Białoruskie media poinformowały, że Alaksandr Łukaszenka trafił do szpitala w Mińsku w sobotę 13 maja koło godziny 19, kilka dni po tym, jak wziął udział w Dniu Zwycięstwa w Moskwie 9 maja. Już podczas uroczystości prezydent Białorusi wyglądał na wyraźnie osłabionego, miał zabandażowaną dłoń, widoczny grymas bólu na twarzy oraz poprosił o przewiezienie go meleksem na odległość 300 metrów. Następnie od razu wrócił samolotem do Mińska. W mediach zaczęły pojawiać się informacje o poważnej i tajemniczej chorobie, która miała dotknąć nie tylko jego, ale także kilka osób z najbliższego otoczenia polityka.
Nowe doniesienia w sprawie zdrowia Łukaszenki przedstawił amerykański dziennikarz, korespondent "Kyiv Post" i analityk polityczny Jason Jay Smart. Na Twitterze przedstawił on informacje, które przekazał mu białoruski opozycjonista.
"Łukaszenka miał rozległy zawał mięśnia sercowego, prawdopodobnie został wprowadzony przez lekarzy w śpiączkę farmakologiczną. Rosjanie otruli go tak samo, jak Makieja" - napisał mu w wiadomości anonimowy dysydent. Jak przypomniał dziennikarz, Uładzimir Makiej był ministrem spraw zagranicznych Białorusi od 2012 roku aż do jego śmierci w listopadzie 2022 roku. 64-latek zmarł nagle, na kilka dni przed spotkaniem z szefem MSZ Rosji Siergiejem Ławrowem.
Doradca w ukraińskim ministerstwie spraw wewnętrznych Anton Heraszczenko zasugerował wówczas, że do śmierci białoruskiego ministra mogły przyczynić się osoby trzecie. "Krążą pogłoski, że mógł zostać otruty. Miekiej był wymieniany jako potencjalny następca Łukaszenki. Był jednym z nielicznych, którzy nie byli pod wpływami rosyjskimi. według plotek może to być wskazówka dla Łukaszenki" - napisał na Twitterze.
Rosyjskie media twierdzą, że Władimir Putin od kilku dni próbował połączyć się z Łukaszenką lub jego kancelarią. Póki co podobno bezskutecznie. Zniknięcie prezydenta Białorusi i milczenie służb prasowych skłaniają wielu do spekulacji, że choroba Łukaszenki jest poważna. Niektórzy zastanawiają się, czy polityk jeszcze żyje.
Zgodnie z białoruskim prawem, jeśli prezydent zostanie zamordowany lub umrze, wówczas władzę przejmuje Rada Bezpieczeństwa, która musi ogłosić stan wyjątkowy lub wojenny. W ciągu od 30 do 70 dni muszą odbyć się wybory, w których mieszkańcy wybiorą nowego przywódcę.