Alaksandr Łukaszenka spotkał się z szefami agencji bezpieczeństwa państw z byłego bloku sowieckiego, które należą do Wspólnoty Niepodległych Państw. Podczas spotkania w Mińsku białoruski dyktator rozpowszechniał brednie o tym, że to nie Rosja rozpoczęła wojnę w Ukrainie.
- Absolutnie zgadzam się z prezydentem Putinem, kiedy mówi, że nie zaczęliśmy tej wojny. Nawet nie zaczęła się w 2014. Zaczęła się na długo przed 2014 - powiedział na wstępie Łukaszenka, którego cytuje państwowa agencja BelTA.
Łukaszenka jest też przekonany, że wojna w Ukrainie i tak by się rozpoczęła, ale im później zdecydowałaby się na to Moskwa, w tym "gorszych warunkach dla Rosji i Białorusi" przebiegałoby to starcie. - Wszystko zmierzało w tym kierunku. Prawdopodobnie naszym jedynym błędem było to, że nie rozwiązaliśmy tej kwestii w latach 2014-2015, kiedy Ukraina nie miała ani armii, ani gotowości... Wszyscy chcieli jakoś pokojowo rozwiązać. A w tym czasie stworzyli gotowe do walki siły zbrojne - mówił dyktator, zrzucając winę na Ukrainę.
Dalej Łukaszenka stwierdził, że Europa Zachodnia pomagała Ukrainie, bo spodziewała się konfliktu zbrojnego, a nawet rzekomo chciała, by "drażnienie Rosji" skończyło się wojną. Według zachodnich mediów, m.in. Politico, słowa prezydenta Białorusi jasno wskazują na to, że polityk pogodził się z tym, że musi być marionetką Władimira Putina.
"Po tym, jak Kreml pomógł mu odeprzeć masowe protesty uliczne po sfałszowanych wyborach prezydenckich w 2020 roku, białoruski dyktator wszystko postawił na Putina, pomagając Moskwie rozpocząć inwazję na Ukrainę na pełną skalę w lutym 2022 roku z terytorium Białorusi" - uważa Politico.