We wtorek w jednym z programów węgierskiej telewizji szef sztabu węgierskiej armii generał Gabor Borondi określił agresję Niemiec na Polskę w 1939 roku "wojną lokalną", która przerodziła się w konflikt światowy, ponieważ zabrakło rozmów pokojowych. W reakcji na tę wypowiedź ambasador RP na Węgrzech Sebastian Kęciek wystosował 10 maja 2023 roku list do szefa sztabu Wojska Węgierskiego gen. Gábora Böröndiego.
"Szanowny Panie Generale, z dużym zdziwieniem zapoznałem się z Pana wypowiedzią dotyczącą Polski wygłoszoną 9 maja br. w wywiadzie dla państwowego telewizyjnego kanału informacyjnego M1, w której agresja hitlerowskich Niemiec na Polskę w 1939 roku została nazwana 'wojną lokalną', która nie przerodziłaby się w II wojnę światową, gdyby odpowiednio wcześnie doszło do rozmów pokojowych" - rozpoczyna Sebastian Kęciek. W jego ocenie słowa te, mogą być interpretowane jako ''oskarżenie kraju o eskalację i współudział w wywołaniu światowego konfliktu''. "Słowa te są dla nas niemożliwym do zaakceptowania wykrzywianiem historii i nie powinny paść z czyichkolwiek ust, w szczególności z ust przedstawiciela kraju będącego naszym bliskim sojusznikiem" - pisze dalej.
"Do wybuchu drugiej wojny światowej nie doprowadził brak rozmów pokojowych z agresorem, tylko polityka appeasementu i ustępowania wobec kolejnych żądań III Rzeszy. Na mocy tajnego paktu Ribbentrop-Mołotow Adolf Hitler i Józef Stalin dokonali podziału stref wpływów i tym samym zaplanowali rozbiór Polski. Zgodnie z tym porozumieniem, wojska III Rzeszy dopuściły się 1 września 1939 r. zbrojnej, niesprowokowanej agresji na Polskę, natomiast 17 września broniąca się Polska została zaatakowana od wschodu przez wojska Armii Czerwonej - tak zaczął się exodus Polaków, który trwał niemal 6 lat i pochłonął życie 6 mln obywateli Polski" - kontynuuje Sebastian Kęciek.
W dalszej części listu ambasador zaznacza, że Polska była ''bezsprzeczną ofiarą zbrodniczych i zaplanowanych działań III Rzeszy i Związku Sowieckiego, a w konsekwencji również ich sojuszników''. Jak podkreśla, w obliczu pełnoskalowej, niesprowokowanej i nielegalnej agresji Rosji na Ukrainę, Europa powinna ''wyciągnąć wnioski z II wojny światowej i stanąć solidarnie po właściwej stronie historii, po stronie ofiary, a nie agresora. W jego ocenie to jedyny sposób, by doprowadzić do trwałego pokoju w Europie''. Dodaje także, że historia nie powinna być wykorzystywana do podważania naszej jedności. "Pozwalam sobie przy tej okazji przypomnieć Panu Generałowi, że Węgry w 1939 roku, będąc formalnie w sojuszu z Niemcami, odmówiły Berlinowi pomocy w ataku na Polskę. Ówczesny premier rządu Królestwa Węgierskiego hrabia Pal Teleki powiedział: 'Prędzej wysadzę nasze linie kolejowe, niż wezmę udział w inwazji na Polskę'. Tej reakcji węgierskiego polityka nigdy nie zapomnimy" - podsumowuje ambasador.
Pod koniec kwietnia prezydentka Węgier Katalin Novak na wniosek ministra obrony Kristofa Szalay-Bobrovniczky’ego odwołała generała Romulusza Ruszin-Szendiego ze stanowiska dowódcy Węgierskich Sił Zbrojnych. Jego miejsce zajął wówczas generał Gabor Borondi. Polityk przeprowadza w węgierskiej armii czystkę, zwalniając wysokich oficerów i ludzi wywiadu wojskowego. W przeszłości był on biznesmenem, który robił interesy z państwowymi podmiotami rosyjskimi.
''Wydawało się, że relacje polsko-węgierskie nigdy nie były tak złe, ale te słowa mogą je jeszcze pogorszyć. Sugestia Borondiego, że alianci powinni byli poświęcić Polskę i negocjować z Hitlerem, zamiast wypowiadać wojnę nazistowskim Niemcom. Uczyni z niego persona non grata w wielu miejscach'' - napisał na Twitterze węgierski dziennikarz Szabolcs Panyi.