Rosjanie straszą zagrożeniem dla elektrowni jądrowej w Zaporożu. "Rekordowy poziom wody"

Aleksandra Boryń
Rekordowo wysoki poziom wody może zalać dużą tamę w Nowej Kachowce na południu Ukrainy i uszkodzić część kontrolowanej przez Rosjan elektrowni jądrowej w Zaporożu - twierdzi agencja TASS, powołując się na rosyjskich urzędników. Jeśli zostaną zalane linie napięcia zasilające elektrownię, może pojawić się zagrożenie dla bezpieczeństwa jądrowego - straszą Rosjanie.

W czwartek jeden z rosyjskich urzędników przyznał w rozmowie z agencją TASS, że aktualny poziom wody stanowi zagrożenie dla tamy na południu Ukrainy, a tym samym dla części elektrowni jądrowej w Zaporożu. Doradca dyrektora generalnego firmy zajmującej się energetyką jądrową Rosenergoatom Renat Karcza, przekazał, że pęknięcie tamy, która znajduje się w Nowej Kachowce mogłoby spowodować zalanie linii kablowej zasilającej przepompownie elektrowni w Zaporożu - informuje agencja Reuters. "To (spowodowałoby) problemy funkcjonalne dla działania elektrowni i zagrożenia dla bezpieczeństwa jądrowego" - powiedział Karcza w rozmowie z TASS.

Zobacz wideo Ile ma kosztować elektrownia atomowa? Kowalik: To część tajemnicy handlowej

Reuters przypomina, że w listopadzie 2022 roku, kiedy Rosjanie wycofali się z okolic Chersonia na południu Ukrainy, na zdjęciach satelitarnych ujawniono uszkodzenia na ukraińskiej tamie. Kijów i Kreml oskarżały się wzajemnie o planowanie zniszczenia tamy za pomocą materiałów wybuchowych. Jeśli faktycznie doszłoby do jej uszkodzenia, woda spowodowałaby zalanie i zniszczenie obszarów znajdujących się w dole rzeki, w tym okolicznych miejscowości.

Rosja informuje o zbyt wysokim poziomie wody, a Ukraina twierdzi, że są niedobory

To, co powiedział doradca dyrektora generalnego Rosenergoatomu jest poniekąd sprzeczne z doniesieniami ukraińskich urzędników. W marcu tego roku informowali oni, że obawiają się niedoboru wody do chłodzenia reaktorów latem, ponieważ rosyjskie wojsko wypuściło wodę ze zbiornika zasilającego elektrownię. Rosjanie przejęli kontrolę nad elektrownią podczas ataku na Ukrainę w zeszłym roku. Od początku inwazji na Kijów istnieje ryzyko zagrożenia nuklearnego, ponieważ w okolicy elektrowni stale trwają walki i ostrzały, za które toczące wojnę państwa obwiniają się nawzajem.

Uszkodzenie elektrowni w Zaporożu może być zagrożeniem poza granicami Ukrainy

9 marca informowaliśmy o ostrzale rakietowym, w wyniku którego została odcięta ostatnia linia energetyczna między okupowaną Zaporoską Elektrownią Atomową z ukraińskim systemem elektroenergetycznym. Energoatom - przedsiębiorstwo państwowe obsługujące wszystkie cztery elektrownie jądrowe na Ukrainie, informowało wtedy, że "jeśli nie będzie możliwości odnowienia zewnętrznego zasilania stacji, może dojść do wypadku ze skutkami radiacyjnymi dla całego świata".

Z kolei 23 marca Rafael Grossi, szef Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, stwierdził, że od rosyjskiego ostrzału właśnie z 9 marca, elektrownia utrzymywana jest na jednej linii rezerwowej, która wymaga naprawy. Największa europejska elektrownia jądrowa potrzebuje niezawodnego źródła energii elektrycznej do zasilania pomp, które cyrkulują wodę do chłodzenia reaktorów i basenów z paliwem jądrowym. Podczas rosyjskiego ataku mogło dojść do uszkodzeń, a to sprawia, że bezpieczeństwo elektrowni jest niestabilne. Jak podkreśla Grossi, brak dostępu elektrowni do sieci i konieczne prace naprawcze na jej ostatniej awaryjnej linii zasilania mogą spowodować całkowitą utratę mocy, uzależniając ją od generatorów diesla po raz siódmy od czasu przejęcia kontroli przez Rosjan.

"Porannej rozmowy" i "Zielonego poranka" możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: