Potężny cios w krótkim czasie. Rosjanie stracili na swoim terytorium samoloty i śmigłowce

Ukraińskie i rosyjskie media potwierdzają wcześniejsze doniesienia mediów społecznościowych o stracie przez rosyjską armię dwóch samolotów i dwóch śmigłowców podczas jednego ataku. Maszyny zostały zestrzelone nad terytorium rosyjskim - w obwodzie briańskim.
Zobacz wideo Ważny apel gen. Tomasza Piotrowskiego. "Przeciwnik tylko na to czeka"

To dwa śmigłowce Mi-8, jeden bombowiec taktyczny Su-34 i jeden myśliwiec wielozadaniowy Su-35. Miało zginąć 9 osób, członków załóg. Do trafień miało dojść jednocześnie - maszyny wracały z działań bojowych przeciw Ukrainie w obwodzie czernihowskim. Śmigłowce towarzyszyły samolotom jako zabezpieczenie - ich zadaniem jest, w razie trafienia samolotu, podjęcie z ziemi jego katapultujących się pilotów. Filmy, które pojawiają się w serwisie Telegram na lokalnych kanałach rosyjskich, pokazują moment upadku przynajmniej dwóch maszyn. W wymiarze finansowym, rosyjska armia straciła w tym jednym incydencie sprzęt wart ok. 140 mln dolarów.

Rosjanie stracili w krótkim czasie dwa śmigłowce i dwa myśliwce. Na swoim terytorium 

Wcześniejsze doniesienia mówiły o dwóch maszynach - śmigłowcu Mi-8 oraz samolocie Su-34. Pierwsza rozbiła się w miejscowości Klińce, a druga w okolicach wsi Mrówka. Dwa kolejne trafienia miały miejsce we wsiach Włkusticze i Szkryabino. Według lokalnych władz w miejscowości Klińce ranny został jeden z mieszkańców. Ponadto pięć gospodarstw domowych zostało uszkodzonych. 

W ukraińskich mediach pojawiły się nieoficjalne informacje, jakoby maszyny zestrzeliła przypadkowo rosyjska obrona powietrzna. Tymczasem rosyjski "Kommiersant" podaje, że wszystkie cztery obiekty zostały zestrzelone niemal jednocześnie i należały do jednej grupy lotniczej. Samoloty, jak podała gazeta, miały ostrzeliwać cele w obwodzie czernihowskim w Ukrainie. Zadaniem śmigłowców zaś było ich ubezpieczanie. 

"Nasze lotnictwo nie miało takich strat od marca zeszłego roku"

W rozmowie z portalem agents.media ekspert wojskowy Jurij Fiodorow przedstawił trzy wersje wydarzeń. Pierwsza zakłada, że maszyny stały się celem grupy sabotażowej, działającej na terenie Rosji. Miałaby ona dysponować przenośnymi systemami rakietowymi. Druga wersja to uderzenie z terytorium Ukrainy przez przeciwlotnicze systemy rakietowe, takie jak S-300. Kolejny scenariusz to atak z samolotu przy pomocy rakiety powietrze-powietrze. Z kolei cytowany w portalu analityk Jan Matwiejew uważa, że śmigłowce i samoloty wpadły w zasadzkę Ukraińców. Media w Rosji zauważają, że strata czterech maszyn tej klasy jest szeroko komentowana przez rosyjskich blogerów zajmujących się wojną i propagandystów. Jeden z nich, kryjący się pod nickiem Fighterbomber, napisał: "Nasze lotnictwo nie miało takich strat od marca zeszłego roku".  

Zniszczenie rosyjskiego sprzętu skomentowała w mediach społecznościowych wicepremierka Ukrainy Iryna Wereszczuk. "Rosjanie są dziś bardzo zdenerwowani. Można to zrozumieć. Dwa myśliwce i dwa helikoptery. Dzień się jeszcze nie skończył. A jeszcze nie dali nam zachodnich myśliwców" - napisała.

Więcej o: