Sędzia przyjmował prezenty od kolekcjonera obrazów Hitlera. Teraz zmieni dla niego doktrynę prawa

Wiktoria Beczek
Luksusowe wakacje za pół miliona dolarów, portrety, nieruchomości i kolejne pół miliona na rzecz firmy żony. To tylko część prezentów, które przyjął od miliardera (i kolekcjonera nazistowskich pamiątek) sędzia amerykańskiego Sądu Najwyższego Clarence Thomas. Ultrakonserwatywny sędzia twierdzi, że nie musiał informować w zeznaniach majątkowych o "serdecznościach" od przyjaciół. Tymczasem na jaw wychodzi, że Thomas zamierza zmienić stanowisko ws. doktryny prawa, która wraca pod obrady sądu, a na której obaleniu zależy jego hojnym sponsorom.

Polski Trybunał Konstytucyjny przeżywa obecnie (kolejny?) kryzys. Sześciu z 15 sędziów jest zdania, że kadencja Julii Przyłębskiej jako prezeski TK wygasła. Bunt szóstki uniemożliwia orzekanie w sprawach wymagających pełnego składu, na co "receptę" znalazło Prawo i Sprawiedliwość, które chce ustawą zmniejszyć minimalną liczebność Zgromadzenia Ogólnego i pełnego składu do 9 sędziów. Akurat tylu, ilu pozostaje po stronie Przyłębskiej. 

Nie jesteśmy jednak jedynym krajem, który zmaga się z kryzysem sądowym. Poważny problem ze swoim Sądem Najwyższym mają obecnie Stany Zjednoczone. A to za sprawą sędziego Clarence'a Thomasa. Znany od dawna Amerykanom, międzynarodowej opinii publicznej dał się poznać przy okazji uchylenia wyroku Roe vs. Wade, który odebrał dostęp do aborcji milionom Amerykanek. W swojej opinii Thomas snuł plany kolejnych decyzji Sądu Najwyższego - delegalizacji antykoncepcji, zakazu małżeństw jednopłciowych, a nawet karania za stosunki między osobami tej samej płci. 

Rozpoznawalność zyskała wówczas również żona sędziego. Ginni Thomas jest konserwatywną lobbystką, która bardzo aktywnie kontestowała wyniki wyborów przegranych przez Donalda Trumpa. Thomas trzy dni po tym, jak media ogłosiły zwycięstwo Joe Bidena, wysyłała sms-y do Marka Meadowsa, szefa personelu Białego Domu, w których dzieliła się teoriami spiskowymi, domagała się naciskania na Trumpa i powoływała na rozmowy z jego zięciem. Gdy działalność Ginni Thomas wyszła na jaw, mówiło się, że jej mąż powinien odejść z Sądu Najwyższego. Ten jednak nie zdecydował się nawet na wyłączenie z orzekania w dotyczącej wyborów sprawie i jako jedyny zagłosował przeciwko wydaniu komitetowi śledczemu dokumentacji administracji Trumpa.

Hojny sponsor wręcza portrety, wakacje, czesne i nieruchomości

Sprawę Ginni Thomas władze Sądu Najwyższego zamiotły pod dywan, tymczasem ultrakonserwatywny sędzia znów ma kłopoty. Portal ProPublica dotarła do dokumentów, które wskazują na to, że bardzo poważnie naruszył zasady etyczne i prawo podatkowe, przyjmując przez 20 lat różnego rodzaju dobra materialne i nie wykazując ich w zeznaniach majątkowych.  

Kluczową postacią w tej historii jest Harlan Crow, inwestor budowlany, hojny sponsor (lub jak mówią amerykanie "megadonor") konserwatywnych organizacji i Partii Republikańskiej, oraz - jak właśnie wyszło na jaw - sędziego Sądu Najwyższego Clarence'a Thomasa. Prawnik otrzymywał od Crowa liczne prezenty, oto niektóre z nich:

  • warta około 20 tys. dolarów biblia Fredericka Douglassa, przywódcy ruchu abolicjonistów,
  • portret sędziego i jego żony,
  • przekazanie ponad 100 tys. dolarów Uniwersytetowi Yale, by na uczelni zawisnął portret Thomasa. 
  • zakup domu matki Thomasa, jego drogi remont i odstąpienie od pobierania czynszu,
  • zakup i zburzenie domu na posesji obok, bo miały odbywać się tam głośne imprezy,
  • ponad dwumetrowy pomnik zakonnicy, siostry Mary Virgilio Reidy, ulubionej nauczycielki Thomasa z podstawówki,
  • opłacenie czesnego za szkołę syna bratanka sędziego, którego Thomas był opiekunem prawnym (łącznie między 100 a 150 tys. dolarów),
  • luksusowe wycieczki jachtem, liczne loty prywatnym odrzutowcem i pobyty w hotelach. 

Thomasowie na koszt Crowa podróżowali co najmniej kilkakrotnie. Odbyli m.in. dziewięciodniowy pobyt na jachcie u brzegu Indonezji, podczas którego korzystali z prywatnej obsługi i kucharzy. ProPublica szacuje łączny koszt takiej wyprawy na pół miliona dolarów. Crow sponsorował też wycieczki po Nowej Zelandii, greckich wyspach i Rosji, ze zwiedzaniem Petersburga helikopterem. 

Sędzia miał też regularnie wyjeżdżać na męskie wakacje do letniej rezydencji Crowa, gdzie przy sztucznym wodospadzie palą cygara i jedzą dania przygotowane przez prywatnych szefów kuchni. Goście mogą też korzystać z ponad 25 kominków, trzech domków na wodzie, kortu tenisowego czy fontanny z milkshake'ami. 

Szczegóły dotyczące luksowych wypoczynków są tym bardziej interesujące, że Thomas od lat kreował się na everymana, mówił, że woli podróże po Stanach Zjednoczonych od zagranicznych, a kempingi i parkingi Walmartu od plaż. Jak sam twierdził, pochodzi z ludu i takie otoczenie rzekomo najbardziej mu odpowiada.

W kontekście opłacania czesnego podopiecznego Thomasa prawnik Crowa przekazał, że miliarder "od dawna podkreśla, jak ważna jest dobra edukacja i dzielenie się z mniej zamożnymi, zwłaszcza dziećmi z grup ryzyka". Thomas jest faktycznie jednym z "mniej zamożnych" sędziów SN, ale zarobki jego i żony wciąż plasują ich na szczycie amerykańskiej listy płac. 

Pomniki dyktatorów, obrazy Hitlera i "Mein Kampf" z autografem

Hojny przyjaciel Thomasów nie jest jednak "zwykłym" miliarderem. Jest miliarderem z pokaźną kolejną historycznych artefaktów, w tym pamiątek nazistowskich, dwóch obrazów autorstwa Adolfa Hitlera i podpisanej kopii "Mein Kampf". W jego ogrodzie znajdują się natomiast pomniki dyktatorów, które miał pozyskać po upadku bloku wschodniego, w tym Włodzimierza Lenina, Józefa Stalina, Mao Zedonga czy Nicolae Ceausescu. 

Crow twierdzi, że posiada te przedmioty, bo "nienawidzi komunizmu i faszyzmu", a jego - jak sam to nazywa - "ogród zła" i umieszczone w nim pomniki mogą służyć za "przypomnienie kolejnym generacjom, że źli goście przegrali, a dobrzy triumfują". 

Na absurd tego tłumaczenia zwraca uwagę Jamelle Bouie na łamach "The New York Times". "Nie sądzę, że Crow jest nazistą ani miłośnikiem dyktatorów. Ale nie sądzę też, że powinniśmy wierzyć na słowo w jego tłumaczenia. (...) Pomnik Roberta E. Lee [generała Armii Stanów Skonfederowanych - red.] reprezentował Roberta E. Lee, jego życie, wartości i cele. Mówiąc inaczej, nie był to pomnik upamiętniający niewolników" - pisze Bouie i podkreśla, że "kiedy chcemy upamiętnić zbrodnie, kiedy chcemy pamiętać o jej konsekwencjach i kosztach zła - skupiamy się na jej ofiarach".

Komentator dodaje, że organizacja Equal Justice Initiative, aby upamiętnić koszmar linczów czarnych Amerykanów, nie stawiała pomnika Theodorowi Bilbo, amerykańskiemu senatorowi, zwolennikowi segregacji i członkowi Ku Klux Klanu, który chciał wywozić czarnych do Afryki. Stworzyła National Memorial for Peace and Justice - budowlę z 805 wiszącymi stalowymi tablicami, reprezentującymi każde amerykańskie hrabstwo, w którym dochodziło do linczów.

Od Trumpa przez dziedziczkę do sędziego Thomasa

Znaczna część prezentów od kontrowersyjnego bogacza powinna była zostać podana do wiadomości publicznej, ale Thomas tego nie zrobił. Jak przypomina "Washington Post", Thomas w zeznaniach majątkowych wielokrotnie popełniał błędy lub pomijał informacje, m.in. nie podawał przychodów swojej żony. A tam również można było znaleźć pieniądze Crowa - przed laty przekazał ok. pół miliona dolarów firmie Ginni Thomas, która wypłacała jej pensję w wysokości 120 tys. dolarów

To właśnie pieniądze, które płynęły do jej portfela, mogą być większym problemem małżeństwa niż luksusowe wakacje. Żona sędziego bezpośrednio i pośrednio otrzymywała bowiem wysokie sumy od osób i organizacji, których sprawy toczyły się przed Sądem Najwyższym. 

"The New Yorker" przypomina, że w 2017 i 2018 roku organizacja pozarządowa, której liderem znany z szerzenia antymuzułmańskich teorii spiskowych Frank Gaffney, zapłaciła firmie Ginni Thomas 200 tys. dolarów za niesprecyzowane usługi, kiedy Gaffney brał udział w rozprawie przed SN. Orzekano wówczas ws. konstytucyjności wprowadzonego przez Donalda Trumpa zakazu wjazdu do USA dla obywateli siedmiu krajów muzułmańskich. 

Organizacja Gaffneya składała do SN amicus brief (również amicus curiae). To powszechna w Stanach praktyka składania tzw. listu przyjaciela sądu. Organizacja bądź osoba, która nie jest stroną w postępowaniu sądowym, przesyła sądowi opinię, która ma wesprzeć go w podjęciu decyzji. Eksperci są zdania, że sędzia powinien wyłączać się ze sprawy, jeśli członek jego rodziny działa lub - jak w przypadku Thomasów - przyjmuje korzyści od organizacji, która oferuje sądowi swoje opinie.

W sprawie przed SN Thomas opowiadał się zgodnie z linią reprezentowaną przez Trumpa i Gaffneya. Przy czym płatności na rzecz Ginni Thomas pojawiły się w zeznaniu podatkowym organizacji pozarządowej, ale nie w zeznaniu majątkowym jej męża. 

Wymogi dotyczące zeznania majątkowego są w tej kwestii bardzo skromne - sędziowie mają jedynie podać szacunkowe zarobki małżonków w danym roku i nie muszą wymieniać ich kontrahentów, choć mogłoby to ujawnić potencjalne konflikty interesów. W 2017 i 2018 roku Thomas podał, że firma żony zarobiła między 15 a 50 tys. dolarów.

Problem z organizacją Gaffneya jest jeszcze jeden. Z informacji watchdoga Center for Media and Democracy wynika, że główną sponsorką organizacji jest Rebekah Mercer. Choć w Polsce to nazwisko niewiele mówi, w Stanach oznacza ogromne pieniądze. Dziedziczka komputerowej fortuny Roberta Mercera była nazywana już m.in. "najpotężniejszą kobietą Partii Republikańskiej" i "Pierwszą Damą alt-rightu". W 2016 roku wraz ze swoim ojcem przekazała na kampanię wyborczą Donalda Trumpa 25 milionów dolarów. Jest współwłaścicielką skrajnie prawicowego portalu Breitbart News i nieistniejącego już konserwatywnego portalu społecznościowego Parler, opłacała firmę Cambridge Analytica i wpłacała miliony dolarów organizacjom, które zaprzeczają skutkom zmian klimatu.

Innymi słowy - pieniądze od jednej z głównych stronniczek Trumpa płynęły szerokim strumieniem przez Gaffneya do Thomasów, kiedy Sąd Najwyższy decydował ws. kluczowej ustawy ówczesnego prezydenta.

Zobacz wideo "Przez zmianę klimatu idziemy w kierunku, w którym nigdy nie byliśmy. Może być dużo gorzej"

"Daj Ginni kolejne 25 tys. dolarów"

Kilka lat wcześniej, w 2012 roku, Thomas głosował też w innej sprawie po myśli biorącej udział w rozprawie organizacji Judical Education Project. Grupa przekazywała Ginni Thomas pieniądze za pośrednictwem firmy Polling Company, zarządzanej wówczas przez Kellyanne Conway, późniejszą szefową kampanii Partii Republikańskiej i doradczynię Trumpa.

O płatnościach miał decydować Leonard Leo, wieloletni przyjaciel Thomasów - jak podaje "The Washington Post" - powiedział Conway, by "dała" Ginni Thomas "kolejne 25 tysięcy dolarów", zaznaczając przy tym, żeby w dokumentach "oczywiście nie pojawiła się Ginni". Łącznie żona sędziego miała otrzymać co najmniej 80 tys. dolarów.

Leo to jeden z liderów Federalist Society, skrajnie konserwatywnej organizacji prawniczej, której członkowie byli szeroko zaprzysięgani na stanowiska w czasie prezydentury Donalda Trumpa, bo ten w zasadzie przekazał jej proces wyboru sędziów. Federalist Society jest w dużej mierze odpowiedzialna za konserwatywny zwrot Sądu Najwyższego - sześciu z dziewięciu obecnych sędziów jest związanych z organizacją.

Nie korupcja, a "serdeczności" od przyjaciół

Demokraci w Kongresie domagają się śledztwa ws. relacji Thomasa i Crowa oraz przekazywanych sędziemu prezentów. Dotychczas przewodniczący SN John Roberts odmówił zeznawania przed komisją senacką w tej sprawie, choć zdaniem ekspertów Thomas mógł złamać zapisy ustawy dotyczącej etyki na stanowiskach publicznych, którą przyjęto po aferze Watergate. Złamanie zapisów grozi karą do roku więzienia lub grzywną.

Crow z kolei odmówił udzielenia odpowiedzi na pytania przewodniczącego senackiej komisji finansów. Według prawnika miliardera, uważa on wezwanie za nagonkę na niego i sędziego Thomasa. W komisji zasiada też 13 republikanów - Crowe dotuje 10 z nich. 

Demokraci z Komisji Sprawiedliwości domagają się od Crowa również listy wszystkich prezentów i płatności powyżej 415 dolarów, które przekazał któremukolwiek z sędziów Sądu Najwyższego lub członków ich rodzin.

Prezenty czy usługi warte więcej niż 415 dolarów muszą być przez sędziów ujawniane. Wyjątkiem jest goszczenie sędziego na własnej posesji i częstowanie własnym jedzeniem. Oznacza to, że nie trzeba informować uczestnictwie w przyjęciu w domu przyjaciół. Nie dotyczy to jednak pobytów w letniej rezydencji Crowa, bo ta formalnie jest własnością jego firmy. Odstępstwo nie dotyczy też transportu, o czym Thomas wie, bo przed laty, w 1997 roku podał w zeznaniu, że leciał prywatnym odrzutowcem przyjaciela, ale więcej o tym nie wspomniał. 

Właśnie na przyjacielskich relacjach Thomas opiera swoją linię obrony. Sędzia w oświadczeniu stwierdził, że na podstawie opinii zasięgniętej w kodeksie postępowania uznał, iż tego rodzaju "serdeczności" od bliskich przyjaciół, których sprawy nie są prowadzone przed sądem, nie podlegają raportowaniu. Adwokat Ginni Thomas stwierdził z kolei, że publikacje w mediach pokazuje jedynie, że obie rodziny są "miłe, chojne i kochające".

Thomas zmieni zdanie w sprawie, na której zależy sponsorom

Z informacji ujawnionych w środę wieczorem wynika, że Thomas ma zmienić swoje stanowisko ws. ważnej doktryny prawnej, którą przed laty współtworzył, a teraz sprawa wraca do sądu. "Tzw. Chevron deference stanowi, że władza wykonawcza - a nie sądy federalne - ma w pewnych okolicznościach uprawnienia do interpretowania praw uchwalonych przez Komgres. Konserwatyści od lat walczą o obalenie doktryny, co umożliwiłoby kwestionowanie przepisów agencji federalnych na każdym polu, od polityki klimatycznej, przez bezpieczeństwo w miejscu pracy, po wynagrodzenie za nadgodziny" - tłumaczy portal Jacobin.

O unieważnienie doktryny walczą m.in. sponsorzy rodziny Thomasów - Leonardo Leo i Harlan Crow. Organizacje związane z Leo sponsorują republikańskich polityków i organizacje pozarządowe, które walczą o uchylenie doktryny. Żona Crowa zasiada z kolei w radzie nadzorczej konserwatywnego think tanku, który domagał się wysłuchania przed Sądem Najwyższym w tej sprawie.

Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: