu.

Presja dalej na północy

Jednocześnie Rosjanie donoszą o wzroście ukraińskiej aktywności w rejonie Bachmutu, głównie na północ od miasta aż do pobliskiego Sołedaru. Ma tam lub miał miejsce intensywny ostrzał artylerii w tym rejonie i jakieś ataki. Nie wiadomo jednak, czy to coś więcej niż przeprowadzane przez Ukraińców już od ponad miesiąca ograniczone szturmy na skrzydłach Bachmutu. Jak twierdzi Jewgienij Prigożyn, szef grupy Wagnera, która ma się właśnie wycofać z rejonu miasta, ukraińskie wojsko weszło do wsi Berchiwka. Oznaczałoby to posunięcie się naprzód o około 2,5 kilometra, co w realiach walk w rejonie Bachmutu jest poważnym osiągnięciem.

Twierdzenia Prigożina należy traktować jednak bardzo ostrożnie, ze względu na jego ostry konflikt z ministerstwem obrony i regularnym wojskiem. Nieustannie stara się przedstawiać te instytucje w jak najgorszym świetle. Teraz, wobec wycofywania grupy Wagnera z rejonu Bachmutu na pewno będzie dużo narzekał na to, jak to nieudolne wojsko marnuje osiągnięcia jego ludzi, okupione ciężką daniną krwi. Konflikt pomiędzy Rosjanami narósł do tego stopnia, że Prigożyn twierdzi, iż doszło do incydentu celowego zaminowania przez rosyjskie wojsko drogi, którą wycofują się jego ludzie.

W poniedziałek rano dodatkowo pojawiło się nagranie, mające przedstawiać podpułkownika regularnego wojska Romana Wenewtina, dowódcę 72. brygady walczącej w rejonie Bachmutu. Nosi wyraźne ślady bicia i wygląda na zastraszonego. Na ponaglenia głosu zza kamery mówi, że będąc pijanym, ostrzelał samochód grupy Wagnera, a dzień wcześniej pod groźbą broni rozbroił zespół dywersyjno-rozpoznawczy grupy Wagnera. Wszystko z powodu "osobistej niechęci" do organizacji. Jeśli to rzeczywiście podpułkownik regularnego wojska, to jest to nagranie niezwykle znaczące, ilustrujące poziom wrogości pomiędzy ludźmi Prigożina i kadrą oficerską, a przede wszystkim to jak bardzo bezkarnie czują się wagnerowcy. Porwanie i pobicie oficera starszego to nie byle co.

Niespokojnie jest też w rejonie Biełgorodu. Rosyjscy ochotnicy nie ustają w atakach przez granicę. Publikują nagrania mające przedstawiać atakowanie i niszczenie dronami rosyjskiego sprzętu opancerzonego. Przygraniczna miejscowość Szebiekino i okolica mają być areną powtarzających się starć. Część ludności cywilnej uciekła. W mieście doszło do szabrowania sklepów i mieszkań przez samych Rosjan. Jest ewidentne, że graniczne rajdy zyskały na intensywności i już nie są szybkimi operacjami "uderz i uciekaj", ale mają długotrwały charakter.

Kreowanie odpowiednich warunków

Jest ewidentne, że ukraińska ofensywa przyśpiesza. Nie będzie jakiegoś jednego momentu, kiedy zostanie ogłoszony jej początek i naprzód w wielu miejscach ruszą setki czołgów i tysiące ludzi w akompaniamencie tysiąca dział. Jej wstępny akt już po prostu trwa. To przygotowywanie optymalnych warunków do głównych uderzeń. Wygląda na to, że Ukraińcy stopniowo podnoszą ciśnienie coraz silniejszymi atakami na odległych od siebie odcinkach frontu. Ewidentnie próbują wytrącić Rosjan z równowagi, zmusić ich do przesuwania sił na pozornie albo i naprawdę zagrożone odcinki frontu. Równocześnie nieustannie trwają ataki na system dowodzenia i logistykę.

Ukraińcy najpewniej chcą przeciwnika zmęczyć i osłabić, zanim rzucą do akcji główne siły i będą próbowali zrealizować właściwy cel swojej ofensywy. Nie jest też wykluczone, że jeden z takich lokalnych ograniczonych ataków przypadkiem trafi na słaby punkt rosyjskiej obrony. W takiej sytuacji Ukraińcy mogą rzucić w takie miejsce dodatkowe siły celem wykorzystania wstępnego powodzenia i zajęcia jakiegoś terenu. Efektem może być odbicie kilku wiosek tu i tam, ale nadal nie musi to świadczyć o głównym kierunku ofensywy. Gdzie on będzie, nadal jest zagadką.

Więcej o: