Jak wynika z danych na portalu Huberturk na godzinę 20:00, Kemal Kilicdaroglu uzyskał 42 proc. głosów. Podane wyniki są szczątkowe - po zliczeniu 61,3 proc. głosów. Przewaga Erdogana na tym etapie nie jest zaskakująca. Jak wskazuje agencja Reutera, początkowo zliczane głosy zwykle pochodzą z wiejskich, tradycyjnie konserwatywnych regionów. Ostateczny wynik będzie prawdopodobnie inny. Przedwyborcze sondaże wskazywały na zbliżony wynik z nieznaczną przewagą Kemala Kilicdaroglu.
W Turcji o godzinie 17 lokalnego czasu zakończyło się głosowanie. Wybory są uznawane za najważniejsze w tym stuleciu. Po raz pierwszy od 20 lat opozycja ma szansę odsunąć od władzy Recepa Tayyipa Erdogana. Uprawnionych do głosowania było 61 milionów osób. Jeśli opozycja wygra wybory, to w Turcji mogą nastąpić zmiany w kwestiach społecznych, praw obywatelskich i w polityce zagranicznej.
Wybory budzą w Turcji ogromne emocje, dlatego spodziewana jest rekordowa frekwencja. Ekspert do spraw tureckich Karol Wasilewski z 4CF i Instytutu Badań nad Turcją w rozmowie z Polskim Radiem podkreśla, że wynik jest bardzo trudny do przewidzenia. Stawia jednak na zwycięstwo urzędującego prezydenta. - Jak pokazują sondaże, wyborcy wierzą, że tylko Tayyip Erdogan może wygrać wybory. Nie wierzą zatem w zwycięstwo Kemala Kilicdaroglu. Ale wszystko może zmienić się na ostatnim etapie - dodaje Karol Wasilewski.
- Scenariusz, w którym w Turcji nie dochodzi do pokojowego przekazywania władzy, jest od lata traktowany poważnie przez analityków zajmujących się tym krajem. Mogę wręcz powiedzieć, że w zasadzie świat szykuje się na taki scenariusz. Uwiarygadniają go chociażby ostatnie wydarzenia jak ukamieniowanie Ekrema Imamoglu, burmistrza Stambułu - mówił z kolei w rozmowie z Gazeta.pl dr Karol Wasilewski. Ekspert przyznał jednak, że istnieje realna szansa na koniec ery prezydenta Erdogana w Turcji.
Turcy wybierają w niedzielę też 600 posłów do parlamentu. Według sondaży, siły opozycyjne mają szanse na uzyskanie większości, jeśli połączą siły z lewicowym blokiem Kurdów.