Jak podaje "The Telegraph", w niedzielę 7 maja w godzinach popołudniowych funkcjonariusze Metropolitan Police próbowali zatrzymać mężczyznę, który spacerował z dwoma psami wzdłuż kanału w Limehouse we wschodnim Londynie. Na nagraniu, które zostało udostępnione w mediach społecznościowych słychać, jak policjanci mówią właścicielowi zwierząt, że muszą ocenić zachowanie jego psów. - Zostaw je w spokoju! - odpowiedział mężczyzna.
Mężczyzna odwrócił się i chciał odejść, psy natomiast zaczęły szczekać na uzbrojonych funkcjonariuszy. Za zwierzętami i ich właścicielem podążało w sumie siedmiu policjantów, którzy kazali mężczyźnie wracać na kontrolę. Wówczas psy podbiegły w stronę funkcjonariuszy, jednak nie zerwały się ze smyczy, którą cały czas trzymał mężczyzna. Policjanci odsunęli się i ostrzegli właściciela, że ma mieć je pod kontrolą.
Później sytuacja eskalowała. Policjant zarzucił poskrom weterynaryjny na szyję jednego psa, wówczas mężczyzna zrzucił go z szyi zwierzęcia. Potem widać, jak pochyla się i przytula psy, gdy jeden z funkcjonariuszy mierzy w ich kierunku z broni. Funkcjonariusze oddali strzał do jednego ze zwierząt, który nie umarło od razu, o czym świadczą konwulsje. Drugiemu z psów udało się wyrwać z poskromu i zaczął uciekać w kierunku właściciela, ciągnąc ciało drugiego psa za sobą. Psa dogonił jednak jeden z policjantów i jego również zastrzelił. W tym czasie ich właściciel został powalony na ziemię, a funkcjonariusze użyli wobec niego paralizatora. Fragment tego nagrania znajduje się pod tym linkiem - film nie jest odpowiedni dla wrażliwych odbiorców.
Świadkowie po tym, jak policjanci zastrzelili pierwszego psa, zaczęli krzyczeć. To nie powstrzymało jednak służb od oddania kolejnego strzału. Jak zaznaczają brytyjskie media, właściciel zwierząt nie był uzbrojony, a psy do momentu powalenia go na ziemię były przez niego utrzymywane na smyczy.
Metropolitan Police broni swoich funkcjonariuszy - zarówno pod kątem użycia paralizatora wobec właściciela zwierząt, jak i zastrzelenia dwóch psów na oczach krzyczących świadków. "Funkcjonariusze mają obowiązek działać tam, gdzie to konieczne, zanim dojdzie do dalszych zdarzeń" - twierdzi w oświadczeniu MET, dodając, że interwencja była związana ze zgłoszeniem od kobiety, która miała być zaatakowana przez psa w okolicy miejsca, gdzie policjanci zauważyli mężczyznę z dwoma psami, których zachowanie "wzbudziło duże zaniepokojenie i stanowiło dla nich poważne zagrożenie".
"Mężczyzna został aresztowany w związku z incydentem dotyczącym niebezpiecznej utraty kontroli nad psem i napaść. Został zatrzymany przez policję. Nikt nie został zabrany do szpitala. Oba psy zostały zlikwidowane przez policję na miejscu zdarzenia. Nigdy nie jest to łatwa decyzja dla żadnego funkcjonariusza. Dyrekcja Standardów Zawodowych MET sprawdzi okoliczności tego incydentu" - przekazało Metropolitan Police.