Coraz więcej Hiszpanów sprzeciwia się organizacji gonitw z udziałem byków, chociaż "atrakcje" związane z tymi zwierzętami zostały zakazane jedynie w jednym regionie kontynentalnej Hiszpanii. Od 2012 roku zakaz organizowania corridy obowiązuje w Katalonii. Najwcześniej, bo w 1991 roku, zakaz corridy i encierro wprowadzono na Wyspach Kanaryjskich.
Teraz zakazu organizowania gonitw byków domaga się część mieszkańców Walencji. Przy wsparciu organizacji broniących praw zwierząt chcą, by miasta zrezygnowały z "encierro" czyli przepędzania byków, które następnie trafiają na arenę, ulicami miasta. W sobotę 29 kwietnia jeden z takich biegów odbył się w miejscowości Ontinyent w Walencji.
To właśnie wtedy jeden z byków, uciekając przed tłumem ludzi, w pewnym momencie rzucił się z mostu. Zwierzę spadło do rzeki z wysokości kilkunastu metrów, łamiąc kończyny. Niektóre lokalne media podają, że byk został przetransportowany do weterynarza i tam uśpiony. Z kolei rozgłośnia Cadena Ser podała, że zwierzę zostało uśpione na oczach ludzi. Nagranie ze skoku byka pojawiło się m.in. na kanale YouTube hiszpańskiego dziennika "As". Film może być nieodpowiedni dla wrażliwych odbiorców.
Yolanda Morales, posłanka z Partii na Rzecz Zwierząt przekazała, że w całej Hiszpanii organizuje się ponad 15 tys. biegów "encierro" rocznie. Jak dodała, niektóre badania wykazują, że ponad połowa mieszkańców Hiszpanii sprzeciwia się takiemu wykorzystywaniu zwierząt. Stowarzyszenie Anima Naturalis wezwało do natychmiastowego zakazania takiego wykorzystywania byków. Póki co miasto Ontinyent zdecydowało się jedynie na wstrzymanie tego typu "rozrywek".
Zagonione podczas encierro byki trafiają na arenę, na której muszą wziąć udział w corridzie - tradycji, która składa się na kilka etapów. Zwierzę na początku jest drażnione przez toreadorów, którzy prowokują byka, machając żółto-różowymi płachtami. Następnie na arenę na koniu wjeżdża pikador, który wbija lancę w garb na karku byka. Za nim podążają piesi (banderilleros), którzy próbują trafić w to samo miejsce. Powoduje to, że byk opuszcza głowę, staje się powolniejszy i coraz bardziej zmęczony. We wszystkich tych etapach byk powoli wykrwawia się na śmierć, przy uciesze tłumu ludzi. Na końcu do zmęczonego byka podchodzi matador (zabijacz), który musi trafić szablą w miejsce na karku zwierzęcia, które przerywa rdzeń kręgowy. Jeśli uda mu się to zrobić za pierwszym razem, to może odciąć ucho lub ogon zwierzęcia "na pamiątkę". Martwy byk wyciągany jest z areny przez osły lub muły.
Zwolennicy corridy uważają ją za sztukę. Tymczasem coraz więcej Hiszpanów dostrzega, że jest to zwykłe znęcanie się nad zwierzętami. Na razie daleko jednak do tego, by cała Hiszpania poszła krokiem Katalonii czy Wysp Kanaryjskich i zakazała tak barbarzyńskiego zabijania byków - chociaż widzów corridy z każdym rokiem jest coraz mniej.
Inaczej w Hiszpanii traktuje się zwierzęta domowe. Od 1 września 2023 roku ma wejść ustawa, która nałoży nowe obowiązki dla osób, które chcą posiadać psy. Będą one zobowiązane do odbycia kursu z zakresu opieki nad tymi zwierzętami. Ponadto właściciele nie będą mogli zostawić w domu psów na dłużej niż jeden dzień i kotów na dłużej niż trzy dni. Nowe przepisy mają też zakazać sprzedaży psów, kotów i fretek w sklepach.
Z danych NAC - ruchu "Nie dla polowań" - myśliwi co roku zabijają lub okaleczają od 50 tys. do 100 tys. psów. Dotyczy to galgos - chartów hiszpańskich, które są wykorzystywane podczas polowań. Myśliwi po zakończeniu sezonu łowieckiego zazwyczaj porzucają te zwierzęta, skazując je na bezdomność, cierpienie i śmierć. Co bulwersujące, w ostatniej chwili hiszpański parlament przegłosował ustawę, w której do psów domowych nie zostały wliczone właśnie psy myśliwskie, które nie będą podlegały ochronie ani jako zwierzęta domowe, ani jako zwierzęta dzikie.
Psy galgo są masowo rozmnażane, można je kupić za zaledwie 10 euro. Niska cena sprawia, że myśliwi traktują je jak przedmioty. W relacjach hiszpańskich organizacji prozwierzęcych można przeczytać, że charty hiszpańskie wymieniane są po każdym sezonie, a jeden myśliwy kupuje co najmniej 10 takich psów. Gdy się nie sprawdzają, właściciele zaczynają się nad nimi znęcać, ponieważ "przynoszą wstyd właścicielowi". Co im robią "ludzie"? Strzelają do nich z broni, wrzucają do kanionów lub głębokich studni, polewają kwasem, amputują nogi, wieszają i ciągną za samochodami. Czasem psy te trafiają do schronisk, jednak w niektórych hiszpańskich prowincjach jeśli po 10 dniach zwierzę nie zostanie adoptowane, to może zostać uśpione. O prawa galgo walczy kilka organizacji - SOSGalgos, GRIN czy Galgos del Sol.
Podobnie jak w przypadku byków, także w sprawie galgos politycy nie mają dobrej woli, by podjąć działania, mające skrócić ich cierpienie. Myśliwi w Hiszpanii często bowiem należą do bogatych, politycznych elit, które protestują przy każdej próbie zmiany prawa na korzyść zwierząt.