Do wypadku doszło wskutek wykolejenia się dwóch wagonów jednego z pociągów - Yashwantpur-Howrah Express. Wykolejone wagony zjechały na sąsiedni tor i uderzyły w nadjeżdżający z naprzeciwka pociąg Coromandal Express, co doprowadziło do wykolejenia kolejnych 17 wagonów. Następnie trzeci pociąg uderzył we wrakowisko. Przyczyny zdarzenia będą badane w najbliższym czasie. Jak podawały służby, wiele karetek pogotowia i autobusów zostało skierowanych do ewakuacji ciężko rannych pacjentów, wezwano także zespoły ratownicze z sąsiednich dystryktów. Z kolei władze pobliskich szpitali otrzymały polecenie, aby wszystkie zwłoki były przechowywane z szacunkiem i przykryte prześcieradłami oraz aby ciała były bezpiecznie przechowywane w pomieszczeniach i zabezpieczone przed dostępem osób postronnych lub zwierząt. W akcję zaangażowano także wojsko.
"The Guardian" relacjonuje, że po katastrofie na miejsce zdarzenia przyjechały rodziny osób, które znajdowały się w pociągach. Jednym z rozmówców brytyjskiej gazety jest 35-latek z Bengalu Zachodniego. Pociągiem jechał jego brat z synem oraz troje sąsiadów. - Gdy tylko dowiedziałem się o wypadku, zadzwoniłem do mojego brata i bratanka, ale mieli wyłączone telefony. Przybyłem tu wcześnie rano i chodziłem od szpitala do szpitala, ale nie ma po nich śladu - powiedział. Jak mówił, na miejscu katastrofy widział "stosy ciał". - Widziałem twarze ponad 100 zabitych, ale nie mogłem znaleźć mojego brata, bratanka lub sąsiadów - powiedział.
Sayantani Ghosh, która z 11-letnią córką podróżowała pociągiem Coromandal Express, powiedziała "Guardianowi", że przeżyły dzięki szczęściu. - Uderzenie było tak potężne, że dwie toalety w naszym wagonie zostały całkowicie spłaszczone. Z sąsiednich wagonów słyszeliśmy ludzi wołających o pomoc i głośny płacz. Przerażające sceny z wczorajszego wieczoru wciąż przelatują mi przed oczami. Nie mogę tego wyrzucić z głowy - powiedziała. Inna z ocalałych osób relacjonowała, że w chwili katastrofy spała. - Przewróciło się na mnie 10 albo 15 osób. Zraniłem sobie rękę i szyję. Gdy wyszedłem z pociągu, zobaczyłem porozrzucane kończyny, tu nogę, tam rękę, czyjaś twarz była oszpecona - powiedział.
Rząd otworzył infolinie dla bliskich ofiar, prowadzone przez Państwowe Centrum Operacji Kryzysowych, a także zapowiedział wypłatę odszkodowań w wysokości równowartości około 50 tysięcy złotych dla najbliższych krewnych ofiar śmiertelnych i około 10 tysięcy złotych dla ciężko rannych. Minister kolejnictwa zapowiedział powołanie komisji, która zajmie się badaniem zdarzenia. To najtragiczniejszy w skutkach wypadek kolejowy w Indiach od ponad 20 lat. Największa kolejowa katastrofa w tym kraju miała miejsce w 1981 roku, kiedy pociąg wykoleił się na moście i wpadł do rzeki - zginęło wtedy od 800 do 1000 osób. Agencja AP zwraca uwagę w swojej depeszy, że do najnowszej katastrofy doszło w czasie, gdy premier Indii Narendra Modi skupia się na modernizacji kolei. Pomimo wysiłków rządu, aby poprawić bezpieczeństwo, co roku w tym kraju dochodzi do kilkuset wypadków pociągów.