Jak podaje portal noviny.sk, w miejscowości Cernina (nieopodal Humenného) we wschodniej Słowacji mieszkańcy uskarżają się kłopoty z pewnym bocianem. Ptak ma atakować okoliczne samochody, a wszystko przez odbijający się w nich wizerunek. - To bocian prowokator. Chodzi po wiosce i robi, co chce - powiedział rozmówca portalu Matej Krivda, jeden z poszkodowanych.
Jak czytamy, bocian ma agresywnie reagować na swoje odbicie w maskach samochodu. - Wszystko, co odzwierciedla jego wizerunek, postrzega jako rywala i próbuje wypędzić go z miejscowości - tłumaczy Anna Macková z administracji Obszaru Chronionego Krajobrazu Karpat Wschodnich. Specjalista od bocianów Miroslav Fulín dodaje natomiast, że reakcja zwierzęcia jest związana z ochroną terytorium przed obcymi, by nie jadły jego pokarmu, w związku z wysiadywanym potomstwem.
Zdaniem ekologów, kiedy młode przyjdą na świat, problem powinien się rozwiązać, bo bocian będzie zajęty szukaniem pożywienia. - Miejmy nadzieję, że się opamięta, zaopiekuje się rodziną i nie uszkodzi samochodów - mówi burmistrzyni miejscowości Silvia Žincáková. Jak na razie uszkodzonych zostało już jednak sześć samochodów, a szkody sięgają nawet na kilku tysięcy euro. Ubezpieczenia często natomiast nie uwzględniają zniszczeń wyrządzonych w takich przypadkach.
Agresja wśród ptaków wcale nie jest takim rzadkim zjawiskiem. Niedawno opisywaliśmy przypadek mew z Wielkiej Brytanii, którym zdarza się wyrywać pożywienie z rąk turystów. W ten sposób ptaki zaczęły kraść także środki odurzające przechodniów. Problemem ma być między innymi syntetyczna marihuana, po której zwierzęta popadają "w szaleństwo".
Ale podobne przypadki mają miejsce również w naszym kraju. Mieszkańcy Warszawy uskarżają się na agresję okolicznych wron. O jednym z takich przypadków można było przeczytać na grupie zrzeszającej mieszkańców Białołęki. Jedna z internautek przyznała, że podczas spaceru z psem została zaatakowana przez dwa duże ptaki, prawdopodobnie wrony. "Zakrwawiona wróciłam do domu. Wzięłam prysznic. Idę do lekarza. Głowa mi krwawi, ale niech obejrzy. Kolano zaczęło puchnąć. Taki początek dnia. Uważajcie na siebie" - pisała. Takich incydentów jest jednak więcej.
- Agresywne zachowanie wron siwych to nic innego jak obrona podlotów, czyli piskląt, jakie wyszły z gniazd i nie potrafią jeszcze latać. Takie nielotne maluchy uczą się życia w mieście, drepcząc po trawnikach i chodnikach a rodzice… cóż, każdego, kogo uważają za zagrożenie dla swoich latorośli, przepędzają - tłumaczyła w rozmowie z portalem Warszawa Nasze Miasto dr Agnieszka Czujkowska z Ośrodka Rehabilitacji Krajowych Ptaków Chronionych "Ptasi Azyl" w warszawskim ZOO.