Pod koniec września ubiegłego roku w rurociągach Nord Stream 1 i Nord Stream 2 stwierdzono gwałtowny spadek ciśnienia i wyciek gazu. Władze w Kopenhadze odkryły łącznie trzy nieszczelności w gazociągach. Dotychczasowe ustalenia wskazują na akt sabotażu. Śledztwo w tej sprawie prowadzą obecnie Szwecja, Dania i Niemcy. Okoliczności wysadzenia gazociągów bada też jeden z wydziałów polskiej Prokuratury Krajowej oraz ABW.
W ostatnich dniach pojawiły się doniesienia o najnowszych ustaleniach niemieckich śledczych, według których związek z eksplozjami mogła mieć firma zarejestrowana w Polsce. Sprawa dotyczy jachtu Andromeda, na który w porcie Hohe Düne w Rostocku w Niemczech wsiadła kobieta oraz pięciu mężczyzn. Jacht miał następnie pływać w pobliżu miejsca, w którym doszło do eksplozji. W kabinie jachtu śledczy mieli znaleźć ślady materiałów wybuchowych. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że Andromedę wynajęli przedstawiciele firmy zarejestrowanej w Warszawie przez ukraińskich obywateli. Co więcej, jeden z pasażerów jachtu miał posługiwać się cudzymi danymi.
Jak podała "Rzeczpospolita", zdaniem polskich śledczych wersja o udziale Andromedy w sabotażu nie wydaje się jednak prawdopodobna. - Osoby na jachcie zupełnie nie wyglądały na profesjonalistów, którzy mogliby wykonać takie zadanie. Balowali, głośno się zachowywali, zwracając na siebie uwagę, niektórzy z mężczyzn mieli złote łańcuchy na szyi. Żaden profesjonalista tak ostentacyjne nie ściągałby na siebie uwagi - mówi informator dziennika. Co więcej, na 15-metrowej Andromedzie trudno byłoby przetransportować duże ilości ładunku wybuchowego.
- Zbierając całość do kupy, wersja z turystami z jachtu jest wręcz absurdalna - komentuje osoba, mająca informacje o polskim śledztwie. Informator wskazuje, że "gdyby jakiekolwiek służby chciały wykorzystać jakąś firmę, to doskonale by to zakamuflowały", a "tu wyłożyły wszystko na tacy". Wojciech Cieśla z frontstory.pl sugerował, że "być może rejs Andromedy i jego ukraińskie tropy zostały celowo zorganizowane i "wystawione" przez Rosjan, aby odciągnąć śledczych od prawdziwych sprawców". "Rz" podaje również, że według polskich śledczych w rejonie wybuchu pływało kilkanaście rosyjskich jednostek, które są przystosowane do schodzenia pod wodę.