Niespotykana bitwa nad Kijowem. Wyjątkowe starcie systemów Patriot z rosyjskimi Kindżałami

Ostatniej nocy nad Kijowem miała miejsce wyjątkowa bitwa. Na niespotykaną skalę starły się ze sobą zaawansowane rakiety Rosjan i nowoczesne systemy przeciwlotnicze podarowane przez NATO. Wynik nie jest stuprocentowo jasny, ale wiele wskazuje na rosyjską porażkę.

- Pod względem liczby użytych rakiet, być może znalazłyby się w historii większe bitwy tego rodzaju. Jednak pod względem stopnia zaawansowania użytej broni i stopnia skomplikowania starcia, to z dużym prawdopodobieństwem było ono pierwsze tego rodzaju - stwierdza w rozmowie z Gazeta.pl Marcin Niedbała, publicysta miesięcznika "Nowa Technika Wojskowa" specjalizujący się w systemach obrony powietrznej.

Ukraińcy i Rosjanie z różnymi wersjami wydarzeń

O skali bitwy w nocy z poniedziałku na wtorek, najlepiej mówi poniższe wideo, wykonane w Kijowie. Widać na nim długą serię startów ukraińskich rakiet, które podążają gdzieś w niebo na spotkanie celów. Łącznie można się doliczyć 30 odpaleń w ciągu dwóch minut.

Nie ma całkowitej pewności co do tego, co widać na nagraniu. Większość komentarzy sugeruje, że to praca przekazanych przez Zachód systemów Patriot i być może jakiegoś innego systemu je wspierającego. Widać bowiem, że są dwa miejsca, z których wylatują rakiety. Być może stanowisko wyrzutni jednego systemu było dodatkowo osłaniane przez inny, o krótszym zasięgu, w rodzaju też przekazanego z zachodu NASAMS. - Moim zdaniem nie możemy mieć jednak pewności co do tego, jakie systemy widzimy na nagraniu. Miejsca startu są oddalone i za budynkami. To, czego można być jednak pewnym to, że widać moment intensywnej obrony. Biorąc pod uwagę, że według Ukraińców do ataku Rosjanie użyli między innymi rakiet Kindżał oraz jakichś lecących po trajektorii balistycznej, to do obrony przed nimi najlepsze byłyby właśnie systemy Patriot - mówi Niedbała.

Użycie tejże broni potwierdzają też zdjęcia szczątków, które spadły w nocy na Kijów (są w galerii na początku tekstu). Widać na nich fragmenty rakiet PAC-3. Dokładniej sekcję z licznymi silniczkami rakietowymi odpowiadającymi za korygowanie kierunku lotu całego pocisku, która spadła na zoo. Gdzie indziej znalazła się cała tylna cześć amerykańskiej rakiety. Użycie systemów Patriot jest więc pewne. Tak samo jak to, że Amerykanie przekazali zaawansowane rakiety PAC-3 pomyślane głównie na takie sytuacje.

Według oficjalnej informacji Ukraińców, rosyjski atak tej nocy był wyjątkowo skomplikowany. Miał zostać przeprowadzony w sposób skoordynowany i z różnych kierunków przy użyciu 6 rakiet aerobalistycznych Kindżał, 3 niezidentyfikowanych rakiet lecących po trajektorii balistycznej (Iskander lub zmodyfikowane przeciwlotnicze S-300/400), 9 rakiet manewrujących Kalibr i sześciu dronów uderzeniowych Shahed-136. Według Ukraińców wszystkie miały zostać zestrzelone.

Czy faktycznie wszystkie nadlatujące rosyjskie pociski zostały zestrzelone, tego nie możemy być pewni. Nie ma nawet jasności, czy wszystkie poleciały na Kijów. Jest wojna, obie strony uprawiają propagandę. Ukraińcy pokazują zdjęcia płonących autobusów i twierdzą, że tylko to udało się zapalić Rosjanom przy użyciu szczątków ich zestrzelonych pocisków. Dodatkowo krąży zdjęcie fragmentu, który może być elementem zestrzelonego Kindżała.

Już w ciągu dnia pojawiły się jednak nagrania z nocy, na których widać wyraźnie dwie silne eksplozje na ziemi, mogące być efektem uderzeń rosyjskich rakiet lub dronów. Na końcu pierwszego nagrania licznych odpaleń, umieszczonego wcześniej w tekście, też widać jakiś wybuch, prawdopodobnie na ziemi. Nie ma przy tym pewności, czy to upadek szczątków i związane z tym eksplozje, czy wybuchy niezestrzelonych rakiet i dronów trafiających w cele. Rosyjskie ministerstwo obrony oficjalnie twierdzi, że dwie rakiety Kindżał trafiły i zniszczyły "baterię Patriot".

Pojedynek na to, co najlepsze

- Nie ulega wątpliwości, że ta amerykańska broń jest teraz magnesem na Rosjan. Jeśli chcą mieć możliwość atakowania celów w ukraińskiej stolicy, muszą go jakoś obezwładnić - uważa Niedbała. Jego zdaniem jest jednak wątpliwe, aby celem Rosjan były konkretnie wyrzutnie systemu Patriot. - Trzeba pamiętać, że one nie są tu kluczowe. Najważniejsze są radar, centrum dowodzenia i elektrownia. Same wyrzutnie mogą być od nich oddalone o od 5 do nawet 30 kilometrów, co zresztą jest konieczne, kiedy chce się bronić czegoś o takiej powierzchni jak aglomeracja kijowska - tłumaczy Niedbała. Żeby poważnie zaszkodzić systemowi Patriot, Rosjanie musieliby trafić z dużą precyzją w jeden lub kilka z trzech wspomnianych wcześniej elementów - radar, centrum dowodzenia czy elektrownia. - Same wyrzutnie są łatwe do zastąpienia. Nawet my tu w Polsce już możemy je produkować - mówi Niedbała.

Dodatkowo zlokalizowanie kluczowych elementów baterii Patriot nie jest takie proste. Radar nie pracuje cały czas, ale dopiero w momencie ataku, kiedy obsługa otrzyma informację o zagrożeniu z innych źródeł. Nie jest więc łatwo go namierzyć z dużej odległości, choć Rosjanie na pewno mają już dość wiedzy, aby rozpoznać emitowane przezeń fale elektromagnetyczne. Nie jest przy tym wykluczone, że Amerykanie przekazali Ukraińcom specjalne wabiki, które imitują sygnał radaru AN/MPQ-65 i utrudniają jego zlokalizowanie oraz zniszczenie.

W ocenie Niedbały Rosjanie po prostu chcieli zaatakować jakiś ważny obiekt w Kijowie i biorąc pod uwagę obecność systemów Patriot, musieli zorganizować coś wyjątkowego, aby mieć szansę przełamania obrony. Reszta jest propagandą. - Tak jak spekulowałem już w ubiegłym tygodniu, poprzedni atak na Kijów przy pomocy jednego pocisku Kindżał, który miał zostać zestrzelony przez system Patriot, mógł być próbą - stwierdza specjalista. Swoistym rozpoznaniem bojem, czy amerykańska broń działa zgodnie z reklamą i rzeczywiście ma szanse przechwytywać najnowsze rosyjskie wynalazki. Ewidentnie próba wyszła nie po myśli Rosjan, bo teraz zaatakowali masą. - Tak to musi wyglądać w takich sytuacjach. Tak zwany atak saturacyjny - mówi Niedbała. Chodzi o zasypanie obrońców taką ilością trudnych do zestrzelenia obiektów, żeby szansa na przedarcie się którychś z nich była wysoka.

Zachodnia broń na straży Ukrainy

- Można chyba jednak powiedzieć, że systemy Patriot radzą sobie nieźle - uważa Niedbała. Jest ewidentne, że są one w stanie przechwytywać najtrudniejsze do przechwycenia rosyjskie rakiety. Czy rzeczywiście ze stuprocentową skutecznością, to inna kwestia. Nie ma możliwości niezależnej weryfikacji twierdzeń obu stron.

To, co jest jednak pewne, to że nad Kijowem w nocy miało miejsce unikalne starcie i próba sił najnowocześniejszego uzbrojenia NATO oraz Rosji i to na dużą skalę. Nie ma doniesień o jakichś licznych trafieniach, zniszczeniach, zabitych oraz rannych. Tylko niesprecyzowane wybuchy i deszcz szczątków z nieba. Co dokładnie się stało, nie wiemy.

Można jednak oszacować, że w ciągu tych kilku minut zużyto broń wartą kilkaset milionów złotych. Jedna rakieta PAC-3 to około dwóch milionów dolarów. Poleciało ich prawdopodobnie blisko 30, więc jakieś 50-60 milionów dolarów. Do tego pociski rosyjskie o trudnej do ustalenia wartości w dolarach. Razem swobodnie rejon równowartości 200-300 milionów złotych. - Trzeba jednak pamiętać, że dla Rosjan rakiety w rodzaju tych użytych tej nocy, są właściwie bezcenne. Mają ich małe zapasy i problemy z produkcją. Amerykanie samych rakiet PAC-3 naprodukowali natomiast około 2000 - zaznacza Niedbała. Jest też ewidentne, że wojna w powietrzu nad Ukrainą wchodzi w nową fazę. Taką, w której ukraińska obrona w coraz większym stopniu będzie się opierać na nowoczesnej zachodniej broni.

Zobacz wideo
Więcej o: