"Mieszkańcy Krasnodaru donoszą o głośnych eksplozjach nad centrum miasta. Według naocznych świadków, były co najmniej dwa huki. Według wstępnych danych obrona przeciwlotnicza wystartowała około godziny 4 rano" - przekazał wczesnym rankiem telegramowy kanał Baza. Dodano potem, że wstępne informacje wskazują na atak dronów. Nieoficjalne wiadomo, że miało dojść do zniszczenia m.in. masztu największego operatora telefonii komórkowej w Rosji.
Burmistrz Krasnodaru Jewgienij Naumow przekazał w piątek nad ranem, że na jednej z ulic zostały uszkodzone budynki biurowy i mieszkalny. Napisał także, że według wstępnych informacji nie ma ofiar. Później dodał, że na innej z ulic popękały szyby w niektórych oknach pięciopiętrowego budynku, miał zostać uszkodzony również dach pobliskiego domu.
Gubernator Kraju Krasnodarskiego poinformował w południe, że w Krasondarze spadły łącznie dwa drony. "Budynki są uszkodzone, ale infrastruktura podtrzymująca życie nie została uszkodzona. A co najważniejsze obyło się bez ofiar" - dodał.
Tymczasem w piątek ukraińskie władze poinformowały o kolejnym rosyjskim ataku powietrznym. Rosjanie ostrzelali m.in. Kijów za pomocą rakiet Ch-101 i Ch-555 wystrzelonych z samolotów z rejonu Morza Kaspijskiego. Mimo że wszystkie pociski zostały zestrzelone, to ich odłamki spadły na dwie dzielnice. Uszkodziły m.in. centrum handlowe, jeden budynek mieszkalny i samochody. Według wstępnych informacji nikt nie został poszkodowany.
Nocny ostrzał rakietowy to już 13. atak powietrzny na ukraińską stolicę w tym miesiącu. W nocy z czwartku na piątek wybuchy słychać było także w mieście Dniepr i obwodzie dniepropietrowskim. Tam również, według wstępnych danych, strącono wszystkie rakiety, ale też drony. Ich fragmenty, podobnie, jak w Kijowie spadły na obiekty cywilne - m.in. budynki cywilne i stację benzynową. Co najmniej jedna osoba została ranna.