Rosyjski generał chciał pokazać, że jednak umie dowodzić. Nagrania pokazują co innego [WIDEO]

Nazywany "nieudacznikiem" rosyjski generał Aleksandr Łapin chciał pokazać, że jednak potrafi dowodzić. Tylko że filmiki dokumentujące jego ostatnie działania w obwodzie biełgorodzkim w Rosji okazały się kompromitacją. - Co tak wysoko postawiony generał ma tam do roboty? (...) Ten rajd go ośmieszył. Pokazano, że można zrobić z rosyjskim wojskiem, co się chce i gdzie tylko chce - ocenił płk Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

W poniedziałek legiony rosyjskich ochotników walczących po stronie Ukrainy wkroczyły do Rosji i zaatakowały punkty graniczne oraz kilka miejscowości w rejonie miasta Grajworon. Jednym z powołanych do ich odparcia dowódców był generał Aleksandr Łapin, były szef Centralnego Okręgu Wojskowego Rosji, odwołany ze stanowiska po serii porażek w Ukrainie. Założyciel grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn i czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow zgodnie nazwali go wtedy "nieudacznikiem". Wyrzucali Łapinowi, że jednostki, którymi kierował, były słabo wyposażone i pozbawione łączności, a on sam zniknął gdzieś w kluczowym momencie walk. "Jak można szybko zarządzać jednostkami, będąc od nich oddalonym o 150 kilometrów?" - zastanawiał się Kadyrow po klęsce Rosjan pod Łymanem.

Zobacz wideo Prof. Legucka: Dużo się może zmienić, jak Ukraińcy podejmą skuteczną kontrofensywę

Łapin pokazał, jak "dowodził" żołnierzami w obwodzie biełgorodzkim. "Ten rajd go ośmieszył"

Nic zatem dziwnego, że Łapin chciał popisać się w Grajworonie. Do sieci trafiły nagrania, na których rosyjski dowódca pogania biegnących żołnierzy albo pokazuje kierowcy wozu piechoty, jak ma jechać po prostej drodze. Na jego hełmie i ramieniu widać naszywki z flagą ZSRR. Dziennikarze niezależnego serwisu Agentstwo ustalili, że filmiki nagrano we wsi Glotowo. Tymczasem walki toczyły się pięć kilometrów dalej.

- To, że rosyjski generał musiał się tam osobiście pojawić, świadczy o panice i strachu na Kremlu - stwierdził w rozmowie z WP płk Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints. - Co tak wysoko postawiony generał ma tam do roboty? Nie ma ważniejszych spraw na głowie, choćby na froncie? Ten rajd go ośmieszył. Pokazano, że można zrobić z rosyjskim wojskiem, co się chce i gdzie tylko chce - ocenił.

Zdaniem pułkownika to, co zrobił Łapin, było najgorszą rzeczą, jaką mógł zrobić. - To de facto oznacza, że w rosyjskiej armii nie ma zaufania do podwładnych, a system kierowania w pionowej strukturze po prostu nie działa - powiedział Matysiak.

- To kompromitacja. (Rosjanie - red.) ani nie mogą odnaleźć swojego rytmu i miejsca, ani nie potrafią dostosować dowodzenia do regularnej wojny - stwierdził z kolei gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. - W wymiarze propagandowym Rosja traci twarz mocarstwa i pokazuje, że nie jest w stanie ochronić swojej granicy - dodał.

Jewgienij Prigożyn, szef kompanii wojskowej Grupy Wagnera, przemawia, trzymając rosyjską flagę narodową przed swoimi żołnierzami. Prigożyn twierdzi, że jego siły przejęły kontrolę nad miastem Bachmut Grupa Wagnera zaczęła opuszczać Bachmut. Były oficer KGB mówi, że Prigożyna mogą zabić

Warto przy okazji przypomnieć, że ludzie Ramzana Kadyrowa chwalili się równie brawurowymi akcjami co Aleksandr Łapin. W czerwcu zeszłego roku zasłynęli jako "tiktokowi wojownicy", bo do sieci wypłynęło nagranie, na którym - chcąc najpewniej popisać się siłą - strzelali do krzaków gdzieś w Ukrainie. Więcej szczegółów w tym artykule.

Więcej o: