21-letni Uros B. jest podejrzany o zabicie pięciu osób i zranienie sześciu z broni palnej we wsi Malo Orašje koło Smederova, a następnie zabicie kolejnych trzech osób i zranienia ośmiu we wsi Dubona koło miasta Mladenovac - informuje serbski resort spraw wewnętrznych. Mężczyzna miał następnie zatrzymać taksówkarza i zmusić go do zawiezienia go do wsi Vinjište. Tam w piątek nad ranem zatrzymała go policja. W obławie brało udział 600 funkcjonariuszy. Portal nova.rs przekazał, że zatrzymano też wujka i dziadka, z którymi ukrywał się 21-latek.
21-letni Uros B. został w piątek aresztowany na 48 godzin. Jak informuje nova.rs, mężczyzna zostanie najprawdopodobniej przesłuchany w niedzielę. W budynku, z którego korzystał mężczyzna w miejscowości Ševšin, znaleziono m.in. karabinek, dwa pistolety, dwa tłumiki, nóż myśliwski, 164 kule różnych kalibrów, 13 nabojów myśliwskich i 25 sztuk amunicji do karabinków. Z kolei podczas przeszukania domu i budynku gospodarczego w miejscowości Vinjište policja znalazła m.in. cztery granaty ręczne, kilka pudełek z amunicją pistoletową, kilka sztuk amunicji karabinowej i karabin automatyczny bez numeru fabrycznego.
To kolejna taka tragedia w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin. W środę rano niespełna 14-letni Kosta K. otworzył ogień w jednej ze szkół w Belgradzie. Zginęło dziewięć osób, a siedem zostało rannych. Nastolatek nie trafi jednak do więzienia, bo według tamtejszego prawa jest za młody, by odpowiadać karnie.
Prezydent Serbii Aleksandar Vucić zapowiedział, że w najbliższych dniach zwiększy się liczba policjantów na ulicach, a w dalszej perspektywie czasowej w każdej szkole ma być obecny jeden policjant. - Nie tylko zyskamy bezpieczeństwo, ale zmniejszymy przemoc rówieśniczą w szkołach o 80 proc. To ważna sprawa - zaznaczył. Vucić stwierdził także, że 21-letni sprawca nocnej strzelaniny "już nigdy nie ujrzy światła dziennego" i "nie wyjdzie z więzienia". Polityk zapowiedział zmiany przepisów zaostrzające warunki dotyczące posiadania broni. Podkreślił, że "wszystkie osoby posiadające broń, czyli około 400 tysięcy osób, zostaną poddane audytowi".